czwartek, 27 marca 2014

*Chapter Twenty Four*

Po ciemnym, pustym korytarzu rozchodziły sie ciche odgłosy kapania. Justin przemierzał ciemności w całkowitym zdezorientowaniu, rozglądając się po bokach i odwracając aby upewnić ,że nikt go nie śledzi. Przyśpieszył tempo marszu, który zamienił się po chwili w bieg. Teraz był już pewny. Wiedział , że tu są. Że przyszli po niego zapłacić mu za wszystkie jego przewinienia. Wiedzieli, że to wszystko jego wina. Wiedzieli o wszystkich jego sekretach i o jego ciemnej stronie. Nie dali sie zmylić miłym uśmiechem lub łapówką. To sprawiło, że Bieber bał sie ich najbardziej. Justin jeszcze raz odwrócił się do tyłu i ujrzał je. Dusze tych, którym zawinił. Dusze, które wiedziały o wiele więcej niż my wszyscy. Chłopak potknął się o pròg w przejściu do następnego pokoju. Wpadł do środka i zamknął drzwi. Czuł, że teraz jest już bezpieczny. Powoli uniósł głowę, a jego serce przyśpieszyło tempa.
-Czekałeś na nas? -Wyszeptały chórem blade kobiety, całe we krwi. Na rękach miały kajdany, a nogi związane sznurami.
-Nie! -Krzyknął Bieber kuląc się w kącie. Kobiety jednak z łatwością zmierzały do niego.- Odejdźcie! -Powiedział zrozpaczony czując na sobie ich dłonie. Zaczęły rozszarpywać jego ubrania, po czym zrzucały z niego kolejne warstwy odzienia..

-Panie Bieber!- Mężczyznę zbudził dość realistyczny głos. Zerwał się na równe nogi i rozejrzał dookoła. Zauważył tylko drobną pielęgniarkę stojącą przed nim.
-Tak? -Zapytał uspokajając oddech i przecierając twarz dłonią.
-Wszystko w porządku? Krzyczał pan..- Mòwiła spokojnie gładząc jego ramię dłonią.
-Tak.. Dziekuję..- Powiedział posyłając jej jeden ze swoich czarujących uśmiechów. Kobieta spuściła zawstydzona głowę i powoli odeszła. Justin przeczesał swoje rozczochrane włosy dłonią i podszedł do automatu z kawą. Kupił jedną i pijąc ją udał się pod salę, gdzie leżała Emily. Spała spokojnie, a na jej wcześniej pobladłą z bólu twarz wstąpiły kolory. Była podłączona do urządzenia kontrolującego pracę jej serca. Jest młoda, ma zaledwie 18 lat, a już poroniła. To nie było dla niej bezpieczne. Justin natomiast mało przejmował się tym co miało się stać z nią dalej lub też już się stało. Gdy usłyszał od lekarza 'dziewczyna poroniła' wszystkie jego problemy zniknęły, a on mógł żyć jak dawniej. Jego zachowanie jest egoistyczne ale czego spodziewać się po 19 letnim milionerze, do którego należy pół miasta. Mało tego, milioner ten posiada wiele mrocznych sekretów ,a jeden z nich przyjdzie nam poznać już w krótce. Justin stał przed salą patrząc na Emliy przez cienką szybę. Jedyne czego teraz żałował, to że nie może poznać jej myśli. Z zamyśleń wyrwał go dźwięk telefonu. Wyciągnął z kieszeni swojego iPhone'a i odebrał.
-Bieber.- odezwał się, tak jak zwykle następnie czekając na odpowiedź.
-To ja Channel..-odezwała się jego sekretarka.
-Coś się stało? -Zapytał zdezorientowany.
-Chciałam ci tylko przypomnieć, że masz spotkanie z właścicielem firmy, która z nami konkuruje.-powiedziała wesoło. Justin wziął głęboki wdech,a następnie wyrzucił powietrze z płuc.
- O której? -zapytał oschle pragnąc tylko potrzebnych mu informacji.
-Za dwie godziny.- Odpowiedziała, na co Bieber przewrócił oczami.- ale nie musisz się spieszyć. Przygotowałam już wszystko i ustaliłam kto ma ci pomagać.- chłopak trochę się rozluźnił.
-I jak ja mam ci sie odwdzięczyć? - westchnął opadając na jedno z krzeseł.
-Tak jak zwykle..-wymruczała.
-Czyli zostajemy po godzinach, a ja zafunduje ci kolejny niezapomniany orgazm...- wyszeptał popuszczając zacisk krawatu.
-Już nie mogę się doczekać..-cicho się zaśmiała. Justin przewrócił oczami.
-Ja też..- mruknął po chwili się rozłączając. Nie lubił Channel, irytowała go ale również nie musiał jej o nic prosić. Dziewczyna sama rozkładała przed nim nogi. Regularnie z nią sypiał co trzymali w tajemnicy tak bardzo to ukrywając, że ten pół roczny romans nie miał jeszcze okazji się wydać. Bieber oblizał usta i dopił kawę, następnie wyrzucając papierowy kubek do kosza. Poprawił kołnierz swojej marynarki i udał do wyjścia ze szpitala. Stanął na zewnątrz biorąc głęboki wdech czystego i świeżego powietrza. Wyciągnął z kieszeni kluczyki od swojego Fishera i podszedł do niego, następnie otwierając. Nie skupiając się na niczym innym niż na spotkaniu, ruszył prosto do firmy. Zajęło mu to niewiele czasu, ze względu na to, że szpital leżał zaledwie 15 kilometrow od.  ,,Bieber Company". Mężczyzna zajechał pod wieżowiec i wysiadł, udając się prosto do swojego gabinetu. Mijający go ludzie witali go skinieniem głowy lub po prostu stali sparaliżowani bijącą od niego władczością. Jego wizyta wstrzymała jakikolwiek ruch albo szmer w firmie. Dopiero po zamknięciu za sobą drzwi, Bieber wprowadził tam ponownie życie. Justin rzucił swoją teczkę na kanapę i opadł na wygodnym krześle. Przeczesał włosy dłonią w tym samym momencie słysząc pukanie do drzwi.
-Wejść! -Powiedział z pokerową twarzą, całą swoją uwagę skupiając na drzwiach.
-Wszyscy już na pana czekają. - Powiedziała wesoło Channel.
-Już idę.- Odpowiedział chłopak zabierając wszystkie potrzebne dokumenty i idąc z nią do sali konferencyjnej. W tym samym czasie Emily zdążyła się obudzić. Mało tego dziewczyna nawet nie pomyślała o Justinie. Powód tego był prosty. Chwilę po wyjściu chłopaka do dziewczyny przyjechał nikt inny jak Paul. Idealnie zapełniał cały jej czas, rozśmieszając lub po prostu szczerze z nią rozmawiając. Nie wszyscy jednak mieli tak miły poranek. Bieber musiał się bardzo namęczyć aby zdobyć poparcie zebranych. Ostatecznie jednak nie udało mu się wykupić wszytkiego co należało do konkurencji. Był jednak na tyle sprytny aby zrobić z tych kilku budynków nowe kopalnie złota. Wiedział, że swoją ciężką pracą da radę wykrzesać z tego chociażby ostatnie pieniądze. W razie niepowodzenia- co zapewne się nie zdarzy- zawsze miał pod sobą pół miasta. Po całym spotkaniu zmęczony ale również zaspokojony seksualnie, przez swoją sekretarkę, Bieber wyszedł z budynku, a chłodne, wieczorne powietrze uderzyło w jego nozdrza. Zaciągnął się nim i przystanął na chwilę aby zapalić papierosa. Oparł się o ścianę i zaciągnął dymem, po chwili go wypuszczając, a ten z kolei utworzył wokół niego opadającą "chmurę". Palenie go odstresowywało i pozbawiało  wszelkich emocji, rozluźniało go. Zaciągał się raz za razem sprawiając, że papieros zaczął się zmniejszać, a po chwili całkowicie się wypalił. Justin rzucił go na ziemię i przydeptał po czym wsiadł do auta i skierował się do szpitala. Z mniejszym już zapałem zaparkował samochód na szpitalnym parkingu i uprzednio przeglądając się w lusterku, wysiadł. Zamknął auto i poprawił krawat, następnie równym i pewnym krokiem idąc do budynku. Z łatwością przemknął do sali gdzie znajdowała się Emily. Czekała tam na niego jednak niespodzianka. Niczego nieświadomy Bieber uniósł głowę aby po chwili doznać szoku. Dziewczyna się śmiała, mało tego, nie była sama. Justin bardzo szybko rozpoznał w młodym mężczyźnie swojego ogrodnika. Przymknął powieki i delikatnie uśmiechnął. Znowu poczuł to samo co kilka lat temu. Sam nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo tęsknił za tym uczuciem. Czy była to nienawiść, zazdrość lub chęć zemsty? Odpowiedź na to pytanie znał tylko on. Z gracją przekroczył próg sali, a oczy Paula i Emily spoczęły na jego sylwetce.
-Witam. - Powiedział chłodno Bieber opadając na fotel, znajdujący się obok łóżka dziewczyny.
-Co tu robisz? -Dziewczyna zmarszczyła czoło. Justin przymknął powieki starając się nie krzyczeć.
-A nie powinno mnie tu być? Skoro zwykły ogrodnik może sobie tutaj wchodzić to ja tym bardziej. - Wysyczał siedząc niewzruszenie w fotelu.
-Justin nie mów tak o nim..-Zaczęła dziewczyna co oczywiście zostało jej przerwane.
-A jak mam mówić? Gdyby nie ja prawdopodobnie zaćpał by się gdzieś na ulicy.- Prychnął Justin.
-Nie znasz go! -Oburzyła się dziewczyna, ponieważ komentarz uraził także i ją. Jej przeszłość była bardzo podobna do tej Paul'a.
-Ty tym bardziej.-Warknął unosząc się.- Więc ty-wskazał na dziewczynę- Zamknij się i czekaj na wypis, a ty- wskazał na Paul'a- wypierdalaj. Nie sądzę żebyś uporał się z całą robotą, którą ci dałem. No chyba, że ktoś inny ma zająć twoje miejsce.-zakpił wychodząc z sali. Zacisnął szczękę idąc po wypis dla Emily.
-Stój! -usłyszał za sobą krzyk
-Myślisz, że ujdzie ci to na sucho?!- krzyczal Paul idac do niego.
-O co ci chodzi człowieku... lepiej stąd idź i zajmij się trawnikiem..- Zaśmiał się Bieber i odwrócił z zamiarem oddalenia się. Poczuł jednak jak ktoś popycha go na ścianę. Uniósł głowę zauważając przed sobą ogrodnika.
-Dobrze wiem, że to twoja sprawka.- Warknął.
-Bingo! a teraz stąd spieprzaj.- warknął odpychając go, a ten uderzył o ścianę.
- O wszystkim powiem. Zginiesz w pierdlu skurwysynie! -Krzyknął co spowodowało, że Justin'owi puściły nerwy.
-Myślisz, że kim jesteś żeby mnie pouczać, hmm? -Przycisnął go do ściany.-Lepiej trzymaj się ode mnie z daleka i nie wtykaj nosa gdzie nie potrzeba.-Mocno scisnal jego szyje i uderzyl jego glową o ścianę.
-Gra dopiero sie zaczyna.-Mruknal odchodzac.

sobota, 22 marca 2014

*Chapter Twenty Three*

No One’s POV
Justin wszedł na korytarz pełen, oczekujących na swoją kolej pacjentów. Na samym jego końcu siedziała Emily, trzymając w dłoniach biały, plastikowy kubek z wodą.
Chłopak z trudem przełknął ślinę, czuł jakby coś utknęło w jego gardle. Co ciekawsze wcale nie było to poczucie winy. W sumie to nawet jeszcze niczego nie zrobił. Lecz zamierzał, a jego jedynym zmartwieniem była świadomość, że cały plan może się wydać. Mocniej zacisnął dłoń znajdującą się w kieszeni marynarki, w której to też trzymał tabletki. Wziął głęboki oddech i podszedł do dziewczyny.
-Zbieramy się.- Mruknął oschle, idąc do wyjścia. Dziewczyna zerwała się i poszła za nim.
-Tylko tyle masz mi do powiedzenia?! -Powiedziała na tyle głośno aby niektórzy ludzie zwrócili głowy w ich stronę. Justin przymknął powieki odrzucając od siebie chęć uderzenia jej za ten ton. Podszedł do niej i położył dłonie na jej biodrach. Nachylił się nad nią, a jego gorący oddech obijał się o jej szyję co spowodowało, że wzdrygnęła się.
 -Nie tym tonem suko. I nie przy ludziach. Nie mam ci nic więcej do powiedzenia. Teraz masz udawać, że wszystko jest okej. Jeszcze jedna akcja, a policzę się z tobą w domu i chuj mnie obchodzi, że jesteś w ciąży. Zrozumiano?-Wyszeptał. Dziewczyna przerażona niepewnie skinęła głową. -Świetnie. A teraz grzecznie oddasz pocałunek.- Zanim dziewczyna zdążyła odpowiedzieć Justin zaatakował jej usta swoimi brutalnie je dociskając. Nie mając wyboru, Emily delikatnie rozchyliła wargi z czego skorzystał Justin, wsuwając tam język. Owinął go wokół jej i lekko pociągnął. Następnie odsunął się i splótł palce ich dłoni, wychodząc z nią na zewnątrz.
-Grzeczna dziewczynka.- Szepnął prowadząc ją do zaparkowanego nieopodal auta. Wsiadł i zaczekał aż ona to zrobi po czym ruszył. W głowie miał wiele myśli,a jego ręce zaczęły się pocić. Wiedział, że już za chwile jego misja dobiegnie końca. Mknął przez ulice szybciej niż zazwyczaj. Pogrążony w myślach ominął kilka ulic, którymi mógłby dojechać szybciej. Jednakże jego czas i tak był dobry. Drogę na ogół zajmującą około godziny, przebył w niecałe 30 minut. Z piskiem opon zahamował przed domem i wysiadł, trzaskając drzwiami. Poczekał aż brama się zamknie i zasłoni jego podwórze. Cały dom ogrodzony był wysokim żywopłotem co chroniło jego prywatność- nie zapominając także o jego mrocznych sekretach. Przeciągnął się i wszedł do domu nie zwracając uwagi na Emily, która szła za nim. 
-Witaj Alyson...-Powiedział przechodząc obok kuchni i udając się od razu na górę. Nie rozmawiał już z nikim więcej. Po prostu wbiegł do swojego pokoju i zamknął za sobą drzwi. Jednym ruchem jego silnej ręki zrzucił z biurka wszystkie rzeczy i usiadł na krześle. Swoje ręce oparł na blacie, na który postawił szklany pojemnik z tabletkami. Patrzył na nie, swoją głowę podpierając rękoma.Czy to właśnie było to czego chciał? Sam nie znał dokładnej odpowiedzi na to pytanie. Wiedział jednak ,ze musi to zrobić, a on sam jest na tyle zniszczony aby nie mieć wyrzutów sumienia. Schował proszki z powrotem do kieszeni marynarki i poluzował krawat, ciężko wzdychając. W tym samym czasie Emily leżała na łóżku i przeglądała lokalną gazetę. Nie spodziewała się tego, co za chwile miało się wydarzyć. Póki co plan Justina miał ogromne szanse na sukces. Po około godzinie chłopak zszedł na dół, przebrany w zwykłe ciuchy. Bez garnituru, czy krawatu jak miał w zwyczaju. Przeczesał swoje, niedawno ścięte, włosy dłonią i oparł się o blat w kuchni. Krzątała się po niej Alyson, a Justin obserwował uważnie każdy jej ruch.
-Coś się stało?- Zapytała kobieta zauważając to.
-Nie, czemu?- Justin posłał jej jeden ze swoich udawanych uśmiechów, które zawsze odbierane były jako prawdziwe.
-Stoi pan tak i mnie obserwuje..- Powiedziała rozbawiona.- Spokojnie, robię tylko kolacje i zapewniam pana, że trucizny tutaj nie dosypie..- zaśmiała się cicho wracając do pracy.
-Och Alyson dobrze wiesz ,że nie to miałem na myśli..- Udał rozbawionego, wewnętrznie wywracając oczami.
-A teraz poważnie. Potrzebuje pan czegoś?- Zapytała chowając niektóre produkty z powrotem do lodówki.
-Nie, tak tylko przyszedłem ale widzę, że przeszkadzam...-Oblizał usta wychodząc z kuchni.- Miłego gotowania!- Krzyknął wchodząc po schodach na górę. Niektórym mogłoby się wydawać ,że Justin zszedł na dół tylko po to aby się przejść. Nic bardziej mylnego. Justin Bieber w każdym swoim ruchu ma ukryty jakiś cel. Tak było i tym razem. Sprawdził co przygotowuje Alyson aby pomyśleć do czego podrzucić Emily tabletki. Położył się na łóżku myśląc, a po jakimś czasie szeroko uśmiechając. Miał kolejny genialny pomysł, z którego był dumny. Postanowił podrzucić je do soku. Sam natomiast będzie pił wino, którego nie można ciężarnej Emily. Głośno odetchnął i podciągnął rękawy swojej bluzy kładąc na kolanach laptopa i ponownie rzucając się w wir pracy. Było to dla niego normalne. Rzadko kiedy zajmował się czymś innym niż praca czy spotkania biznesowe. Oczywiście na drugim miejscu był seks. Coś od czego Justin był uzależniony i coś co już dawno powinien leczyć. I leczył, do czasu gdy nie spotkał Emily... i nie postanowił zabrać jej do swojego domu. Po tym wszystko zakończył, a w jego planach na przyszłość nie ma powrotu na terapie. Po kilku godzinach pisania umów i innych dokumentów wstał z łóżka i przeciągnął się. Oblizał usta podchodząc do biurka i zabierając z niego tabletki. Wiedział ,że są teraz sami w domu, a Alyson i Mark pojechali na zakupy tak, jak to mieli w zwyczaju. Wyszedł z sypialni i zbiegł na dół po schodach. Na stole stała już gotowa kolacja, a obok talerzy napełnionych jedzeniem dwie szklanki z sokiem. Justin rozejrzał się po pomieszczeniu i zabrał je wymieniając na kieliszki. Do swojego wlał wina, a do jej soku malinowego. Uprzednio odstawiając swój kieliszek aby ich nie pomylić, wyciągnął pojemnik z tabletkami i otworzył go. Patrzył raz na kieliszek, raz na swoją drżącą rękę. Cały czas zastanawiał się czy dobrze robi. Po raz pierwszy w swoim życiu poczuł coś... czego do tej pory nie znał. Oblizał usta ignorując to i powoli przechylając pojemnik. W tym samym momencie usłyszał jak ktoś biegnie po schodach. Wystraszony chciał zabrać rękę znad kieliszka ale jedyne co z tego wyszło to wsypanie do niego, z pewnością, więcej niż dwóch tabletek. 'Kurwa' pomyślał chowając pozostałości do kieszeni i patrząc na kieliszek, w którym nie było już śladu po tabletkach. Zacisnął szczękę, a jego oczy ponownie biły chłodem. Uniósł głowę i zobaczył Emily, która siadała do stołu. Wziął do ręki jej kieliszek i postawił przed nią.
-Proszę. -Powiedział, a nawet bardziej wymamrotał, siadając na przeciwko niej.
-Nie, dziękuję nie mogę pić alkoholu..- Powiedziała odsuwając go od siebie.
-Tam jest sok ja mam wino.. - Powiedział biorąc do ręki widelec.
-W takim razie dziękuję. - Powiedziała unosząc kieliszek do ust i biorąc łyka.- Dobry..- Powiedziała uśmiechając się lekko do Justina. Ten natomiast odwzajemnił go, chwile potem spuszczając wzrok na swój talerz. Wszytko poszło zgodnie z planem. Zaczął powoli jeść co chwilę zerkając na Emily, która niczego nie świadoma spokojnie piła sok, tym samym uśmiercając swoje dziecko.
-Masz jakieś plany na jutro? - Zapytał spoglądając na nią.
-Nie.. czemu pytasz?- Odpowiedziała marszcząc czoło.
-Bo chcę zabrać cię do firmy żebyś mi trochę pomogła.. -Odpowiedział spokojnym tonem jakby nic się nie stało.
-Jasne. Z chęcią pójdę.. -Dziewczyna posłała mu uśmiech. -Mam tylko nadzieję ,ze nie będzie tam tel blondyny..- Przewróciła oczami biorąc do ust kawałek mięsa.
- Nie polubiłyście się, prawda?- Zapytał Justin szeroko się uśmiechając.
-No niestety nie.. -Odpowiedziała Emily, na co Justin się zaśmiał.
-Będzie, musi być jest dobra w tym co robi dlatego jej nie zwolnię. Ale postaram się żebyście się jutro prawie wcale nie widziały.. -Odpowiedział biorąc łyk wina.
-Ok..- Dziewczyna wzruszyła ramionami i skończyła swój posiłek.- Mogę już iść?- Zapytała patrząc na Justina.
-Tak? czemu się mnie o to pytasz?- Zaśmiał się odnosząc ich talerze do kuchni.
-W sumie to sama nie wiem... Jak coś to będę w salonie.- Odparła, na co skinął głową. Wsadził talerze do zmywarki i wyrzucił tabletki z kieszeni do zlewu, tam je spuszczając. Cicho westchnął i poszedł do salonu gdzie zastał Emily oglądającą jakiś film.
-Co oglądasz?- Zapytał siadając obok niej.
Nie wiem w sumie... dopiero się zaczął.. -Wzruszyła ramionami.
-Okey... -Chrząknął Bieber i oparł się wygodnie. Po jakichś 30 minutach drzwi się otworzyły i można było usłyszeć głos Alyson.
-Emily, kochanie mogłabyś nam pomóc?- Zapytała kobieta.
Jasne!- Odpowiedziała dziewczyna zrywając się z kanapy i biegnąc jej na pomoc.
-Będziesz ze mną wykładać zakupy?- Zapytała ściągając swój płaszcz.
-Tak.. tylko gdzie one są?- Uśmiechnęła się do niej.
-Już idą.. -Wskazała na Marka i Paul'a niosących zakupy. Dziewczyna uśmiechnęła się widząc chłopaka. Dawno z nim nie rozmawiała, a zdążyła go polubić. Ten uśmiechnął się do niej i postawił torby na ziemi.
-Pomóc wam? -Zapytał Alyson, podciągając rękawy.
-Jasne..- Odpowiedziała wykładając pierwsze produkty na stół. Wszyscy pomagali Alyson najpierw wykładać, a następnie chować rzeczy do szafek. No może wszyscy oprócz Justina, który siedział na kanapie i dalej oglądał filmy. W pewnym momencie Emily zrobiło się niedobrze. Odbiegła od reszty po chwili czując ogromny ból w podbrzuszu.
-Kurwa.-jęknęła przewracając się na ziemie i zwijając z bólu. Wszyscy, którzy obecnie pracowali podbiegli do niej. Dziewczyna zwijała się z bólu, krzycząc przy tym. Justin spojrzał na zegarek i uśmiechnął się.
-Bingo.. - Szepnął i wstał, po chwili wybiegając z salonu.
-Co tu się dzieje?!- Splunął odpychając innych.
-Emily... coś jest nie tak! -Krzyknęła. Justin spojrzał na dziewczynę i obserwował ją, powoli wyciągając telefon. Wybrał numer do szpitala.
-Proszę pana... Ona krwawi!- Krzyknął Paul wskazując na powiększającą się na podłodze plamę krwi. Justin odwrócił się i spokojnie zaczął mówić.
- Proszę karetkę na 7th Down Street ciężarna kobieta zaczęła krwawić.- Powiedział i rozłączył sie wracając do panikujących pracowników.

Od Autora: długo nie było rozdziału ale tududududm jest. Dziękuję za komentarze i wow.. nabiliście ponad 40 000 wejść. SO GRATEFUL! I dodam jeszcze że nareszcie doczekaliśmy się zwiastunu... który dodam wkrótce... bo jest mały problem i autorkę tego dzieła proszę żeby zgłosiła się do mnie na tt bo ja za cholerę nie znajdę jej w interakcjach sorry XD. To chyba na tyle. Paul powrócił = drama is coming. (Liczę na komentarze bo wiem ,że możecie zebrać ich naprawdę sporo.)

poniedziałek, 3 marca 2014

Chapter Twety Two 2/2

 Proszę przeczytajcie notkę pod rozdziałem xo

No One's POV
Podczas gdy zadowolony i dumny z siebie Justin tryumfował, Emily płakała skulona w rogu swojego ogromnego pokoju. Nie była pewna tego co robi i bała się tego, co przyniosą następne dni. Ciągle brała pod uwagę nieobliczalność Justina. Poza tym nie chciała zostać matką. Nie była na to gotowa, a nawet jeśli tak myślała to musiała być w błędzie. Nie wiedziała jak zająć się dzieckiem a nawet teraz nie mogła liczyć na wsparcie Justina.Otarła podpuchnięte oczy i podniosła się. Wyszła na korytarz i zauważyła ,że Justin musi być na dole. Nigdy nie zostawiał uchylonych drzwi od sypialni gdy w niej przebywał. Zacisnęła swoją drobną dłoń w pięść walcząc z pokusą, wejścia tam. Uczucie jednak wygrało. Zdjęła swoje wysokie szpilki i na palcach weszła do jego pokoju. Rozejrzała się i uważnie podeszła do łóżka. Sama nie wiedziała czego szuka. Była przerażona i niepewna wszystkiego co robi. Chciała jak najszybciej stamtąd wyjść. Wtedy jednak stwierdziła ,że weźmie sobie jakąś książkę. Chwyciła pierwszą lepszą z półki i równie szybko wróciła do swojej sypialni. Zamknęła drzwi na kluczyk i rzuciła książkę na łóżko. Czuła się jak gówno, więc postanowiła wziąć długą i relaksującą kąpiel... Przynajmniej miała nadzieję ,że taka będzie. Podczas gdy Emily starała się zapomnieć o ostatnich wydarzeniach, Justin w spokoju jadł kolację i jak to miał w zwyczaju żartował z Alyson.
 -Panie Bieber.. Wiem ,że to nie moja sprawa ale coś się dzieje miedzy panem a Emily? Chodzi ostatnio taka nieobecna... często płacze..- Powiedziała Alyson spoglądając na Justina , który lekko się napiął.
-Też to zauważyłem. Nie mam pojęcia jest zamknięta, a ja nie wiem jak do niej dotrzeć...- Udał smutek. Co jak co ale Justin Bieber był mistrzem kamuflażu i udawanych emocji. W sumie było to jedną z jego zalet. Mógł kłamać ile wlezie, a i tak nikt by tego nie zauważył.
-Dobrze... ja spróbuję z nią porozmawiać... może to coś pomoże..- Patrzyła na niego mówiąc to.
-Dziękuję Alyson..- Sztucznie się uśmiechnął i odwrócił, przewracając oczami. Skierował się na górę do swojego pokoju, gdzie postanowił wziąć kąpiel. Przeciągnął się idąc przez sypialnię i wchodząc do łazienki. Jak zwykle zatrzymał się przed lustrem i spoglądając w nie przeczesał swoje gęste włosy. Głośno wypuścił powietrze z ust i odkręcił gorącą wodę pod prysznicem, podczas gdy on sam zaczął pozbywać się ubrań. Był nieświadomy tego co właśnie działo się za ścianą, która dzieliła jego sypialnię i sypialnię Emily. Dziewczyna właśnie leżała na łóżku z telefonem w dłoni, przeglądając portale społecznościowe. Przeciągnęła się i odkręciła ręcznik, którym była owinięta. Naga, udała się do garderoby po pidżamę. Gotowa do snu zgasiła światło i usiadła na łóżku, następnie zapalając małą lampkę, stojącą na szafce nocnej. Oparła się wygodnie i zakryła kołdrą, biorąc w ręce książkę, którą zabrała z pokoju Justina. Westchnęła spoglądając nas nią. Nie różniła się praktycznie niczym od innych. Miała skórzaną okładkę w starym stylu, kartki, zakładkę.. coś co posiadała każda książka. Jedyna różnica polegała na braku tytułu. Przykuło to uwagę dziewczyny. Nigdy nie spotkała się z książką bez tytułu. Zmarszczyła czoło i otworzyła ją po chwili żałując, że ją wzięła. Na środku pierwszej strony, pochyłym pismem, pisało:

,,Pamiętnik Justina Biebera. Jeżeli nie jesteś jego posiadaczem radzę ci go odłożyć."

Dziewczyna zamknęła go szybko i z trudem przełknęła ślinę. Czuła jak jej serce przyspiesza swój rytm. Przymknęła powieki próbując odsunąć od siebie chęć przeczytania chociażby jednej strony.Ostatecznie pragnienie wygrało. Ponownie wyciągnęła pamiętnik spod kołdry i otworzyła na pierwszym wpisie.

Poniedziałek, 1 marca 2012r.

Pamiętniku... w sumie nie wiem czy właśnie tak powinienem zaczynać wpisy... ale trudno. Nazywam się Justin Bieber i mam 18 lat. Słysząc 18 lat każdy myśli ,,O nierozsądny i głupi dzieciak, który myśli ,że wszystko mu wolno" Otóż nie. Może i jestem "dzieciakiem" ale napewno osiągnąłem na ten czas więcej niż ktokolwiek mógłby sobie wymarzyć. Jestem miejscowym biznesmenem, do którego należy połowa miasta. Większość firm jest moja, a ja można by powiedzieć.. "śpię" na forsie.  Dzisiaj są moje urodziny ,więc jak zaplanowałem to właśnie tego dnia zawrę umowę z pierwszą uległą. To dobra zabawa... jej cierpienie będzie sprawiało mi ogromną przyjemność. Jestem zimnym skurwielem,któremu zależy tylko na seksie. Ale powiem jedno. Jest mi z tym cholernie dobrze!

Informacja, którą znalazła na pierwszej stronie spowodowała ciarki na całym jej ciele. Wypuściła drżący oddech i rozejrzała się aby upewnić , czy aby napewno jest w pokoju sama. Przeleciała kilka kartek do przodu na jeden z najkrótszych wpisów.

Czwartek, 15 kwietnia 2012r.

Nie piszę tu systematycznie ale to dlatego, że albo zapominam, albo mam dużo roboty.. lub też jestem po prostu leniwy. Tak jak pisałem Elena była moją pierwszą uległą... Tak, BYŁA. W tym momencie jestem na etapie negocjacji z kolejną. Elena była uparta i kilka razy mnie okłamała. Chyba myślała, że połączy nas miłość, a ja zmienię się pod jej wpływem. Nic z tego. Skończyła w mojej piwnicy..martwa... Ale spokojnie nie jestem zabójcą.. Po prostu użyłem metody psychologicznej. Wykończyłem ją psychicznie, a ona sama zadała sobie cios nożem, prosto w serce. Jedyny minus był taki, że zrobiła to na moich oczach, a ja musiałem później sprzątać. Dzisiaj "wypróbuję" Evę. Mam nadzieję, że będzie ostra..

Emily pokręciła głową nie dowierzając temu co przeczytała. Nigdy nie pomyślała, że Justin byłby zdolny do opisywania takich rzeczy.. mało tego... że w ogóle go to nie ruszało i uważał to za coś normalnego. Przeczesała włosy dłonią i otworzyła pamiętnik mniej więcej w połowie.Zastanawiała się czy powinna to czytać... ale wiedziała, że jest już za późno. Ten wpis był stosunkowo niedawno dodany. Ale również najgorszy...

Środa, 4 Czerwca 2013r.

Kurwa, kurwa, kurwa. To jedyne co mogę powiedzieć. Pierdolona szczeniara doprowadziła mnie szału. Od początku wiedziałem ,że wzięcie tak młodej dziewczyny na uległa był głupim pomysłem. Szmata próbowała uciec. Mało tego. Wrzeszczała, że jestem mordercą i inne gówna. To prawda z mojej ręki zginęło kilka kobiet ale czy to powód żeby nazywać mnie MORDERCĄ? Tym bardziej ,ze same mnie o to prosiły. Wręcz błagały o śmierć. Gdyby tego jeszcze było mało jakimś dziwnym cudem wydostała się z piwnicy gdzie ją przetrzymywałem. Wbiegła z kawałkiem szkła do mojego gabinetu i pierdoląc na mnie przeróżne głupoty podcięła sobie żyły. Widział to Mark. Kurwa.... Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Na całe szczęście nie przejął się tym... mało tego pomógł mi pozbyć się jej ciała i wszystko zatuszować. To było trochę... za wiele. Nawet jak dla mnie. Chyba znudziło mi się bycie Panem... Od jutra idę na terapię. Może to mi w czymś pomoże...

Emily zaczęła przekręcać kartki ale niczego więcej nie znalazła. Czuła jak jej ciało drżało, a żołądek się zaciska. Schowała pamiętnik Justina w łóżko i zgasiła lampkę. Bała się ,ze spotka ją to samo co inne dziewczyny. Wiedziała jednak ,że jest od nich silniejsza..i nie da się mu zniszczyć. Po jakimś czasie zasnęła. Justin jednak siedział do świtu nad papierami i rozliczeniami poszczególnych firm. Zmęczony zasnął z głową na biurku. Obudził się dopiero koło południa. Przebrał się w czysty garnitur i spakował wszystko do teczki. Zszedł na dół i usiadł przy stole.
-Dzień dobry Alyson..- Powiedział popijając swoją mocną kawę.
-Dzień dobry Panie Bieber. Jak się spało?- Zapytała z uśmiechem, stawiając przed nim drożdżówkę.
-Szczerze to prawie wcale nie spałem..- Westchnął przecierając twarz dłonią.
-Stanowczo za dużo Pan pracuje..- Kobieta westchnęła, wycierając blat w kuchni.
-Nikt tego za mnie nie zrobi...-Wzruszył ramionami i złapał kolejnego łyka kawy... jeżeli można było nazwać to kawą. Było piekielnie gorzkie i mocne. Zapewne w tym tkwiła magiczna moc napoju, która stawiała na nogi nawet najbardziej zmęczonego człowieka.
-Może powinien pan załatwić sobie jakiegoś zastępce... lub drugą sekretarkę?- Zaproponowała kobieta,
-Dobrze wiesz ,ze nie lubię zmian..- Mruknął wypijając do końca i chwytając drożdżówkę.
-No tak... Woli się Pan przemęczać i faszerować tymi pomyjami.- Wskazała na kubek.
-Dokładnie.- Zaśmiał się cicho i pomachał jej wychodząc z domu. Kobieta tylko pokręciła głową i zabrała pusty kubek aby go zmyć. Chwilę po Justinie na dół zeszła Emily. Miała na sobie letnią sukienkę w drobne kwiatki i baleriny. Włosy miała rozpuszczone i cicho nucąc usiadła przy stole.
-Widzę ,ze masz dzisiaj dobry humor kochanie..- Powiedziała Alyson uśmiechając się do niej szeroko.
-Jak najbardziej Alyson..- Odpowiedziała Emily posyłając jej szczery uśmiech.
-Cieszy mnie to. Ostatnio byłaś strasznie przygnębiona..- Powiedziała patrząc na nią.
-Każdy miewa gorsze dni...- Odpowiedziała wzruszając ramionami.
-No tak...- Odpowiedziała, [podczas gdy telefon Emily wydał charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości. Dziewczyna otworzyła smsa.

Od:Justin
Mam nadzieję ,ze się wyspałaś. Bądź gotowa na 15. Przyjadę i ruszamy na misję.

Dziewczyna cicho zaśmiała się na określenie "misja". Wahała się nad tym czy odpisać ale po chwili namyśleń zdecydowała się to zrobić.

Do:Justin
Jaką misję?

Od:Justin
Zobaczysz :)

Pokręciła rozbawiona głową i schowała telefon do torebki, następnie odkładając ją na krzesło. Zjadła śniadanie i wróciła na górę. Do przyjazdu Justina zostały jeszcze dwie godziny. Miała więc sporo czasu dla siebie. Zeszła na dół do salonu i włączyła telewizor. Oglądała film, a wydawać by się mogło długi czas szybko dobiegł końca, w chwili gdy usłyszała trzask drzwi frontowych wyłączyła wszystko i wyszła na korytarz.Justin odkładał swoją teczkę na stół i wycofał do kuchni gdzie nalał do szklanki wodę i zaczął ją pić.
-Hej..- Powiedziała niepewnie podchodząc do niego.
-Hej... Gotowa?- Zapytał odstawiając szklankę i luzując krawat.
-Jasne.. możesz mi powiedzieć gdzie teraz jedziemy?- Zapytała biorąc do ręki torebkę.
-Nie.. dowiesz się jak będziemy na miejscu.- Odpowiedział z szerokim uśmiechem i wskazał aby szła przodem.
-Ugh.. nie lubię niespodzianek..- Mruknęła otwierając drzwi.
-Więc będziesz musiała polubić...- Odpowiedział idąc za nią. Wsiedli do auta i ruszyli. Emily cały czas pamiętała to, co przeczytała w nocy. Bała się Justina ale udawała, ze wszystko jest w porządku. Jeśli wydało by się.. byłoby już po niej. Czas dłużył jej się w nieskończoność lecz tak naprawdę cała podróż trwała 15 minut. Wszystko przebiegło normalnie. Emily zdziwiła się ,że Justin przyprowadził ją do ginekologa, a nawet ,ze wszedł z nią do środka. Jednak cała ta bańka minęła po jednym pytaniu lekarza.
-Czyli usuwamy je?- Zapytał wyłączając urządzenia. Emily zerwała się i spojrzała na zadowolonego z siebie Justina.
-Tak.
-Nie.- Powiedziała Emily zaraz po Justinie co sprawiło, ze chłopak napiął się. Posłał jej mrożące spojrzenie ale i to nie podziałało.
-Nie, nie chcemy...- Powiedział Justin i uśmiechnął się do lekarza.
-Dobrze w takim razie zapiszę was na kolejną wizytę..- Powiedział zapisując coś w swoim laptopie. Podał Emily kartkę z zaleceniami i pożegnał się z nimi.
-Emily zaczekasz na zewnątrz? Musze jeszcze załatwić z lekarzem kilka spraw biznesowych..-Wytłumaczył, na co dziewczyna skinęła głową i wyszła.
-Co za baba...- Warknął, na co lekarz podniósł się.
-No nie należy do łatwych...- Westchnął.
-Ta...- Mruknął chłopak zakładając ręce na szyi.
-To oznacza ,ze druga opcja?- Zapytał lekarz podając mu tabletki.
-Jaką mam pewność ,ze to zadziała?- Zapytał.
-Dużą... Jedna wystarczy ale możesz dać dwie.. Wtedy nie ma szans... poza tym płód jeszcze się w pełni nie rozwinął..- Powiedział lekarz.
-Okej...- Westchnął Justin chowając je do kieszeni.- Dzięki..- Mruknął wychodząc do dziewczyny. Justin nie miał żadnych zahamowań. Ustalił ,ze dziecko ma się nie urodzić i nie dopuści do tego żeby stało się inaczej. Pytanie tylko czy tabletki podziałają ze stu procentową pewnością tak, jak mówi lekarz.

Od Autora: Przepraszam ale zachorowałam i leżałam na łóżku, a następnie wyjechałam na cały tydzień i dopiero wczoraj wróciłam.... Dziękuję za te 11 komentarzy ! + Zbierajcie komentarze także pod tym rozdziałem bo w następnym bedzie się działo :D Jak myślicie Justin da jej te tabletki czy nie ? :D 

PS: Znacie kogoś kto robi szablony bo aż mi oczy wypala jak na to patrze hahaha.
PS2: Może ktoś chciałby zrobić zwiastum? :D Najlepsze zamieszczę w zakładce "zwiastuny" Która powstanie jeżeli wy je zrobicie ahahah.
PS3: Piszcie jakieś ciekawe ff w zakładce Inne Opowiadania i zapisujcie się w Informowanych :D




*Chapter Twenty Two* 1/2

Co to wszystko do cholery miało znaczyć? Rozumiem, zapomniał albo ja go uwiodłam ale kurwa dobrze wiedział co robi. Uniosłam się i przeczesałam włosy dłonią. Może jednak było to jakieś rozwiązanie. Może wtedy Justin dałby mi pieprzony spokój. To była myśl, która wywołała uśmiech na mojej twarzy. Podeszłam do Justina i spojrzałam mu w oczy szeroko się uśmiechając.
-Mam nadzieję ,ze będę w tej pieprzonej ciąży, a ty już przyzwyczajaj się do roli ojca skurwysynie.- Wysyczałam prosto w jego twarz. Widziałam jak jego szczęka się napina, a prawa pięść unosi.- Dalej! Uderz ciężarną! Pokaż jakim kutasem jesteś!- Wykrzyczałam ponownie w jego twarz. Chwycił mnie mocno za włosy i docisnął do ściany.
-Nie dam ci tej satysfakcji pieprzona zdziro.- Warknął puszczając mnie i wychodząc z pokoju. Przy okazji udało mu się trzasnąć bardzo mocno drzwiami. Dziwię się ,że jeszcze nie wypadły z zawiasów. Oszołomiona i z mieszanymi uczuciami osunęłam się w dół i po prostu zaczęłam płakać. Sama nie wiem jakie to były łzy szczęścia?- Możliwe, w końcu mam szansę na minimalnie normalne życie, smutku?- Moje życie nadal jest jedną wielką kupą gówna, złości?- Napewno. Myślę też, że odegrała tu znaczną rolę bezradność i fakt, iż nie wiedziałam co dalej robić.

Justin's POV

Jestem wkurwiony, mało tego jestem w tym momencie zdolny, pójść tam i ją zajebać gołymi rękami. Wcale nie bawił mnie fakt, że mogę mieć bachora. Nie lubię dzieci. Nigdy ich nie lubiłem i myślę , że w najbliższym czasie się to nie zmieni. Poza tym taki szczyl może wszystko zepsuć. Nigdy w takich układach nie miałem problemów. Kobiety były mniej lub bardziej uległe ale zawsze udawało się to jakoś załatwić. Nigdy jednak nie pomyślałbym, że trafi mi się dziwka, która nie dość, ze ciągle będzie się stawiać to zajdzie w ciążę. Mam pieprzoną nadzieję , ze nie będzie, a wtedy dodatkowo ją zerżnę. Warknąłem zirytowany i zrzuciłem wszystko co znajdowało się na moim biurku. Usiadłem w fotelu za nim i wybrałem numer znajomego lekarza.
-Halo? Cześć Robin z tej strony Bieber.- Zacząłem, na co głos po drugiej stronie od razu się odezwał.
-Cześć Justin! Coś się stało, że dzwonisz tak późno?- Zapytał. Słyszałem w jego głosie zmartwienie, chociaż wiem ,ze było udawane. Utrzymywał ze mną przyjazne stosunki tylko dlatego, że kilka miesięcy temu przejąłem klinikę , w której pracuje. 
-W sumie to nic wielkiego. Zależy mi jak zwykle na dyskrecji.- Chrząknąłem podchodząc do drzwi i sprawdzając  czy aby napewno nikt się nie kręci.
-Ma się rozumieć.- Powiedział podchodząc do tego jak do każdego zlecenia, które mu daje.
-Chciałbym abyś zrobił kartę na imię i nazwisko Emily Wood. Ma 18 lat. Dopisz jej jakieś standardowe choroby, badania nie wiem to ty jesteś lekarzem. Jeżeli jutro do ciebie zadzwonię podłożysz tą kartę doktorowi Peterson'owi. Rozumiesz?- Wyszeptałem do słuchawki.
-Tak.. Justin tylko... Zdajesz sobie sprawę ,ze doktor Peterson jest od aborcji?- Zapytał z nutką niepewności w głosie.
-O to chodzi.- Powiedziałem.- Liczę na ciebie.- Dodałem i rozłączyłem się. Czułem się już trochę rozluźniony. Przeciągnąłem się i uśmiechnąłem wiedząc, że już to wygrałem. Żegnaj gówniarzu.

No One's POV

Podczas gdy zadowolony i dumny z siebie Justin tryumfował, Emily płakała skulona w rogu swojego ogromnego pokoju. Nie była pewna tego co robi i bała się tego, co przyniosą następne dni. Ciągle brała pod uwagę nieobliczalność Justina. Poza tym nie chciała zostać matką. Nie była na to gotowa, a nawet jeśli tak myslała to musiała być w błędzie. Nie wiedziała jak zająć się dzieckiem a nawet teraz nie mogła liczyć na wsparcie Justina.Otarła podpuchnięte oczy i podniosła się. Wyszła na korytarz i zauważyła ,że Justin musi być na dole. Nigdy nie zostawiał uchylonych drzwi od sypialni gdy w niej przebywał. Zacisnęła swoją drobną dłoń w pięść walcząc z pokusą, wejścia tam. Uczucie jednak wygrało. Zdjęła swoje wysokie szpilki i na palcach weszła do jego pokoju. Rozejrzała się i uważnie podeszła do łóżka. Sama nie wiedziała czego szuka. Była przerażona i niepewna wszystkiego co robi. Chciała jak najszybciej stamtąd wyjść. Wtedy jednak stwierdziła ,że weźmie sobie jakąś książkę. Chwyciła pierwszą lepszą z półki i równie szybko wróciła do swojej sypialni. Zamknęła drzwi na kluczyki i rzuciła książkę na łóżko. Czuła się jak gówno, więc postanowiła wziąć długą i relaksującą kąpiel... Przynajmniej miała nadzieję ,że taka będzie. Podczas gdy Emily starała się zapomnieć o ostatnich wydarzeniach, Justin w spokoju jadł kolację i jak to miał w zwyczaju żartował z Alyson.
-Panie Bieber.. Wiem ,ze to nie moja sprawa ale coś się dzieje miedzy panem a Emily? Chodzi ostatnio taka nieobecna... często płacze,..- Powiedziała Alyson spoglądając na Justina , który lekko się napiął.
-Też to zauważyłem. Nie mam pojęcia jest zamknięta, a ja nie wiem jak do niej dotrzeć...- Udał smutek. Co jak co ale Justin Bieber był mistrzem kamuflażu i udawanych emocji. W sumie było to jedną z jego zalet. Mógł kłamać ile wlezie, a i tak nikt by tego nie zauważył.
-Dobrze... ja spróbuję z nią porozmawiać... może to coś pomoże..- Patrzyła na niego mówiąc to.
-Dziękuję Alyson..- Sztucznie się uśmiechnął i odwrócił, przewracając oczami. Skierował się na górę do swojego pokoju, gdzie postanowił wziąć kąpiel.

Od Autora: Przepraszam ,zę połowa dwójka będzie jutro dziś mam pilny wyjazd i nie zdążę więcej. Przepraszam.