sobota, 28 września 2013

*Chapter Thirteen*

Ciekaw jestem co teraz powiem. Emily zapłaci za to co mi zrobiła. To nie jest śmieszne. Ani troche. Załatwiłem jej, że będzie mieszkać w pokoju sama, a ona wyjeżdża z taką akcją. W sumie...to może być zabawnie. Zaraz nasze role się zamienią.
-Że co ty jej powiedziałeś? Że jej niby nie potrzebujesz?!- Krzyknął na mnie wstając. Uśmiechnąłem się odchylając na kanapie.
-Yeah..tak powiedziałem..- Odetchnąłem. Jak chce się bawić w tą grę to prosze bardzo...
-Ale dlaczego?!- Nie odpuszczał. Zaśmiałem się gorzko.
-Paradowała naga po domu. Nie czułem sie na tyle silny... Co innego miałem jej powiedzieć?- Zapytałem mentalnie przybijając sobie piątkę.
-Uhm.. No nie wiem porozmawiać z nią? Spróbować powiedzieć jej , że nie czujesz się z ty-
-Mówiłem!- Krzyknąłem przewrywając jego długie wywody, które pewnie zaraz by się zaczęły.
-A ona co na to?- Zapytał pocierając brodę kciukiem i siadając. Zaśmiałem się.
-Powiedziała, że robi tak zawsze i to dla niej normalne. Dodatkowo powiedziała, że nie da rady tego zmienić.. Jednym słowem dała mi do zrozumienia, że mam się z tym pogodzić.- Oznajmiłem uśmiechając się.
-To dziwne..Emily nie wyglądała na dziewczynę z takimi przyzwyczajeniami. .. No ale jak widać myliłem się. Dobrze więc.. Może...- zaczął na co posłałem mu pytające spojrzenie.-Może pojedziesz z nią porozmawiać? Przeprosisz za swoją wybuchowość, bo znam cie na tyle dobrze aby stwierdzić, że na pewno zacząłeś się rzucać i wrzeszczeć..- Powiedział a ja się zaśmiałem.
-Bro, masz kamery u mnie w domu?- Zaśmiał się.-No dobra.. Pojade do niej.-Oznajmiłem wstając.
-Do zobaczenia Bieber..- Mruknął Frank.
-Do zobaczenia Frank..-Powiedziałem i wyszedłem. Skierowałem się prosto do wyjścia. Spotkałem się po drodze ze zdziwionymi spojrzeniami innych ludzi. Irytowało mnie to. Te jebane stereotypy. Czyli, że jak jestem biznesmenem to nie moge ubierać się w jeansy, supry i t-shirty? Jebać to. Wyszedłem przez rozsuwane szklane drzwi łapiąc w płuca powietrze pełne spalin. Wskoczyłem do Range Rovera i wjechałem na autostrade w stronę "domu" Emily. Wyciągnąłem swojego iPhone'a po czym wybrałem numer Em. Odłożyłem urządzenie, ponieważ, synchronizowało się ono z autem i nie musiałem, trzymać go przy uchu aby słyszeć ,swojego rozmówce i do niego mówić.
-Halo?- Przez auto przebiegł damski głos.
-No hey shawty..- Mruknąłem.
-Cześć Justin!- Powiedziała, a jej głos lekko drżał. Nic nie poradze , że działam tak na kobiety.
-Zgadnij gdzie jestem?- Zapytałem.
-Po odgłosach wnioskuje, że gdzieś jedziesz?- Bystra.
-Racja.. Jade do ciebie kotek..- Powiedziałem na wydechu.
-Jak to? Czemu?- Pytała.
-Frank kazał mi z tobą porozmawiać na pewne tematy.. Ale znasz mnie. Nie zamierzam tylko rozmawiać.- Oznajmiłem.
-No okey.. Czekam.- Powiedziała zaniepokojona. Zupełnie nie rozumiem dlaczego się mnie boi.
-Pa kochanie.
-Nie mów do mnie kochanie... To irytujące.- Zaśmiałem sie.
-Dobrze seksowna.- Panowałem nad sobą aby nie parsknąć.
-Pierdol się..- Rozłączyła się.
-Zaraz będę..- Powiedziałem przyśpieszając i wymijając kilka wolniejszych aut. Cholernie irytują mnie te korki.

Emily's POV

Gdy tylko zakończyłam rozmowę z Justinem szybko wbiegłam do łazienki i przebrałam w znajdujące się tam ubrania. Następnie włożyłam znoszone żółte conversy i zbiegłam na dół.
-Wychodzę!- Krzyknęłam, ale nie wiem czy w ogóle ktokolwiek mnie usłyszał. Wyszłam przed dom i skierowałam się do drogi. Czarny Range Rover wyjechał z za zakrętu. Poznałam, że to auto Justina. Mimowolnie uśmiechnęłam się i pomachałam mu. Samochód zatrzymał się na parkingu, a z niego wysiadł brunet. Jego włosy były w totalnym nie ładzie ale nie to zdziwiło mnie najbardziej. Nie miał garnituru. Był ubrany jak typowy Badass. Zaśmiałam się na tą myśl i podeszłam bliżej.
-No hej..- Powiedziałam, a brunet uśmiechnął się.
-hej.. Matko jakie korki..- Mruknął zirytowany.
-A jednak szybko przyjechałeś..-zaśmiałam się.
-Widocznie miałem powód..- Mruknął opierając się o bok samochodu i przyciągając mnie bliżej. Zaśmiałam się.- Gdybym mógł przeleciałbym cię tu i teraz..- Powiedział przejeżdżając nosem po mojej szyi. Moje ciało pokryły ciarki.
-Nikt ci przecież nie zabrania..- Mruknęłam zadziornie się uśmiechając.
-Nie kuś..- zaśmiał się puszczając mnie i podciągając spodnie.
-Więc.. O czym chciałeś ze mną rozmawiać?- Zapytałam ciekawa.
-Umm... Może o tej naszej "kłótni" i moich słowach, że jesteś mi już "nie potrzebna".- Powiedział, a ja nerwowo przygryzłam wargę.
-Rozumiem... Przepraszam za to ale nie wiedziałam co mam powiedzieć..- Tłumaczyłam się ale taka była prawda nie umiałam kłamać na zawołanie.
-Nic nie szkodzi.. Także coś mu powiedziałem..- Powiedział Justin kopiąc kamyk.
-Co?!- zapytałam lekko zaniepokojona.
-Moja słodka tajemnica..- Powiedział i się zaśmiał.
-Ugh.. Nie nawidze cie !- Krzyknęłam mrużąc oczy.
-Wiem, że kłamiesz..- Puścił mi oko i westchnął.-To co? Jedziemy gdzieś?- zapytał.
-A nie musisz iść do pracy?- zapytałam zdziwiona.
-Nope. Jestem szefem nie musze tam chodzić codziennie.- Wytłumaczył.
-No to ok..- Odparłam wsiadając tak samo jak Justin do auta.
-Co powiesz na kino?- Zapytał.
-Brzmi świetnie..- Uśmiechnęłam się i już po chwili ruszyliśmy. Droga nie była długa biorąc pod uwagę, że "mieszkam" w centrum.
Ostrożnie wysiadłam podciągając swoje miętowe rurki.Obok mnie pojawił się Justin i ruszyliśmy do budynku. Miałam wrażenie, że każdy na nas patrzył. Nie byłam przyzwyczajona do tego więc starałam się ukryć za Justinem. Niewiele to jednak dawało. Usłyszałam delikatny chichot. Uniosłam więc głowę i zobaczyłam rozbawionego Biebera. Posłałam mu pytające spojrzenie gdy stanęliśmy w kolejce. Brunet nachylił się, a jego gorący oddech zderzył się z moim uchem.
-She don't like lights...wanna keep us in the dark..(pl; ona nie lubi świateł chce utrzymać nas w ciemności.)- Zanucił. Zachichotałam odpychając go i zakładając kosmyk włosów za ucho.
-Następny..- Piskliwy głos kobiety za szybką wydobył się z głośnika. Justin podszedł do drugiego mikrofonu aby kupić bilety.
-Dzień dobry.. Poproszę dwa bilety na ,,Spring Breakers".- Powiedział posyłając kobiecie zalotny uśmiech, na co ja przewróciłam oczami.
-20 dolarów..- Powiedziała, a Justin wyciągnął portfel płacąc.-Udanego seansu.-Powiedziała.
-Dziękuję..- Mruknął Justin i odszedł na bok wręczając mi jeden z biletów.
-Spring Breakers? Czyżbyś wielbił takie filmy?- Zapytałam śmiejąc się.
-Wielbie tam tylko jedno.-Oznajmił dumnie.
-Cycki?- Zapytałam prychając.
-Owszem.. Ale tylko jednej osoby.- Powiedział kiwając głową i kupując pop-corn.
-Niech zgadne.. Vanessa ?- Zaśmiałem się.
-Nope. Tylko Selena Gomez. Tylko przy niej się masturbuję..- Szpnął, a ja musiałam odkaszlnąć.
-Nie wiem co obrzydza mnie bardziej.. Moja niechęć do uwielbianej przez ciebie aktorki czy to drugie...- Powiedziałam wystawiając język.-Dobra chodźmy już na ten film..- Przewróciłam oczami i udałam się razem z Justinem do sali. Zajęliśmy miejsca. Wokół nas było pusto. Tylko po kilka osób w 4 pierwszych rzędach. Długo nie musieliśmy czekać na rozpoczęcie seansu. Muszę powiedzieć, że już początek filmu mi się spodobał. Myślałam, że jest gorszy.. Zsunęłam się delikatnie na krześle spoglądając na skupionego Justina. Chwilę później odłożyłam paczkę pop-corn'u i usadowiłam ciałem bliżej Biebera. Jego ręka spoczeła na moim kolanie delikatnie je pocierając. Następnie jego gorąca dłoń zaczęła przesuwać się coraz wyżej, aż do złączenia moich ud. Posłałam Justinowi mrożące spojrzenie na co się zaśmiał. Uniósł rękę swoje palce wsuwając pod spodnie i zachaczając o gumę moich majteczek. Lekko zardżałam ale postanowiłam to zignorować miałam cichą nadzieję, że odpuści, ale na marne. W dalszym ciągu poruszał się w dół. Nagle na całe szczęście się zatrzymał. Postanowiłam już wszystko olać. Niech sobie trzyma tą rękę już nic mnie nie interesuje. Chce po prostu do końca obejrzeć ten film. Nagle poczułam jak jednym płynnym ruchem jego palec wchodzi we mnie. Jęknęłam uderzając go w rękę. Szybko wyszedł i spojrzał na mnie uśmiechnięty.
-Natychmiast przestań!-Szepnęłam, a ten spojrzał zirytowany.
-Niby czemu?-zapytał.
-Po pierwsze jesteśmy w kinie. Po drugie są tutaj ludzie więc sorry ale masz się ogarnąć!- Odpowiedziałam głośnym szeptem.
-Ale jest ciemno i nikt nie widzi, a jak będziesz cicho to nawet nie usłyszy.- Powiedział.
-N-I-E!- Warknęłam, a on zabrał zdenerwowany rękę.
-Rozliczymy się w domu.- Mruknął.
-W domu rób sobie co chcesz..- Szepnęłam.
-Co chce?- Zapytał z uśmiechem.
-Bipolarny erotoman..- Mruknęłam skupiając swoją uwagę na filmie. Gdy tylko się skończył prawie biegiem wydostaliśmy się na zewnątrz do samochodu. Wsiadłam do auta i tak samo jak Justin zapięłam.
-Dlaczego tak pędzisz?- Zapytałam, gdy opony zapiszczały podczas wyjeżdżania na ulicę.
-Do domu. Musimy zrobić co tylko chcę..- Zaśmiał się, a ja zbladłam. Po co ja to mówiłam? Następnym razem walnijcie mnie.. Teraz chce umrzeć.

Od Autora: Znowu Przepraszam juz nie wiem ktory raz..DZIEKI ZA PONAD 7000WEJŚĆ I 11 KOMENTARZY!! DO NN...

piątek, 20 września 2013

*Chapter Twelve*

Emily's POV

Samochód delikatnie podskoczył gdy wjeżdżaliśmy na podjazd mojego starego "domu". Weschnęłam opuszczając wzrok i skupiając się na skubaniu paznokci. Georg zaparkował auto i wysiadł zabierając moją walizkę.
-Wysiadasz?!- Warknął , a przez moje ciało przeszły dreszcze. Bałam się mu sprzeciwiać. Tak na prawdę to nie miałam prawa nawet sie odezwać gdy mi na to nie pozwoli. Pokiwałam ostrożnie głową jedną nogę stawiając na betonie. Następnie ruszyliśmy do budynku. Jak zwykle było tam wiele dziewczyn wyglądających jak ja wcześniej.. Zanim spotkałam Justina, a on zabrał mnie do siebie. Jeszcze tylko te cholerne 5 miesięcy, a moje życie wróci na dobry tor. -Idź do swojego pokoju,a ja musze coś załatwić.. - Oznajmił stawiając walizkę przed drzwiami do pomieszczeszczenia nie tak dawno przeze mnie zamieszkiwanego. Wzięłam głęboki oddech i złapałam za klamkę ciągnąc ją w dół. W jednej chwili znalazłam sie w środku. Odsunęłam walizkę pod ścianę i usiadłam w fotelu. Łokcie oparłam o kolana, a głowę schowałam w dłonie.
-Prosze,prosze kogo nam tu znowu przywiało?- Usłyszałam piskliwy głos. Skądś go kojarzyłam ale nie byłam pewna, więc podniosłam głowę. Ujrzałam.. Margaret. Tak myślałam, że to ona. Zawsze chciała mi dowalić i nie powiem..udawało jej się to.-Zaczęłaś zdychać z głodu? Ja na miejscu Georga bym po ciebie nie pojechała...-mówiła na co prychnęłam.
-Dla twojej wiadomości to miałam lepsze życie niż możesz sobie wymarzyć i wiesz co? Gdyby nie ta jebana umowa już bym tu nie wróciła.- Warknęłam podirytowana.
-Jasne.. Zabrał cię książe na białym koniu i pojechaliście do jego zamku...-zadrwiła denerwując mnie jeszcze bardziej.
-Może nie książe ,a biznesmen, może nie biały koń, a chromowany fisher karma, a co do zamku to masz racje..- Uśmiechnęłam się jak te wszystkie wredne suki w serialach i filmach.
-Gadaj sobie..- Zaśmiała się opadając na łóżko.
-Odwal się ode mnie... Powiedz mi lepiej co tu do cholery robisz co?!- Krzyknęłam wkurzona.
-Mieszkam? To jeden z większych pokoi więc spokojnie się w nim zmieścimy... Przynajmniej do czasu, aż mój pokój nie zostanie odnowiony.- Powiedziała i mogę się założyć, że moja twarz przybrała kolor purpury.
-Że ty co proszę?!-Krzyknęłam biegnąc do drzwi.-Pakuj się bo stąd wylatujesz!- Oznajmiłam trzaskając drzwiami i udając się do gabinetu Georga. Może i powinnam zapukać ale w tym momencie byłam zbyt zdenerwowana, żeby o tym pamiętać.
-Łoł co sie stało?- Zapytał unosząc ręce i cofając się.
-Co ona tam robi?- Zapytałam zakładając ręce na piersi i przygryzając policzki.
-Kto?- Zapytał. Niech mnie lepiej nie wkurwia...
-Margaret?- Powiedziałam prychając.
-Słuchaj jej pokój jest remontowany.. Poza tym wiem, że nie jesteście w najlepszych relacjach i może czas to zmienić?- Zapytał uśmiechając co odwzajemniłam, oczywiście mój uśmiech był sztuczny.
-Co powiesz na...- Powiedziałam zmysłowo zbliżając się do niego i chwytając jego krawat.-NIE?! Lepiej, żeby już jej nie było kiedy wróce...- Odparłam wychodząc z pokoju ,a następnie budynku. Ruszyłam ulicą prosto do niedaleko położonego parku. Weszłam na jedną z wydeptanych ścieżek rozkoszując się świeżym powietrzem. Schowałam dłonie w kieszenie bluzy i ruszyłam przed siebie. Nagle zadzwonił telefon. Zirytowana i pewna, że jest to Georg odebrałam.
-Czego?!- Krzyknęłam do słucahwki.
-Wow to może zadzwonię później..- Usłyszałam głęboki, ochrypły głos.
-Justin? Nie, przepraszam.. Myślałam, że to Georg..-tłumaczyłam się przez co doprowadziłam Justina do śmiechu. Co w tym takiego śmiesznego !?
-Nie no okey rozumiem, każdy ma prawo się denerwować..- Powiedział wzdychając.
-Gdyby tobie sie coś takiego zdarzyło też byś był wkurwiony!- Warknęłam przypominając sobie o wszystkim.
-Widze, że ostro.. Może jakieś szczegóły?- Zapytał, teraz całkiem poważnie. Kopnęłam leżący na drodze kamyk i wypuściłam głośno powietrze.
-Georg dał mi do pokoju laske z którą się nie dogaduje i mówi, że mam z nią mieszkać. Nie.ma.mowy.- Powiedziałam prychając.
-Aha... Postaram się z nim pogadać..- Mruknął tajemniczo.
-Justin nie rób sobie kłopotu..- Powiedziałam uśmiechając się delikatnie.
-Żaden kłopot...-Powiedział ozięble.
-Ej, co sie dzieje?- Zapytałam, ponieważ czułam, że coś jest nie tak.
-Właśnie dostałem wiadomość od Frank'a.. Pisze, że chce się z nqmi spotkać..- Powiedział a ja przygryzłam dwlikatnie wargę.
-I co zamierzasz zrobić?- Zapytałam siadając na ławce.
-Nie wiem.. Musze się z nim skontaktować..- Powiedział na co przytaknęłam.
-Ok.. Pa- Powiedziałam.
-Pa..- Mruknął, a ja wstałam i poszłam dalej.

Justin's POV

Od razu po zakończonej rozmowie z Emily postanowiłem zadzwonić do Frank'a. Powiedzieć, że wybrał sobie fatalny moment było niedopowiedzeniem. Bałem się, że to wszystko może się wydać. Najgorsze jest to, że nie ma Emily, a sam nie mogę wszystkiego zmyślić.
-Halo?- Usłyszałem głos psychologa po drugiej stronie.
-Cześć Frank.. Chciałeś się spotkać..- Zacząłem
-Tak. Myśle, że to już czas poza tym bardzo długo się nie odzywałeś.. Coś się dzieje?- Zapytał. No tak... Jak zawsze ciekawski. Westchnąłem.
-Nic takiego, po prostu radze sobie z tym wszystkim i nie potrzebowałem cię..- Mruknąłem.
-Ranisz, Bieber..- Zaśmiał się co odwzajemniłem.-Mniejsza o to. Mam jutro wolne może wpadniecie z Emily?- Zapytał na co przewróciłem oczami.
-Tylko, że Emily wyjechała.. Chciałem, żeby odpoczęła..- Skłamałem,ok. Ale co miałem mu powiedziec?"Hej, Frank ostatnio ostro pieprzyłem się z Emily i wróciłem do swojego starego stylu życia. Teraz wyjebałem ją do burdelu w którym pracowała bo kręcił się obok niej ogrodnik.. Ale jak wróci wpadniemy na kawę."? Właśnie..
-Oh.. Rozumiem.. Ale to nawet dobrze chciałem porozmawiać z tobą na osobności.. To możesz jutro przyjechać?- Zapytał, a ja przewróciłem oczami. Jaki on jest irytujący.
-O której mam być?-zapytałem. Miałem już dość tej rozmowy, ponieważ wiedziałem,że i tak z nim nie wygram.
-Bądź na 10.00- Powiedział.
-Ok.. Pa..- Mruknąłe udając się do sypialni. Było dość późno.

Emily's POV

Właśnie wchodziłam do budynku gdy usłyszałam jakieś krzyki. Zatrzymałam się pod drzwiami i postanowiłam posłuchać.
-Co?! I skoro księżniczka wróciła to może wszystkim mówić co ma robić, a każdy to wykonywać?!- Krzyczała Margaret.
-Dokładnie! A teraz zamknij morde zanim ci coś do niej włoże!!- Ups.. Chyba ktoś się wkurwił..
-Pierdol sie!- Usłyszałam trzask, co oznaczało, że moge wejść.
-Widze butn na twoim pokładzie kapitanie..- Powiedziałam ściągając bluzę i odkładając na wieszak.
-Są z nią same kłopoty.. Niech się nie zdziwi jak ją wyjebie na bruk..- Warknął Georg.
-Wiesz.. Ja płakać nie będę..- Powiedziałam na co się zaśmiał.
-Idź spać.. Pewnie jesteś zmęczona, a pokój jest tylko twój..- powiedział, a ja zaczęłam kierować się na górę. Zatrzymałam się na ostatnim schodku.
-Georg?
-Huh?
-Dziekuje..- Powiedziałam posyłając mu przyjazny uśmiech i znikając za drzwiami.

Justin's POV

Obudziłem się od razu spoglądając zaspanymi jeszcze oczami na budzik. Podświetlane cyfry pokazywały godzinę 9:05.
-Kurwa..- Mruknąłem zrywając się i wbiegając do garderoby. Zabrałem pierwsze lepsze ubrania czyli poprzecierane jeansy i biały t-shirt z dekoltem w kształcie "V". Na nogi włożyłem czarne supry i wybiegłem z domu. I tak byłem już spóźniony wièc w sumie jebie mnie to... Tylko jeden chuj ile sie spóźnie. Najgorsze jest to, że to zrobiłem. Wsiadłem do swojego Range Rovera i ruszyłem ulicami do Poradni Frank'a. Gdy wchodziłem do budynku była godzina 10:15. Szybko pobiegłem do gabinetu i dysząc wpadłem do środka.
-Kogo ja tu widzę? Myślałem, że nie przyjdziesz..- Powiedział mężczyzna nalewając kawy do jednej z- prawdopodobnie mojej-filiżanek.
-Przepraszam troche zaspałem i jeszcze te cholerne korki..- Powiedziałem siadając.
-Rozumiem... Wyglądasz jakoś..inaczej?- Oznajmił, a ja się zaśmiałem.
-Nie zdążyłbym włożyć garnituru.. Przepraszam- Uśmiechnąłem się.
-Nic nie szkodzi.. Fajnie wyglądasz..- Powiedział a ja schowałem twarz w dłonie.
-Przestań bo wyglądamy jak jakaś pierdolona para pedałów..- Mruknąłem śmiejąc się.
-Faktycznie... No dobra na początek zadzwonię do Emily i zapytam dlaczego wyjechała, bo może coś ważnego sie dzieje.- Powiedział, a moje serce stanęLo. Kurwa. Nie ustaliliśmy wersji dla psychologa.
-Halo? Emily?- Powiedział Frank, odkładając ,ustawiony na głośnik telefon.
-Tak.. Cześć Frank! Coś się stało?
-To ja się pytam.. Wyjechałaś i chcę wiedzieć czy wszystko w porządku..- Powiedział, a ja dusiłem w sobie śmiech. On robił to tak przekonująco..
-Nic wielkiego.. Pokłóciłam się z Justinem i..- Co kurwa?! Ona zaczęła udawac płacz?!-i powiedział,że mnie nie potrzebuje..- Powiedziała rozłączając się. Jestem pewien, że właśnie wybucha śmiechem, podczas gdy ja mam przesrane.. Dosłownie.

Od Autorki: STRAAASZNIE WAS PRZEPRASZAM, ŻE NIE DODAŁAM ROZDZIAŁU W CZWARTEK ALE MUSIAŁAM SIĘ UCZYĆ, A W PIĄTEK PO SZKOLE WYJECHAŁAM I WŁAŚNIE WRÓCIŁAM.. MAM NADZIEJE, ŻE MI WYBACZYCIE... DZIEKUJE ZA POPRZEDNIE KOMENTARZE I MAM NADZIEJE, ŻE I TYM RAZEM,MOGE LICZYC NA WASZE OPINIE KC <3

czwartek, 12 września 2013

*Chapter Eleven*

Nie spodziewałam sie go tutaj. Nie dziś. Nie jutro. Na pewno nie na przyjeciu organizowanym przez Justina. Moje ciało pokryło się gęsią skórką, a nogi zrobiły jak z waty. Chwyciłam się ramienia Justina chowając sie za nim, a za razem utrzymując równowagę.
-Jesteś pewna, że to ten kutas?- zapytał brunet spoglądając w moje oczy pełen powagi.
-Tak, jestem tego pewna..-Nerwowo przełknęłam śline, a Justin złapał sie za czubek nosa.
-Cholera..- Wrknął pociągając mnie w jakieś krzewy.-Mam przejebane.. On moze mi wpierdolic, że cie zabrałem.. I jeszcze nagada, że byłaś dziwką...moja rodzina mnie zajebie..-Panikował pociągając za końcówki swoich idealnie ułożonych  jak-po-seksie włosów.
-Zaraz... Ja też mam przesrane ! Może chcieć mnie zabrać, ba nawet ma takie prawo!- Także zaczełam panikować.
-Nie zabierze cię.-powiedział spokojnie rozluźniając się powoli. Doprawdy nie rozumiem tego człowieka i jego pewności co do wszystkiego.
-Skąd ta pewność?- Zapytałam na co spojrzał na mnie drwiąco.
-Jestem Bieber, Justin Bieber i nie daje za wygraną.- Powiedział na co prychnęłam.
-Zaleciało kiepską wersją Bonda..- Mruknęłam.
-I tak miało być Shawty... Teraz chodź ze mną i cały czas trzymaj uśmiech.- Powiedział na co kiwnęłam. Ruszyliśmy na przeciw Georg'owi(mój alfons miał tak na imię). Kutas Georg.. Tak, nawet pasuje. Ta jebana świnia napychała się darmowymi przekąskami. Przez chwilę czułam, że uda nam się wyjść niepostrzeżonymi. Niestety Pan Kutas aka Georg musiał się odwrócić. Szybko opuściłam głowe ale chuja to dało, bo zapomniałam, że mam włosy splecione w warkocz. Wtuliłam się mocniej w Justina ale to wszystko na marne.
-Emily?!- wrzasnęła ta pierdolona świnia. Wypuściłam powietrze zrezygnowana i poczułam jak mięśnie bruneta się napinają.-Co ty tu kurwa robisz? Pojebały ci się miejsca ?!- Krzyczał, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Tak cholernie sie bałam.
-Po pierwsze kultura, po drugie ciszej po trzecie to kobieta wyrażaj się..- Powiedział Justin, a ja przygryzłam wargę aby nie śmiać sie z tego co powiedział. On sam minute temu klął jak nie wiem co..
-A ty kim niby jesteś?!-Ponownie krzyknął, a Bieber zacisnął dłonie w pięści.
-Tak sie składa, że nazywam sie Justin Bieber i to wszystko jest moje.. Wiec jeżeli nie dostosujesz sie do tego co przed chwilą powiedziałem moich dwóch ochroniarzy tak ci skopie tyłek, że nie usiądziesz przez kilka dni.- Warknął Justin po czym się uśmiechnął na zszokowaną minę Georga.
-W takim razie chodźmy w bardziej przestronniejsze miejsce..- Mruknął patrząc na mnie zmrużonymi oczami.
-Jasne..-Westchnął Justin na co Wyszliśmy z ogrodu do domu tak aby nikt nie mógł usłyszeć naszej rozmowy.-Więc- Zaczął Justin.- O czym chciałeś porozmawiać?
-Ty sie jeszcze pytasz ? Ta dziewczyna jest jedną z moich dziwek na których sporo zarabiam i żądam aby do mnie wróciła..- Powiedział wskazując na mnie.
-Nie ma mowy. Dziewczyna zostaje ze mną.- Odpowiedział Justin krzyżując ręce.
-Jak to nie ma mowy?! Ona nie miała prawa uciec!- Bulwersował się Georg.
-Ale kto powiedział, że uciekła?- zaśmiał się brunet.
-To co? Wróżki ją zabrały?- zapytał drwiąco.
-Nie wróżki tylko ja...- Odparł Justin spuszczając głowę i stukając nogą o podłogę.-Zabrałem ją i nie sądzę aby była twoją własnością..
-I tu sie mylisz kolego..- Georg mruknął, a przez moje ciało przeszła gęsia skórka.-Emily podpisała umowę. Przez najbliższe 5 miesięcy jeszcze należy do mnie. Gdy ona sie skończy ? Bierz ją sobie ale jeśli bedziesz próbował czegokolwiek teraz zapewniam ci... Cały świat sie dowie, że mieszkałeś z dziwką!- Oznajmił machając palcem i wskazując na mnie.
-Mówisz, że pięć miesięcy?-zapytał Justin przegarniając włosy.
-Tak..- Odpowiedział Greg. Justin powoli podniósł sie z oparcia kanapy kierując w moją stronę. Spojrzał w moje oczy wzrokiem pełnym współczucia i smutku. Delikatnie skinęłam głową i udałam sie do swojego pokoju aby spakowac ubrania. Oficjalnie to był mój koniec.

No One's POV

Gdy Emily udała się do garderoby aby zabrać swoje ubrania, rozmowa między mężczyznami stała się ostrzejsza.
-Posłuchaj ty mała kurwo!- Krzyknął Justin przyciskając Grega do ściany. -Pamiętaj jak się umawialiśmy! Dziewczyna nie może zostać nawet tknięta rozumiesz ?! Nie za to ci płace..- warknął puszczając go.
-Jasne szefie...- Wybełkotał Greg.-Mam tylko jedno pytanie.. Dlaczego tak bardzo chcesz aby nie było jej tu przez najbliższe 5 miesięcy?-Zapytał Greg, a Justin prychnął.
-Posłuchaj...- Brunet zbliżył sie do mężczyzny.- Nie zabrałem jej dla zabawy, tylko do ostrego pieprzenia. Niestety pojawił sie ten jebany ogrodnik i wszystko zjebał! Nie moge pozwolic aby miedzy nimi do czegos doszło! Tylko mój kuas ma prawo znaleźć sie w jej cipce.. Teraz rozumiesz?- zapytał sycząc.
-J-Jasne...- Wyjąkał Greg drapiąc się w tył głowy.
-To dobrze.- Warknął Justin udając się do stołu i chwytając iPhone'a.-Zrobiłem już przelew na twoje konto. Połowa kasy teraz połowa gdy skończysz..- Oznajmił brunet.
-Mam tylko jedno pytanie..- Zaczął Greg.
-Jakie znowu?- Westchnął Justin.
-Jak ty wytrzymasz te 5 miesięcy bez pieprzenia?- zaśmiał się George.
-Dziewczyna w końcu wróci... A wtedy.. Domyśl sie co bede z nią robił. Wezme wolne i przez kilka dni nie wyjdziemy z sypialni..- Bieber puścił oczko Gregowi, po czym oparł się o ścianę.
-Emily Wood ile jeszcze mam czekać?!- Wydarł sie mężczyzna.
-Już ide!- Krzyknęła dziewczyna, a jej walizka stukała o schody, przy pokonaniu każdego stopnia. Czy to było właśnie to, czego chciał Justin? Otóż nie. Czuł sie cholernie źle, że musi ją oddać do Grega. Poczucie winy? Raczej nie. Sądził iż postępuje dobrze, że robiąc odizoluje ją od Paula. Jakiekolwiek uczucia? Możliwe.. Przede wszystkim strach... Strach o siebie i o to co zrobi ze sobą przez te 5 miesięcy. Chłopak obserwował każdy ruch dziewczyny z walącym mocno sercem. Ona zaś spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Wiedziała, że musi tak być. Wiedziała, że informacja o tym, kim była i o tym, że mieszka u Justina może zepsuć mu życie. Nie wiedziała tylko, że było to wszystko zaplanowane.
-Rusz tą dupe!- Krzyknął Georg wypychając ją przez drzwi.
-Do widzenia Justin..- Powiedziała smutnym głosem i ze spuszczoną głową udała się do zaparkowanego samochodu.
-Do widzenia Emily..- Odpowiedział prawie niesłyszalnie Bieber, a delikatny uśmieszek wkradł się na jego twarz. Już zaczął planować co zrobi z Emily po jej powrocie...

Od Autora: Jezuuu przepraszam za tak wielkie opóźnienie ale zaległe rozdzialy mialam na kilku blogach więc musialam rozplanować. Mialam dużo nauki i wolałam się uczyć niż pisac ale to chyba zrozumiałe... Przepraszam, że taki krótki ale padam na ryj... Dodam wcześniej nastepny zeby wam wynagrodzic a nawet kilka jak dam rade... Ily <3

czwartek, 5 września 2013

*Chapter Ten*

Emily's POV
Nadal nie moge uwierzyć, że mu na to pozwoliłam. Bo tak na prawdę w ogóle sie nie wyrywałam. Jednak..nie było tak źle jak myślałam. Teraz gdy wiem, że nie zrobił mi krzywdy mogę spać spokojnie. Najpierw jednak postanowiłam wziąć prysznic. Udałam się do łazienki i ściągnęłam to co miałam. A była to tylko sukienka i stanik. Odkręciłam gorącą wodę i zamknęłam kabinę. Stanęłam przed lustrem i patrzyłam na swój rozmazany makijaż i potergane włosy. Pokręciłqm głową i spoglądając na swoje stopy weszłam pod strumień gorącej wody. Syknęłam, ponieważ była za ciepła, ale nie miałam zamiaru jej schładzać. Jestem przyzwyczajona do takiego czegoś, ba nawet to lubie. Chwyciłam swój ulubiony płyn jagodowy i wtarłam go w ciało tworząc na nim pianę. Następnie pozwoliłam wodzie to spłukać. Chwyciłam grapefruitowy szampon i nałożyłam go na włosy powoli wcierając i drapiąc skórę głowy. Cicho mruknęłam na to uczucie. Gdy włosy także były umyte wyszłam okręcając się ręcznikiem, a włosy dwlikatnie przysuszając drugim. Wyszłam do sypialni skręcając do garderoby. Przeszukałam chyba całą ale nie znalazłam pidżamy. Westchnęłam wychodząc i pukając do sypialni Justina. Nikt sie nie odezwał, więc po prostu weszłam. Podeszłam do jego garderoby i zapaliłam w niej światło. Wzięłam pierwszą lepszą koszule i wybiegłam zamykając za sobą drzwi. Wskoczyłam do swojego pokoju i chwyciłam czystą bieliznę. Włożyłam ją, a na nią koszule Justina. Miejmy nadzieję, że nie będzie zły. Położyłqm się do łóżka zamykając oczy. Nic z tego. Musze coś zjeść. Wstałam udając się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyjęłam kabanosy. Chwyciłam paczkę wyciągając kilka i siadając na krześle barowym. Bardzo szybko zaczęłam je jeść gdy usłyszałam ciche chrząknięcie za sobą. Gwałtownie się odwróciłam spoglądając na Justina. Miał na sobie biały T-shirt i szare dresy. Pierwszy raz widziałam go bez garnituru.
-Panno Wood czyżby pani zgłodniała?- zapytał z chytrym uśmieszkiem.
-Owszem Panie Bieber..- Mruknęłam biorąc się za kolejnego kabanosa.
-Ciekawe przez co pani tak zgłodniała..- Powiedział szeroko się uśmiechając i siadając obok mnie.
-Właśnie sama się zastanawiam bo nie robiłam dziś niczego wyczerpującego ani intensywnego. Przynajmniej na noc..- Odparłam udając powagę. Brunet zbladł lekko rozchylając usta.- Żartowałam. Ty i twój chuj robicie wielkie spustoszenie...- mruknęłam wstając i patrząc jak się śmieje. Już miałam wejść na góre gdy usłyszałam głos Biebera.
-Czy to jest moja koszula?- zaśmiał się.
-Um..tak..ja..- Próbowałam cos powiedziec ale czułam sie cholernie zawstydzona.
-Nie musisz sie tłumaczyć... Powiedziałaś mi ze mój kutas jest wielki...wybaczam ci tą koszulę.-Oznajmił, a ja zmarszczyłam brwi.
-Nie powiedziałam!
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Ugh zamknij się!
-Czyli sie przyznajesz?!
-Pierdol sie !!
-Tylko z tobą mała!
-Mała to jest twoja pała..- zachichotałam biegnąc na górę. Zaśmiałam się i weszłam do pokoju. Zamknęłam go i wskoczyłam pod kołdrę szybko zasypiając.
Rano gdy tylko się obudziłam wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam się przebrać. Włożyłam krótkie jeansowe spodenki, koszule w kratkę, a włosy związałam w koka przewiązując czerwoną bandamką. Na nogi włożyłam także czerwone conversy i właściwie byłam gotowa. Zbiegłam na dół siadając przy stole obok Justina. Cały czas mierzył mnie wzrokiem gdy ja pochłaniałam tosty.
-Przepraszam ty sie gdzies wybierasz ?- zapytał zirytowany.
-Tak..- mruknęłam.
-Gdzie?- pytał ironicznie.
-Do ogrodu pomóc przy zaczepianiu światełek.-odparłam kończąc śniadanie.
-Wybij to sobie z głowy..- mruknął ostro.
-Nie. Ide i chuj ci do tego.. Poza tym mam prawo zrobic chociaz raz to co chce...-Odpowiedziałam, a on zamilkł.
-Dobra... Ale bądź do 17.00. O 18.00 przychodzi fryzjerka i przyszykuje cię do przyjęcia.- Oznajmił, a ja pokiwałam głową. Wstałam od stołu i wręcz biegnąc udałam się na zewnątrz.
-Cześć Paul!- Krzyknęłam wchodząc do ogrodu i zauważając chłopaka. Ten się uśmiechnął kręcąc głową z rozbawienia.
-Nie myślałem, że cię puści..- zaśmiał się.
-Dziękuję, że we mnie nie wierzysz..-Mruknęłam.
-Ale skądże...- Odparł podnosząc ręce w geściw obronnym.
-Dobra, Dobra. Mów co mam robić bo mamy tylko 6 godzin.- Odpowiedziałam, na co kiwnął i zaprowadził mnie do fontanny. Powiedział abym przyozdobiła ją lampkami. Od razu się za to wzięłam. Gdy już skończyłam zaczęliśmy wieszać światełka na krzakach i wszystkim co możliwe. Cały czas przy ttm rozmawialiśmy, śmieliśmy się i wygłupialiśmy. Było świetnie do póki nie zaczęłam się z niego nabijać. Chwycił wąż ogrodowy i zaczął lać z niego wode prosto na mnie. Uciekałam jak najszybciej mogłam, ale niewiele to dawałam podbiegłam do chłopaka wyrywając mu wąż i lejąc wodę na niego. Śmieliśmy się jak głupi do czasu aż woda nie przestała lecieć. Spojrzeliśmy na siebie i zaczęliśmy się rozglądać.
-Nie przeszkadzam?- Usłyszeliśmy głos za sobą. Był to Justin. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym co może się stać.
-Panie Bieber.-Paul podniósł się skinając głową.- My właśnie skończyliśmy..- Odpowiedział spoglądając na mnie.
-Dobrze.. Mam nadzieje, że wszystko będzie działać. Teraz możesz iść do siebie..- Mruknął ozięble Justin.
-Dobrze proszę Pana.- Powiedział Paul.-Do widzenia panno Wood.-Mruknął po czym odszedł. Wstałam z ziemi i spuściłam głowę bojąc się reakcji Justina.
-Miałaś być na 17.00 a jest już po..-Mruknął.
-Przepraszam..- Powiedziałam.
-Cokolwiek.. Potem o tym pogadamy.- Odparł ozięble, po czym ruszyliśmy do domu. Czekała już fryzjerka i styliści. Ok...czyli cały wieczór i noc męczarni. Po godzinie byłam gotowa. Na głowie miałam starannie zaplecionego warkocza, a na sobie miętową sukienkę. Westchnęłam schodząc po schodach na gigantycznych szpilkach. Na dole czekał Już Justin. Miał na sobie biały garnitur. Wyglądał strasznie seksownie.. Czy ja to powiedziałam?! Cokolwiek.
-Możemy iść?- zapytał chwytając mnie pod ramię.
-Jasne..-Odparłam i ruszyliśmy witać tłumy. Było to strasznie męczące ale gdy przyszła rodzina O'Connel wszyscy się śmieliśmy i ogólnie dobrze bawiliśmy. Podeszłam do stolika i wzięłam kieliszek szamlana siadając na ławce w ttm samym miejscu co w nocy.
-Piękny widok prawda?- zapytał Justin.
-Tak, jest cudny...- Powiedziałam.
-Bardzo jesteś zmęczona?- zapytał marszcząc brwi, podczas gdy ja sączyłam szampana.
-Nie, nie jest tak źle jak myślałam..- zaśmiałam się.
Nagle Justin się odwrócił i wstał spoglądając na mnie nerwowo.
-Cholera...- Mruknął spuszczając głowę.
-Co się stało?- zapytałam.
-Moja ciotka tu jest.. Musze cie jej przedstawić.. Jak cos to zgadzaj sie ze wszystkim co powiem ok?-zapytał, na co kiwnęłam głową. Wstałam i spojrzałam przed siebie. Ujrzałam znajomą sylwetkę. Jednak nie mogłam przypomniec skąd znam tego człowieka. Nagle jednak sie odwrocił a moje ciało zdrętwiało. Patrzyłam przed siebie stojąc w miejscu. Nagle ktoś wyrwał mnie z transu.
-Emily?! Co sie stało?- zapytał Justin.
-On tu jest..- Odparłam drżącym głosem.
-On? Czyli kto?- pytał zirytowany.
- Mój Alfons..- Odparłam, a jego szczęka lekko opadła. Oczy nagle się powięszyły. Ja natomiest drżałam. Tak cholernie się boję...

Od Autorki: Yay i jest... Nwm czy was to zaciekawi ale bedzie sie dzialo ;) no i Thx ZA 11 KOMENTARZY!!! Jesteście wielcy.. No zaczela sie szkola wiec rozdzialy beda co czwrtek chyba ze bede miala wiecej czasu czy cos... Jezu nie wierze ze juz 10.. Mam prosbe zeby kazdy kro czyta zostawil komentarz. Dla was to chwila a dla mnie motywacja do dalszej pracy..To chyba tyle..pis joł <3