-Panno Wood.-Mark skinął delikatnie głową patrząc w moją stronę.
-To ja już lepiej wrócę do pracy.. -Paul zaśmiał się i wrócił do ogrodu.
-Mark.. mam do ciebie prośbę...- Powiedziałam przygryzając delikatnie dolną wargę i patrząc na mężczyznę.
-Jestem do Pani usług Panno Wood..- Powiedział uśmiechając się nieznacznie. Wow. To dopiero wyczyn , szczególnie u tak poważnego mężczyzny jak on. W sumie to chyba drugi raz ,odkąd go znam, gdy to zrobił.
-Mógłbyś zawieźć mnie do pracy Justina?-Zapytałam z uśmiechem i nadzieją spoglądając w jego oczy.
-Oczywiście, tylko najpierw muszę zadzwonić do Pana Biebera i go o tym powiadomić-Powiedział wyciągając z kieszeni swoją komórkę.
-Mark, nie, czekaj.. -Zatrzymałam go.- Chodzi o to, że nie chcę aby Justin o tym wiedział... taka niespodzianka.. -Powiedziałam ponownie z nadzieją na niego patrząc.
-Pan Bieber wyraźnie powiedział,żemam go informować o każdym Pani ruchu oraz odwiedzinach.- Powiedział jak dla mnie zbyt oficjalnie. Przewróciłam oczami.
-Może i tak ale jestem pewna ,że nie miałby Ci tego za złe.Tym bardziej, że potrzebuje małej przerwy w pracy.. -Powiedziałam licząc ,ze może w końcu mi się uda. Mark zamyślił się po chwili głośno wzdychając.
-Niech Pani wsiada.. -Powiedział zrezygnowany i otworzył mi drzwi od samochodu.
-Dziękuję.-Prawie pisnęłam wsiadając i kładąc swoją torebkę na kolanach. Mężczyzna wsiadł na miejsce kierowcy i odpalił auto wyjeżdżając na drogę,a następne autostradę. Nerwowo stukałam palcami o kolana czekając aż dojedziemy. Muszę iść do Justina i zapytać o co chodzi z tymi gośćmi i czemu nic o tym nie wiem. Fakt. Jestem tylko jego dziwką ale powinnam wiedzieć o takich rzeczach. Westchnęłam i oparłam wygodnie głowę patrząc przez szybę. Po około godzinie wreszcie dojechaliśmy. Korki były niesamowicie duże. Wysiadłam z auta i powiedziałam Mark'owi aby na mnie zaczekał. Nie miałam w planie długo tam siedzieć. Chcę po prostu zapytać i wrócić. Weszłam do ogromnego biurowca i skierowałam się do recepcji.
-Dzień Dobry, gdzie jest gabinet Pana Biebera? -Zapytałam wytapetowanej blondyny, której ogromne-zapewne sztuczne- piersi były zbytnio widoczne.
-A była Pani umówiona?- Zapytała swoim piskliwym głosem.
-Nie, ale jestem partnerką Pana Biebera więc proszę mnie po prostu wpuścić...- Mruknęłam zirytowana.
-Pozwoli Pani, że zadzwonię do Pana Biebera i o Panią zapytam.-Powiedziała dzwoniąc. Po chwili zakończyła rozmowę i spojrzała na mnie zabójczym wzrokiem.
-10 piętro.Pokój numer 169-Mruknęła.Och co za ironia.Bez słowa odwróciłam się i ruszyłam w stronę windy, która zawiozła mnie na odpowiednie piętro. Wyszłam z niej i skierowałam się do pokoju. Zapukałam i słysząc odpowiedź weszłam do środka. Justin siedział przy biurku jak zwykle w garniturze i krawacie. Powoli oblizałam usta i kręcąc biodrami podeszłam do niego. Rzuciłam torebkę na kanapę i usiadłam na krześle zakładając nogę na nogę. Spojrzałam na Justina, który przyglądał mi się nic nie mówiąc.
-Niespodzianka..-Uśmiechnęłam się patrząc na niego.
-Co ty tutaj robisz?- Powiedział ozięble. Otworzyłam szerzej oczy.
-Przyszłam cię odwiedzić , a co nie można? -Uniosłam jedną brew, na co brunet przeczesał swoje włosy dłonią.
-Nie. Nie można. Cholera najpierw widzą nas paparazzi a teraz przychodzisz do mnie do pracy i mówisz sekretarce,że jesteśmy razem. Brawo Emily. Jesteś kurwa mistrzem!- Krzyczał. Cholera... nie pomyślałam.
-No kurwa przepraszam! Nie pomyślałam!-Odkrzyknęłam podnosząc się razem z nim.
-Nie krzycz na mnie suko!- Odpowiedział.
-To samo tyczy się i ciebie "Panie"!- Odpowiedziałam drwiąco. Bieber złapał się za nos i spuścił głowę głośno oddychając.
-Jesteś taką suką Emily.. -Wysyczał przez zęby.
-Ale pieprzyć mnie lubisz.. -Powiedziałam tym samym tonem.
-Bo takie są najlepsze..- Puścił mi oczko. Odwróciłam głowę idąc po torebkę.
-Przegiąłeś Justin... A i jeszcze jedno.. Dziękuję ,ze powiedziałeś mi o swoich ważnych gościach.. - Zaśmiałam się ironicznie i skierowałam w stronę drzwi.
-Stój.- Powiedział, na co się odwróciłam.Westchnął głośno i usiadł na swoim krześle.Zawróciłam i usiadłam przed nim.
-Tak, jak wrócę z pracy.-Przewrócił oczami.
-Fajnie ,ze miałabym dużo czasu żeby się przygotować.. -Prychnęłam.
-Daj już spokój...-Wstał i podszedł do mnie.- Wiesz ,że jesteś wkurwiająca?- Uniósł jedną brew chichocząc.
-Dzięki.. -Przewróciłam oczami po chwili także się śmiejąc.
-A wracając do przyjęcia... Przyjdą różni przedsiębiorcy..i- Nie odpowiedział wzdychając.
-I?- Zapytałam wstając i siadając na jego biurku.
-Moi rodzice.. -Powiedział przygryzając wargę. Moja szczęka lekko opadła.
-O cholera.. To... może ja gdzieś pójdę na przykład do hotelu,a ty powiesz ,ze musiałam jechać do rodziny.. -Mówiłam , a Bieber zaczął się śmiać.-Co w tym takiego śmiesznego ? -Zapytałam.
-Ty.. -Odpowiedział podciągając spodnie.- Całe to przyjęcie jest powitaniem ciebie.. Wiesz.. Musiałem coś wymyślić z tą sprawą no i.. Musisz udawać moją dziewczynę..- Powiedział ściskając usta w cienką linię.
-Co?- Spojrzałam na niego zszokowana.
-To co słyszałaś...- Odpowiedział i poszedł po telefon.- Poczekaj chwilę zaraz wracam..- Mruknął odbierając połączenie i wchodząc do sali konferencyjnej.Czekając , aż wyjdzie zaczęłam przeglądać zdjęcia i dyplomy wiszące na ścianach. W sumie ten gabinet był całkiem przyjemny. Westchnęłam kładąc się na kanapie i skubiąc paznokcie. Po jakichś pięciu minutach usłyszałam trzaskanie drzwi. Uniosłam się i ujrzałam blondi, która przyniosła kawę. Dalej leżałam na kanapie. W tym samym momencie szedł Justin.
-Kochanie..- Mruknęłam wstając i podchodząc do niego.Bieber był lekko zmieszany ale także podszedł i chwycił mnie za biodra.- Jedziesz ze mną na lunch?- Zapytałam przygryzając wargę.
-Jasne.. W sumie to wracam z tobą do domu bo tu nic ciekawego sie nie dzieje.. -Westchnął odsuwając się.Spojrzałam na czerwoną ze złości blondynę i uśmiechnęłam się szeroko.
-Kawa nie będzie już chyba potrzebna kochanie..- Zachichotałam i wyszłam za Justinem z pomieszczenia. Zjechaliśmy na dół windą i wsiedliśmy do auta. Siedziałam z tyłu razem z Justinem gdy mój brzuch głośno zaburczał...Ups..nic nie zjadłam..Brunet spojrzał na mnie.
-Co dzisiaj jadłaś?- Zapytał zaciskając szczękę.
-Nic..- Szepnęłam patrząc na niego.
-Jak wrócimy do domu to szykuj się , że wpierdolę ci całą lodówkę do buzi..- Warknął.
-Dobra już się tak nie spinaj..- Mruknęłam przewracając oczami.Po jakiejś godzinie byliśmy na miejscu. Wysiadłam i zabrałam swoją torebkę udając się na górę do pokoju.Zdjęłam szpilki i rzuciłam się na łóżko myśląc o tym co założę na przyjęcie. Musiało być to coś skromnego ale i ekskluzywnego. Szybko zerwałam się wbiegając do garderoby i wyciągając czarną koronkową sukienkę. Do niej wybrałam czarne lakierowane szpilki. Pobiegłam do łazienki i zaplotłam moje włosy w kłosa. Do tego zrobiłam delikatny makijaż i przebrałam się. Łącznie wszystko zajęło mi dobrą godzinę. Zamknęłam za sobą sypialnię i zeszłam na dół. Cała służba i kilka wynajętych "kelnerek" krzątało się po domu. Wszystko było już ustawione na stołach, a Justin stał przed lustrem poprawiając krawat. Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam do niego.
-Już się tak nie przeglądaj bo się w sobie zakochasz.. - Zaśmiałam się i dźgnęłam go w ramię.
-Po prostu chce dobrze wypaść.. Emily jak coś pójdzie nie tak to wszystko się sypnie i jestem skończony..- Powiedział stłumionym głosem.
-Będzie dobrze..- Powiedziałam oblizując usta.
-Mam nadzieje..-Westchnał, po czym usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy na siebie i podeszliśmy do nich otwierając je. Cholera. Coraz bardziej się boję.
Od Autorki: YaY jest 17. dbflskbgsdbgdbgd dzis wchodze i mam ponad 15 000 wejsć omfg.. jesteście wspaniali... martwi mnie jednak ze z 33 komentarzy spadliście na 17.. no cóż.. Dajcie swoją opinie :) poza tym..CRAZY NEWS GUYS! w Zakładce ogłoszenia znajdują się ogłoszenia!(fucking logic) to do następnego.. tak mi się wydaje :))