piątek, 20 czerwca 2014

*Chapter Twenty Eight*



Emily's POV
Kropelki deszczu uderzały o maskę samochodu ,gdy mijaliśmy kolejne uliczki i byliśmy o krok od spotkania z rodzicami Justina. Zerknęłam w bok lustrując go wzrokiem by móc stwierdzić czemu jest taki spięty. Panowała dziwna cisza co nie było naturalne dla nas obojga, a w przestrzeni było wyczuwalne napięcie. Nie byłam do końca przekonana czy to moja wina ale coś mi podpowiadało, że właśnie tak było. Poprawiłam swoją sukienkę i założyłam nogę na nogę co wyraźnie zirytowało Justina. Zresztą jak wszystko w tym momencie. Chciałam zapytać Marka jak długo jeszcze będziemy jechać ,ale zrezygnowałam czując szarpnięcie oznaczające koniec trasy. Odpięłam pasy i wysiadłam z auta, czekając na Justina. Mężczyzna wysiadł zaraz po mnie i zamknął drzwi.
- Zadzwonię po Ciebie.. -Mruknął do Mark’a i wziął mnie pod rękę, udając się w stronę domu rodziców.
-Nie musiałeś być dla niego taki oschły..- oznajmiłam patrząc na jego zaciśniętą szczękę.
-Musiałem. - Powiedział tym samym tonem co do Mark'a. Zdenerwowało mnie to. Od zawsze wiedziałam ,że jest zmienny lecz ostatnio przechodzi moje najśmielsze oczekiwania.
-Co się z tobą dzieje, huh? - wbiłam w niego spojrzenie, które wskazywało na moje zirytowanie.
-Nie twój zasrany interes..- warknął, a drzwi otworzyła jego matka. Całe szczęście, że to zrobiła w innym wypadku powiedziałabym coś czego później bym żałowała.
-Dobry wieczór..- Powiedziałam do kobiety, uśmiechając się do niej.
-Witajcie kochani..- Na jej twarzy rozprzestrzenił się szeroki uśmiech ,a jej oczy zabłyszczały gdy zobaczyła stojącego obok mnie Justina.
-Cześć mamo..- Powiedział zachowując się bardzo spokojnie co utwierdzało mnie w przekonaniu ,że jest to najbardziej zmienny i bipolarny człowiek na świecie.
-Cieszę się, że przyszliście.. -uśmiechnęła się szeroko wpuszczając nas do środka.
-My również Alice. Dziękujemy za zaproszenie. - skinęłam głową i rozejrzałam się po domu. W środku było pełno ludzi. Nie dziwiło mnie to jednak. Państwo Green czyli adopcyjni rodzice Justina są dosyć znani nie tylko w okolicy ale i w całym mieście. Zdziwił mnie za to fakt, że drzwi otwierała Alice ,a nie jej mąż, który sami ich zaprosił na swoje urodziny. W tej samej chwili gdy miałam zapytać gdzie jest ojciec Justina, poczułam mocny uścisk na ramieniu. Uniosłam głowę i zobaczyłam zaciśniętą szczękę oraz zimne spojrzenie Biebera. Odszedł ze mną na bok, gdzie nie było ludzi.
-Posłuchaj mnie kurwa. Od teraz słuchasz się mnie.- próbowałam wyrwać się z jego uścisku.
-Co cie kurwa napadło? -Spojrzałam na niego zmieszana.
-Nic. -Mruknął wyciągając z kieszeni maskę.- Masz.. -podał mi ją, a sam założył drugą.
- Od teraz trzymasz maskę przez cały pieprzony czas. Najlepiej nie gadaj z nikim ale jeśli będziesz musiała to nie opowiadaj o niczym co nie może wyjść z poza naszego domu.. - mruknął, po czym poszedł zostawiając mnie samą. Gdy zginął w tłumie, powoli ruszyłam w poszukiwaniu Jake'a czyli jego ojca. Uważnie rozglądałam się i przyglądałam wszystkim mężczyznom lecz zadanie nie było takie proste, ze względu na to, że każdy z nich miał maskę. Westchnęłam biorąc od kelnera kieliszek szampana i odwracając się. Nagle poczułam jak moje ciało zderzyło się z innym. Uniosłam głowę i.. bingo! Przede mną stał Jake Green czyli osoba, której szukałam.
-Emily?- Zapytał uśmiechając się szeroko.
-Jake.. -Odwzajemniłam ten uśmiech i przywitałam z nim uściskiem.
-Jak udało ci się zaciągnąć tu mojego syna?- Zaśmiał się cicho, patrząc na mnie.
- Łatwo nie było..- delikatnie się zaczerwieniłam. Jake musiał to zauważyć, bo głośno się zaśmiał.
-Dobrze, rozumiem...- Uśmiechnął się i rozejrzał.- Nie wiesz przypadkiem gdzie jest moja żona?- Zapytał marszcząc brwi.
-Nie mam pojęcia..- Pokręciłam głową.- Justin też gdzieś zniknął.
- Pewnie są razem w ogrodzie..- Wywnioskował, wzruszając ramionami.- Nie ma co im przeszkadzać.
-Dokładnie- Oblizałam usta i dopiłam szampana.
-Chodź pomożesz mi witać gości..-Wziął mnie pod rękę i ruszył w stronę drzwi.

Justin’s POV

Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze ze swoich płuc aby się zrelaksować. Może i pomysł matki na spacer po ogrodzie nie był taki zły? Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłem jednego, zaciągając się dymem.
-Wiesz, że nie lubię jak palisz?- Matka wbijała we mnie swoje surowe spojrzenie myśląc ,że jakoś to na mnie zadziała albo przynajmniej go zgaszę. Zaśmiałem się gorzko i ponownie zaciągnąłem tym razem dmuchając jej dymem w twarz.
-Trudno..- Uśmiechnąłem się i szedłem dalej, paląc swojego papierosa.
-Zawsze jesteś taki arogancki?- Zapytała idąc obok mnie.
-Raczej tak… - Mruknąłem i kopnąłem leżący na ścieżce kamień.
-Jestem twoją matką  mógłbyś mi okazywać chociaż trochę szacunku…-Powiedziała patrząc mi w oczy.
-Nie jesteś moją matką i nigdy nią nie byłaś. Adoptowaliście mnie tym samym wciągając w największe gówno jakie mogło spotkać małe dziecko.- Warknąłem.
-Skąd mogliśmy..- Nie dałem jej skończyć.
-Mówiłem wam… Cały czas wam mówiłem ale zwalaliście wszystko na moją wyobraźnię. Mało tego. Ojciec zlał mnie twierdząc ,że kłamię.- Wskazywałem na kobietę palcem cały czas utrzymując na niej zimne spojrzenie.
-Justin my nie mieliśmy pojęcia, ze ona może taka być..- Miała łzy w oczach.
-Wiesz co? Bóg miał racje nie dając wam dzieci ale wy musieliście zrobić mu na złość i posunąć się do adopcji. Nie nadajecie się do wychowywania dzieci. Byliście chujowi, a jedyna osoba, która mnie wychowała to Alyson.- Wyminąłem ją idąc dalej i nerwowo zaciągając się papierosem.
-Dlaczego taki jesteś Justin? Zamknięty w sobie.. jest w tobie tyle agresji… - Mówiła idąc za mną.
-Zapytaj Isabel. Na pewno się tu dziś pojawi.-Prychnąłem i poszedłem dalej po chwili siadając na ławce.
-Nieważne.. nie chce się z tobą kłócić…- Usiadła obok mnie.
-Już to zrobiłaś..- Odparłem zrzucając wypalonego papierosa na ziemię i przydeptując go. Matka zmierzyła mnie wzrokiem. Przewróciłem oczami i podniosłem go, wyrzucając do kosza i ponownie siadając na ławce.
-Jak wam się układa z Emily?- Spojrzała na mnie oczekując odpowiedzi.
-Dobrze.. – Oblizałem usta patrząc przed siebie. ‘Oczywiście, ze dobrze tylko ty musisz to wszystko spierdolić Bieber. Jak zawsze’ Pomyślałem.
-To się cieszę. Emily to wspaniała dziewczyna. Pasujecie do siebie..- Powiedziała to, a w jej głosie można była wyczuć szczerość. Czyżby miała rację? Ja i Emily… Jesteśmy zupełnymi przeciwieństwami. Ona jest roztargniona, ciesząca się życiem. Nigdy nie patrzy na konsekwencje. Żyje w swoim własnym świecie pełnym fantazji. Ja natomiast jestem typem realisty. Nie bawią mnie jakieś głupoty. Najważniejszy jest dla mnie biznes i dyscyplina oraz posłuszność- coś czego nie ma Emily.
-Powiedzmy..- Odpowiedziałem poprawiając swoją marynarkę.
-Coś się stało?- Zmarszczyła czoło.- Dziwnie się dzisiaj zachowujecie… jeżeli to przez to ,ze ja poprosiłam ją aby cię tu zaciągnęła to nie bądź zły na nią tylko na mnie..- Mówiła szybko.
-Nie mamo, to nie przez to… Po prostu nie czuję się w tym domu najlepiej… sama wiesz dlaczego. Emily chyba to wyczuwa ,a ja muszę ją od siebie odsuwać aby nie dowiedziała się za dużo.- Wytłumaczyłem.
-Chodzi ci o Isabel? – Skinąłem głową.- Wisz, ze kiedyś będziesz musiał jej powiedzieć?
-Tak, wiem. Ale nie sądzę ,że jest na to wszystko gotowa. Postaram się zachować to dla siebie na tak długo jak będę mógł.- Powiedziałem spoglądając na nią.
-Rozumiem.. – Odpowiedziała i potarła ramiona.- Idziemy do domu? Robi się chłodno..- Powiedział wstając.
-Jasne..- Odparłem idąc za nią do budynku. W środku było znacznie cieplej a z głośników wydobywała się muzyka klasyczna, która niemal wszędzie towarzyszyła mojemu ojcu. Rozejrzałem się po pomieszczeniu wzrokiem szukając Emily. Przyglądałem się tańczącym parom aby znaleźć dziewczynę. Po kilku minutach wytężania swojego wzroku dostrzegłem ją stojącą przy drzwiach z moim ojcem i witającą gości. Jestem wdzięczny ojcu ,że zajął się nią, a ona nie miała okazji rozmawiać z niektórymi osobami. Powolnym krokiem ruszyłem w ich stronę po drodze witając się ze znanymi mi gośćmi lub ‘rodziną’. Nienawidzę takich spędów. Nigdy nie czuję się na nich dobrze. Każdy przychodzi tylko po to aby dowiedzieć się nowych plotek, a później zmieszać niewinnych ludzi z błotem. Taka jest rzeczywistość w świecie biznesu, który jest jednym z najbardziej wywierających presję i irytujących zawodów. Przynosi natomiast duże pieniądze, sławę i uznanie. Pytanie tylko czy warto przechodzić przez to wszystko dla nic nieznaczących papierków albo monet. Podszedłem do Emily i zasłoniłem jej oczy dłońmi.
-Bu..- szepnąłem jej do ucha wyczuwając wkradający się na jej twarz uśmiech.
-Justin..- Zaśmiała się cicho i odwróciła się w moją stronę posyłając mi pytające spojrzenie.- Gdzie ty się podziewałeś?- Zapytała patrząc mi w oczy.
-Byłem w ogrodzie.. – Uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na ojca.- Dzięki ,że się nią zająłeś.
-Ktoś musiał..- Zaśmiał się i puścił mi oczko. Czasami mam wrażenie, ze Jake jest moim biologicznym ojcem. Jego myśli krążą wokół seksu, kobiet i biznesu zupełnie tak samo jak moje. Z wyjątkiem faktu, iż Jake nigdy nie podpisywał ze swoimi kobietami umów no i się ustatkował.
-No tak.. Bardzo się obrazisz jak porwę Emily?- Zakręciłem dziewczynę wokół jej własnej osi i uśmiechnąłem się.
-No nie wiem… zabieraj póki moje serce jeszcze jest w całości..- Zaśmiał się trzymając rękę na piersi. Wyszczerzyłem się i zabrałem Emily na parkiet.
-Cóż za zmiana nastroju Panie Bieber..- Szepnęła do mojego ucha w momencie gdy położyłem dłonie na jej talii, zaczynając z nią tańczyć w rytm muzyki.
-To pani tak na mnie działa Panno Wood..- Odpowiedziałem uśmiechając się pod nosem.
-Miło mi to słyszeć..- Odpowiedziała zmysłowo, bawiąc się końcówkami włosów na moim karku.
-W takim razie mi również jest miło..- Odpowiedziałem zginając kolano i przechylając ją przez nie. Nagle muzyka ucichła, a mój ojciec stanął na środku razem z moją matką.
-Na rozpoczęcie balu tango!- Powiedział, a muzyka znów zaczęła płynąć. Ludzie stanęli wokół mojej matki i ojca, którzy tańczyli ten taniec jakby robili to od urodzenia. Chwilę później następne pary zaczęły się przyłączać. Uśmiechnąłem się i schyliłem przed Emily wystawiając w jej stronę dłoń.
-Zatańczy pani ze mną? - Zapytałem unosząc głowę.
-Oczywiście..- Posłała mi jeden ze swoich czarujących uśmiechów i podała mi dłoń. Wyprostowałem się i położyłem prawą dłoń Nadole jej pleców lewą splatając z jej i unosząc głowę powoli wykonując krok w lewo. Następnie kilka w przód, cały czas patrząc jej w oczy. Po kilku powtórzeniach powoli złączyłem nasze lewe stopy i obróciłem nas powtarzając poprzednie kroki, a  następnie ponownie obracając. Wysunąłem prawą nogę i delikatnie się nachyliłem, a Emily krzyżowała nogi sunąc wokół niej. Przestrzeń wokół nas wydawała się płonąć przez wspólne działanie na siebie naszych ciał. Jej kuszące oczy i moje pociemniałe tęczówki wpatrujące się wprost jej emanowały bijącym pożądaniem i chęcią przejęcia władzy nad drugimi. Ponownie wysunąłem prawą nogę, a Emily przeniosła się na prawo obracając się i idąc ze mną raz do przodu raz do tyłu w zależności od tego , w którą stronę się nachyliłem. Ponownie wróciłem do pierwszych kroków i wysunąłem nogę pomiędzy jej. Dziewczyna uniosła swoją i zgięła ja w kolanie przesuwając nią po moim udzie i opuszczając, aby wrócić do poprzedniej pozycji. Sunęliśmy przez parkiet widząc i czując tylko siebie nawzajem. Jakby nie było wokół nas nikogo innego. Lekko uniosłem nogę, a Emily energicznie uniosła swoją, a następnie przesunęła ją energicznie do tyłu, splatając z  moją. Prowadziłem ją przez parkiet, zatrzymując się na środku i kręcąc ją tak aby chodziła wokół mnie gdy ja kręciłem się powoli wokół mojej osi. Uniosłem dłoń wyżej jej pleców i przyciągnąłem jej ciało do swojego, przejeżdżając nosem po jej szyi. Ponownie wbiłem wzrok w jej oczy i ruszyliśmy poprzez parkiet. Powtórzyliśmy wszystko od początku do czasu aż muzyka zamilkła. Wszyscy zaczęli bić sobie nawzajem brawo. Uniosłem dłoń Emily i delikatnie musnąłem ustami jej wierzch, następnie odsuwając się i klaszcząc z resztą.
-Nie wiedziałam ,że tak dobrze tańczysz..- Powiedziała, gdy odsunęliśmy się od tłumu.
-Ty również mnie zaskoczyłaś, oczywiście pozytywnie..- Powiedziałem biorąc od kelnera dwa kieliszki i jeden podając jej.
-Dziękuję. – Uśmiechnęła się biorąc go ode mnie i zaczynając pić. Spojrzałem na zegarek.
-Zaraz powinna zacząć się aukcja, chodź..- Złapałem jej dłoń i poszedłem z nią do ogrodu gdzie zaczęli zbierać się już goście. Mój ojciec miał w zwyczaju robić aukcje na każde i imprez, a zebrano pieniądze w większości oddawać na cele dobroczynne. Wszyscy pomyślą ‘ Co za wspaniały człowiek’. Gówno prawda. Zaciera tym pobieranie łapówek i kantowanie ludzi na pieniądze. Jest bardziej sprytny niż wszystkim się wydaje.
Po chwili zaczęła się aukcja czyli najbardziej nudna i irytująca część imprezy. Każdy z bogaczy chciał pokazać jak dużo ma pieniędzy i cały czas podbijał stawkę. Nigdy mnie to nie interesowało i szkoda mi pieniędzy na jakiś bezwartościowy badziew. Pod koniec jak zwykle ojciec wystawia na aukcję moją matkę. To nie tak ,że moja matka jest sprzedana jak murzyn podczas handlu żywym towarem co jest zabronione i nieetyczne ale osoba, która ją wylicytuje tańczy z nią jeden taniec. Tym razem jednak ojciec nie zawołał mojej matki, natomiast patrzył na mnie i na Emily.
-Dzisiejszego wieczoru nastąpi pewna zmiana. Otóż zamiast mojej żony na aukcję pójdzie dziewczyna Justina, która sama się zaoferowała.. także Emily? Zapraszamy!- Nie bardzo dochodziło do mnie to co się działo. Zacisnąłem dłonie w pięści i obserwowałem jak Emily wchodzi na ‘scenę’ i staje obok mojego ojca.
-Więc Emily, jaka jest twoja cena początkowa?- Zapytała jej moja matka.
-600 dolarów.- Odpowiedziała patrząc na tłum.
- 600 Dolarów.- Uniósł tabliczkę jeden z biznesmenów.
-700!- Krzyknął ktoś z końca Sali. Ci frajerzy nie będą z nią tańczyć.
-800!
-900!
-1000!- Nagle nastała cisza.
-Tysiąc po raz pierwszy.. tysiąc po raz drugo tys…- Przerwałem mu.
-2000!- Uniosłem tabliczkę.
-2500!- Krzyknął ten sam facet. Wkurwia mnie.
-3000!- Krzyknąłem.
-3500!- Odpowiedział. Zacisnąłem szczękę.
- MILION!- Krzyknąłem i zrobiło się cicho. Mężczyzna usiadł.
-Milion po raz pierwszy, milion po raz drugi i milion po raz trzeci! Justin Bieber wylicytował taniec z Emily Wood!- Ojciec uderzył młotkiem, a Emily zeszła ze sceny. Co ja właśnie kurwa zrobiłem?
-Idę najpierw do łazienki..- Powiedziała i odeszła. No trudno .. stało się.
-Widzę ,że ją kochasz…- Usłyszałem za sobą znajomy, kobiecy głos. Pytanie tylko do kogo on należał. Zaśmiałem się cicho i odwróciłem, doznając szoku.
-Isabel?

Od Autora: Jest dodaje i po krzyku. Wiem że zajęło mi to dużo czasu ale nie miałam nawet jak dodawać. Musicie to też zrozumieć. Mam jeszcze szkołę i jest dla mnie ważniejsza od pisania ff. Więc darujcie sobie wyzywanie mnie od szmat itp. no bo sorki. Robie to bo chcę. to nie jest mój obowiązek. W sumie to miałam nie dodawać ale wiem ,ze nie wszyscy mnie obrażają itp więc czemu mają cierpieć za waszą bezmyślność. W przyszłym tygodniu dodam dwa rozdziały o podobnej długości or krótsze/ dłuższe. i na 30 rozdziale kończymy HTL tududududum. Ale tak jak wszyscy chcieli będzie Seqeal. Nazwa " How To Love Criminal" Tak więc No woman No cry. Tyle chyba z ogłoszeń. Chciałabym żebyście komentowali te ostatni rozdziały bo to naprawde pomaga. Kc xx