niedziela, 16 lutego 2014

*Chapter Twenty One*

Zupełnie nie wiedziałam co mam robić.  Justin stał obok wbijając we mnie swoje pełne gniewu spojrzenie, które tak dobrze znałam.  Odsunęłam się od chłopaka i złapałam Justina za rękę.
-Justin to nie tak jak myślisz...- Próbowałam się tłumaczyć ale najwyraźniej słabo mi to wychodziło, bo odepchnął mnie i zadał jeden mocny cios w twarz mężczyźnie, którego całowałam.-Justin nie!! -krzyczałam próbując go odepchnąć ale na marne. Nic do niego nie docierało. Ja natomiast, oberwałam na tyle mocno aby wylądować dobry metr od nich. Próbowałam wstać ale nie miałam siły. Zamiast tego zalewałam się łzami patrząc jak dwaj mężczyźni, którzy zapewne już zdążyli połamać sobie nosy- co wnioskowałam po płynącej z ich twarzy krwi- są rozdzielani przez ochronę. Patrzyłam i... Nie wierzyłam w to wszystko. Schowałam twarz w dłonie cicho szlochając. Nie chciałam na to wszystko patrzeć. Poczułam jak ktoś próbuje mnie podnieść. Uniosłam sie lekko i przez rozmazany od łez obraz ujrzałam ochroniarza. Nie byłam w stanie mu się wyrwać. Pozwoliłam aby zaniósł mnie do czarnej limuzyny, gdzie na drugim końcu siedział ocierający twarz Justin. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, patrzyłam na niego, a kolejne łzy wyciekały z moich oczu i spływały po policzkach. Lekko otworzyłan usta ale szybko je zamknęłam. W sumie to nie wiedziałam co powiedzieć. Zagryzłam suchniętą od słonych łez wargę i wbiłam wzrok w chłopaka.
-Co sie suko patrzysz!?-warknął posyłając mi mrożące spojrzenie.- Pozwoliłem ci kurwa!? - krzyczał. Nieśmiało pokręciłam głową bardziej szlochając, a moja warga drżała ze strachu. Ten człowiek był nieobliczalny i chyba to najbardziej mnie przerażało. Bieber wziął głęboki oddech i pociągnął mnie brutalnie ,za nogi do siebie. Moje ciało zatrzęsło się pod jego dotykiem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo jestem teraz wkurwiony.- wysyczał rozrywając moją bluzkę i zrzucając jej pozostałości na ziemie.- I wiesz ze musisz teraz ponieść karę.- Powiedział. Przycisnął guzik w drzwiach.- Mark, nie zatrzymuj się dopòki ci nie powiem.- Puścił go i posadził mnie sobie na kolanach.-Wiesz jak cholernie zazdrosny jestem?- pokiwałam głową.- I wiesz jak bardzo nie lubie gdy ktoś to u mnie wywołuje? -wysyczał.
-Ale my nie jesteśmy pa...parą.- Powiedziałam bardzo cicho. Napiął się.
-I co kurwa z tego!?- Wrzasnął.- Tylko ja mogę cię dotykać , tylko mój kutas może znaleźć się w twoim wejściu i tylko ja moge zerżnąć cie tak mocno, że nie będziesz w stanie chodzić.- wywarczał prosto w moją twarz, a jego oczy biły chłodem prosto w moje.
-Rozbierz sie..-powiedział wygodnie sie opierając i zrzucając ze swoich kolan na ziemie.
-ale..-zaczęłam.
-Rozbieraj sie kurwa!! -ponownie wrzasnął. Skuliłam sie powoli rozbierając. Gdy byłam już całkiem naga uniosl sie i uklęknął obok mnie na ziemi.-połóż się.- powiedział oschle. Zrobiłam co kazał i przełknęłam głośno śline. Justin zawisł nade mną, a jego zimny łańcuch opadł na moje piersi przez co syknęłam. Spuścił wzrok zauważając to. Zaśmial sie cicho i ściągnął go, następnie związując nim moje ręce. Swoimi umięśnionymi dłońmi rozsunął moje nogi i wsadził dwa palce w moje wejście. Głośno jęknęłam i wygiełam ciało w łuk. Wypchnęłam biodra w jego stronę prosząc o więcej. Wszystko działo się wbrew mojemu sercu i umysłowi ale moje ciało było mu całkowicie uległe. Za to właśnie go nienawidziłam, że nie mogłam mu sie sprzeciwić chociażby ze strachu. Z każdą sekundą jego ruchy były coraz intensywniejsze. Wiłam się pod nim w ekstazie. Czułam jak zaczyna podszczypywać moje ścianki i drażnić na miliony innych sposobów. Nerwowo zaczęłam zaciskać uda ale szybko je rozsuwał. Głośno jęczałam czując, że jestem blisko spełnienia. Wystarczyłoby kilka mocnych wsunięć i mogłabym dojść. Zamiast tego Justin wyrwał sie ze mnie i zostawił wijącą na podłodze. Nie wiedziałam co mam zrobić potrzebowałam dojść. Postanowiłam sama sobie pomóc jednak zorientowałam się, że mam związane ręce. Justin siedział nade mną przyglądając się temu z szerokim uśmiechem. Tymczasem ja czułam nienasycenie i dzine uczucie pustki. Zaciskałam uda i poruszałam biodrami nawet nad tym nie panując. Łzy zaczęły wypływać z moich oczu gdy chłopak cicho się śmiał.
-J-Justin... Proszę! -wyszlochałam patrząc na niego.
-Nie Emily. To jest twoja kara. Bede przerywał twoje orgazmy.- powiedział podczas gdy uczucie zaczęło ustępować.
-Jesteś takim skurwysynem -krzyknęłam gdy ten gwałtownie wsadził we mnie palc powtarzając poprzednie czynności włącznie z odsunięciem się od mnie i patrzeniem jak powoli zabija mnie tymi torturami. Płakałam pragnąc ukojenia, którego raz za razem mnie pozbawiano. Po kilku następnych razach byłam na skraju wytrzymałości. Miałam spuchniętą od płaczu twarz i rozmazany obraz.
-Mam nadzieje, że czegoś cie to nauczyło suko.- warknął.- Teraz cie zerżne.- Wychrypiał gwałtownie we mnie wchodząc. Krzyknęłam i zacisnęłam powieki. Wchodził w mnie całą długością, a jego pchnięcia były niesanowicie intensywne. Krzyczałam jego imie zaciskając się wokół jego kutasa. Poczułam jak we mnie dochodzi, gdy ja już drugi raz szczytowałam. Opadł obok mnie głośno dysząc.- Jeszcze jedna taka akcja i bede robil ci to przez kilka dni. -splunal zapinajac ponownie spodnie i rzucajac mi ubrania. W zasadzie to moją spódnicę i swoją skórzaną kurtkę.- Mark jedź do domu. Zawiadom Alyson, żeby przygotowała kolacje.- powiedział stanowczo i oblizał usta wyciągając fajki. Ja natomiast ubrałam się i usiadłam jak najdalej od niego. Zapalił jedną,zaciągnął się, a następnie wypuścił dym pozwalając aby ten rozszedł się po całym samochodzie. Zakaszałam odwracając głowę. Zauważyłam, że dojeżdżamy na miejsce. Gdy Mark zaparkował wysiadłam i jak najszybciej udałam się do domu. Przemknęłam niezauważalnie przez dom prosto do swojego pokoju. Zamknęłam się w nim i osunęłam po ścianie, zanosząc się płaczem. Miałam dość tego wszystkiego. Przeniosłam się na łóżko i zawinęłam kołdrą. Usłyszałam jak drzwi się otwierają. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina.
-Po co tu przyszedłeś? - Zapytałam pociągając nosem.
-Nie jadłaś nic od obiadu.- powiedział stawiając tacę x jedzeniem na stole.
-Nie jestem głodna.- mruknęłam.
-Masz jeść. Mam na głowie ważniejsze sprawy niż twoja anoreksja ,do której ci blisko.- powiedzial zdenerwowany.
-Dobrze już nie denerwuj sie tak. -przewróciłam oczami i wzięłam kubek. Justin pokiwał głową i wyszedł. Zjadm to, co mi przyniósł i wykąpałam się. Odświeżona leżałam w łóżku z telefonem w ręku. Po chwili usłyszałam trzask, a moje drzwi się otworzyły. Stał w nich rozczochrany i zdenerwowany Bieber.
-Mamy problem Emily.- Powiedzial pociągając za końcówki swoich włosów.
-Paparazzi dowiedzieli się o twojej bójce? - zaśmiałam się gorzko. Dobrze wiedziałam, że tak się to skończy.
-Gorzej Emily..... Nie zabezpeczyliśmy się.- O cholera.

Od Autora: Tak wiec tu du dum. Nastepnych rozdzialach bedzie sie dzialo. Tak wiem zaskoczenie i te sprawy. Zbierajcie komentarze a jestem zdolna napisac nastepny juz jutro. Ale ma byc ich duzo wiec kazdy komentuje. Kocham was <3

sobota, 15 lutego 2014

Informacje ;D

Wiem ze zawalilam i znowu czekacie 2 tygodnie wiec postanowilam wam to jakos wynagrodzic. Mianowicie zaczelam wlasnie ferie i jutro zamierzam dodac rozdzial. Malo tego. Jezeli bedziecie wspolpracowac (komentarze) to bede dodawala moze codziennie/co drugi dzien. (Moje takie skryte marzenie to 40 na HTL ale pewnie zaz tyylu was nie ma) wiecie to zalezy od ilosci komentarzy. Im wiecej tym lepiej dla was ;) a teraz inna sprawa. CZY JEST KTOS TAK BARDZO KOCHANY I DALBY MI NAMIAR NA OOBE ROBIACA SZABLONY ALBO SAM JE ROBI I MOGLBY MI ZROBIC???  (PISZCIE NA TT) CHODZI MI O OSOBE A NIE ADRES SZABLONIARNI ZEBYM ZAMAWIALA I ZAPEWNE NIE ZOSTALA WYBRANA BO 'Z BIEBEREM NIE ROBIMY'. SERIO JAKOS SIE ODWDZIECZE IDK. TO CHYBA NA TYLE. KOCHAM WAS!!!!

(jezu jak piszecie ze mna na tt i macie podjare to mi nie słodźcie mi bo wygladam potem jak niedojebany świstak. XD)

sobota, 1 lutego 2014

*Chapter Twenty*

Leżałam pod cienką warstwą materiału próbując uspokoić swój oddech. Seks z Justinem był bardzo przyjemny ale zarazem bardzo męczący. Pokłady energii tego mężczyzny są ogromne , a to skąd je czerpie jest dla mnie jedną wielką zagadką. Podobnie jak jego bipolarność, chamstwo oraz egoizm. Życie z nim jest wiecznym biegiem i staraniem się za nim nadążyć. To wszystko wygląda tak, jakby on sam przed czymś uciekał. Tylko przed czym? Odpowiedź na to pytanie, napewno nie łatwo będzie znaleźć ale postawiłam  sobie to, jako cel. I chociażby nie wiem co się działo wyciągnę to z niego. Powoli małymi krokami będę starała się dowiadywać o nim czegoś więcej niż tylko podstawowych informacji. Będę robiła to, do czego zobowiązuje mnie nasza umowa.... zaraz.. Ja jej jeszcze nie podpisałam.

*Rano*

Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Podniosłam się lekko i cicho ziewnęłam, przeciągając się. Zeskanowałam pokój, w którym byłam i przypomniało mi się wszystko co działo się w nocy. Nagle mój wzrok spoczął na- o dziwo- śpiącym obok mnie Justinie. Wyglądał inaczej niż zwykle. Jego zawsze idealnie ułożone na baczność włosy, tym razem opadały swobodnie na jego twarz, która także bardzo się różniła od tej, którą widziałam na codzień. Jego pełne malinowe usta były lekko rozchylone, a czekoladowe, zawsze pełne lodu i obojętności oczy zamknięte. Wyglądał słodko i niewinnie, zupełnie inaczej niż jest w rzeczywistości. W sumie może to być ostatnia chwila gdy widzę go takiego. Gdy tylko wstanie zapewne szybko włoży swoją "maskę" chłodnego i bezdusznego biznesmena. Powoli owinęłam się pościelą i wstałam z zamiarem udania się do swojego pokoju. Gdy tylko doszłam do drzwi zamiary te zostały pokrzyżowane przez zachrypnięty i niski głos Justina, który sprawił ,że przez moje ciało przeszły dreszcze.
-Czyżbyś mnie zostawiała?- Zapytał na co szybko się odwróciłam. Siedział na łóżku przeczesując swoje włosy dłonią.
-Mmmm No tak. Muszę wziąć prysznic i się przebrać..- Przygryzłam wargę wpatrując się w jego karcące spojrzenie.
-A czy pozwoliłem ci odejść?- Zapytał przechylając głowę na bok.
-N-nie..- Wyjąkałam spuszczając delikatnie głowę.
-Nie lubię jak ktoś robi coś takiego albo nie pyta o pozwolenie. Zdenerwowałaś mnie. Wiesz ,że musisz teraz zrobić coś, aby mnie uspokoić?- Zapytał, choć wiem ,ze było to tylko pytanie retoryczne. Oczywiście ,ze czegoś oczekiwał tylko obawiam się ,ze nie mam pomysłu jak załagodzić jego wybuchowy temperament.- Więc.. co proponujesz?- Zapytał unosząc jedną brew i figlarnie się uśmiechając.
-Co powiedziałby Pan na śniadanie.. do łóżka?- Również uniosłam jedną brew.
-Hmm to jest jakaś propozycja..A mam jakiś inny wybór?- Wyszczerzył się na co odpowiedziałam tym samym dodatkowo kręcąc głową. Westchnął wracając do swojej "pokerowej twarzy".- Dobrze więc.. Czekam na ciebie. -Powiedział na co puściłam mu oczko, a na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech. Zaśmiałam się pod nosem i wyszłam z jego pokoju kierując się do swojego. Wzięłam prysznic i przebrałam się w czyste ubrania, po chwili schodząc na dół do kuchni. Krzątała się po niej Alyson, przygotowując śniadanie, które zapewne było przeznaczone dla Justina.
-Dzień Dobry..- Powiedziałam z delikatnym uśmiechem, na co ona obdarowała mnie swoim.
-Dzień Dobry złotko. Nie wiesz może czy Pan Bieber już wstał?- Zapytała stawiając na stole jego ulubioną,mocną i nie słodzoną kawę.
-Um tak. Pomyślałam ,ze zaniosę mu śniadanie na górę. Niech dłużej sobie poleży zanim pójdzie do pracy..- Powiedziałam ukrywając prawdziwy powód, dla którego miałam zanieść je Justinowi.
-No dobrze..Zaraz wszystko przełożę na tacę..-Powiedziała odwracając się do szafki.
-Nie, dziękuję Alyson dam sobie radę. Ty zapewne masz jeszcze dużo roboty.-Powiedziałam zabierając jej sprzed nosa tacę i nakładając na nią talerze z jedzeniem.
-No dobrze.. Jak uważasz..- Westchnęła odchodząc w głąb domu. Ja natomiast ruszyłam po schodach na górę z załadowaną po brzegi tacą. Bałam się, aby tylko czegoś nie upuścić. Gdy wreszcie dotarłam do celu zapukałam delikatnie i weszłam do środka zastając widok najseksowniejszego mężczyzny na ziemi leżącego na łóżku ze swoją kamienną twarzą, który pracował przed laptopem.
-Przyniosłam śniadanie- Powiedziałam w przerwie między dźwiękami naciskanej klawiatury, co oderwało go na chwile od pracy. Delikatnie kiwnął w moją stronę i uśmiechnął ponownie spoglądając w monitor. Odstawiłam tacę na biurko i wskoczyłam na łóżko kładąc się obok niego.
-Co robisz?- Zapytałam patrząc mu przez ramię.
-Zestawienie kosztów jednej z lokalnych firm.. Mają spore zadłużenie z tego co widzę. Będę musiał się tam wybrać i zacząć negocjować cenę wykupienia ich. Jeżeli dobrze wszystko obliczyłem za kilka miesięcy gdy spłacę długi mogę zarabiać dwa razy więcej..- Mówił z wielkim przejęciem raz zerkając na monitor, a raz na mnie. Kiwałam głową, dając mu znak,że rozumiem co mówi ale będąc szczera... wszystko to jest dla mnie czarną magią. Uśmiechnęłam się na podekscytowanie Justina. Widać ,ze jego praca sprawiała mu przyjemność, a to przecież jest najważniejsze..Zapewne dlatego też jest tak dobry w swoim fachu.
-Czy ty czasem w ogóle odpoczywasz?- Zaśmiałam się cicho. Byłam ciekawa, ponieważ odkąd tu jestem ani razu nie widziałam go bez telefonu, papierów oraz laptopa.
-Jasne..- Spojrzał na mnie marszcząc czoło.
-Kiedy?- Zapytałam unosząc jedną brew. Myślał przez dłuższy czas po czym zaśmiał się cicho.-Właśnie..- Powiedziałam na wydechu.
-Ale mogę wziąć wolne kiedy tylko chcę.... Po prostu ostatnio pracujemy z jednym z największych koncernów..Muszę przy tym być. Nie może się nie udać. Dlatego wziąłem to na siebie i dzięki temu wiem ,że o wszystko mogę zadbać.- Tłumaczył gestykulując rękoma.Prychnęłam.
-To weź dzisiaj wolne..- Oblizałam usta patrząc na niego.
-Po co?- Zapytał wzdychając.
-Bo musisz odpocząć. Całymi dniami siedzisz tylko przed papierami, dokumentami, umowami i nie wiem co jeszcze. Zrelaksuj się człowieku, bo osiwiejesz..- Przewróciłam oczami.
-Może i masz racje..- Powiedział odkładając laptopa na stolik.
-Oczywiście ,ze mam racje.. -Powiedziałam podchodząc do tacki z jedzeniem.
-Dobra... Nie idę dziś do pracy..- Westchnął.
-I?- Zapytałam z szerokim uśmiechem.
-I? I co?- Zapytał zdezorientowany.

-Dobrze wiesz o co mi chodzi..- Oblizałam usta stawiając tackę na łóżku. Bieber przewrócił oczami.
-Wiem. Okey.. Niech ci będzie... Nie dotknę się dziś do niczego co wiąże się z pracą umowami i innym gównem..- Powiedział na wydechu.
-Okey..- Prawie pisnęłam. Justin natomiast zaczął jeść rogala z serem i popijać go swoją ohydną kawą, za którą zapewne płacił miliony.
-To.. co w takim razie robimy?- Zapytał przełykając i patrząc na mnie, po czym wziął następnego gryza. Wzruszyłam ramionami nie mając żadnego pomysłu.
-Kojarzysz zespół Six-Ninths?-Zapytał, na co zmarszczyłam czoło. Znałam kilka ich piosenek ale nigdy nie byłam nimi specjalnie zainteresowana. Ogólnie ich muzyka była dobra.
-Tak.. A mogę spytać o co chodzi?- Zapytałam , na co on złapał łyka kawy i spojrzał na mnie.
-Mają dziś wieczorem koncert w mieście. Jeżeli zadzwoniłbym teraz może udałoby mi się zdobyć bilety. Pytanie tylko czy chcesz iść..- Powiedział kończąc rogala.
-Jasne ,ze chcę!- Powiedział głośniej niż miałam w planach, na co delikatny uśmiech wpełznął na twarz Justina.
-Okey..-Wstał i zabrał swojego iPhone'a.-W takim razie daj mi chwile..- Powiedział wchodząc do gabinetu i zamykając się tam. Ja natomiast złapałam głęboki oddech i wybiegłam do swojego pokoju aby znaleźć coś, co mogłabym włożyć wieczorem. Po jakiejś godzinie miałam gotowy strój. Zostało mi tylko czekać na wyjście.

Około godziny osiemnastej czekałam przebrana, uczesana i umalowana na Justina. Zaskoczył mnie fakt, że nie włożył garnituru tylko zwykłe ubrania ,w których nie wyglądał na bogatego biznesmena tylko zwykłego chłopaka, który idzie na koncert. Delikatnie przygryzłam wargę na ten widok, po czym wzięłam głęboki wdech aby nie zwariować. Normalni ludzie możliwe ,że mdleliby na jego widok gdy miałby na sobie garnitur lecz ja widzę go tak codziennie, więc ten rzadki widok doprowadza moją wewnętrzną boginię do szaleństwa. Głupia suka. Uśmiechnęłam się do Justina i odwróciłam w stronę drzwi. Ten z kolei złapał moją rękę i zaprowadził mnie do Mark'a, który już siedział za kierownicą Range Rover'a. Wsiedliśmy na tył i zapieliśmy pasy, gdy ten ruszył.
-Więc.. zanim dojedziemy musimy uzgodnić kilka spraw..- Powiedział odwracając się w moją stronę.
-Mianowicie?- Zapytałam oblizując usta.
-Mianowicie, gdy tylko wysiądziemy otoczą nas tłumy paparazzi.- Powiedział na co pokiwałam głową.- Będą oni zadawać masę pytań. I uwierz nie będą to pytania 'Hej, jak się czujesz?' czy 'Jak masz na imię?' Będą zadawać najbardziej osobiste pytania oraz prowokować cię abyś powiedziała im to, co chcą usłyszeć.- Powiedział, a ja siedziałam słuchając uważnie każdego wypowiedzianego przez niego słowa.
-Musimy ustalić co będziesz odpowiadać. Wiesz, najlepiej jakbyś nic im nie mówiła ale różnie może się zdarzyć. Chciałbym abyś mówiła, że jesteśmy razem. Jeżeli zapytają cię o  prostytucję udawaj ,ze o niczym nie wiesz. To wystarczy. Nie mów nic innego.- Powiedział przeszywając mnie swoim lodowatym spojrzeniem.
-O..Okey..- Powiedziałam łapiąc oddech i siadając prosto. Dzięki Bieber, teraz się boję.
W przeciągu 20 minut byliśmy na miejscu. Przygryzłam wargę spoglądając na bruneta, który patrzył przez szybę.
-Zatrzymaj się Mark. Tu jest w miarę czysto..- Powiedział surowym tonem, na co auto się zatrzymało.- Czekaj na nas przy tylnym wyjściu.- Powiedział otwierając drzwi i czekając, aż ja wysiądę. W momencie gdy drzwi się za mną zatrzasnęły, a samochód odjechał usłyszałam biegnący tłum, aparaty i krzyki.
-Kurwa..- Warknął Bieber chwytając moją dłoń i w mirę szybkim krokiem udając się do budynku. Mieliśmy jednak do pokonania tłum szalonych paparazzi. Otoczyli nas z każdej strony zadając masę pytań.
-Jesteście parą?
-Dlaczego tak szanowany biznesmen jak Pan zadaje się z prostytutką?
-Mieszkacie razem?
-To coś poważnego?
-Jak się poznaliście?
-Czy Pan Bieber korzystał z Pani usług?
To był istny koszmar. Nie wiedziałam co mam robić. W pewnym momencie zostałam oderwana od Justina. Stanęłam po środku rozglądając się i szukając Justina ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Otaczający mnie tłum napierał na mnie do tego stopnia, że nie mogłam złapać powietrza. Wiedziałam ,ze muszę coś zrobić.
-Odsuńcie się!- Krzyknęłam nie panując nad tym. Zszokowany tłum odsunął się tak, że utworzył kółko, w którego środku stałam ja. Uspokoiłam swój oddech.
-Odpowie nam Pani na kilka pytań?- Zapytała pewna kobieta wyciągając w moją stronę rękę z mikrofonem.
-Jasne.Słucham.- Powiedziałam w myślach prosząc o to aby wreszcie zjawił się Justin.
-Czy Pani i Pan Bieber są parą?- Zapytała.
-Tak. Jesteśmy z Justinem razem.- Odpowiedziałam patrząc na kobietę. Cały tłum zerwał się i ponownie na mnie naparł zadając miliony pytań.
-Czy Pan Bieber wie ,ze jest Pani prostytutką?- Zapytał mężczyzna.
-Cóż za śmiałe określenie.- Zaśmiałam się gorzko.- Nie wiem skąd macie takie informacje ale z prostytucją nigdy nie miałam nic wspólnego. Dziękuję nie odpowiem na więcej pytań.- Powiedziałam próbując przedrzeć się przez tłumy, gdy nagle ktoś złapał moją dłoń i wyciągnął z tej dżungli, zaciągając do pustego pomieszczenia.Uniosłam głowę i zobaczyłam Justina.
-Nic ci nie jest?- Zapytał patrząc na mnie i dysząc.
-Chyba nie..- Odpowiedziałam biorąc głęboki wdech i siadając na kanapie.
-Teraz już wiesz dlaczego wole pracować i nigdzie nie wychodzę?- Zaśmiał się cicho siadając obok mnie. Pokiwałam delikatnie głową odwracając się w jego stronę.
-Ci ludzie są chorzy.- Powiedziałam przymykając powieki.
-Oni nie są chorzy. On właśnie w ten sposób zarabiają. Szukają sensacji. Oni nie chcą prawdy... Oni chcą czegoś co dobrze się sprzeda.. Czegoś, za co będą mieli kasę i uznanie w całej redakcji. Ich nie obchodzi człowiek, ani to czego dokonał. Interesują się tylko popełnionymi przez niego błędami. I choćby były niewielkie zrobią z niego kryminalistę. Dodadzą kilka zdań, domalują  dodatkową historię i uważają ,ze wszystko jest w porządku.- Mówił, na co patrzyłam na niego współczując mu. W tych czasach nie możesz zaufać nikomu, a każdy czeka tylko na twoje potknięcie.- Idziemy? Zaraz się zacznie..- Powiedział podnosząc się.
-Jasne..- Odpowiedziałam idąc za nim.
-Gdy będziemy wychodzić będzie zupełnie inaczej. Wyjdziemy tyłem, a dodatkowo zadzwoniłem po ochronę.- Powiedział, a ja trochę się uspokoiłam. Nie chciałabym przeżyć tego jeszcze raz. Weszliśmy z Justinem do klubu. Wmieszaliśmy się w tłum i nikt nie miał okazji nas rozpoznać. Gdy tylko zespół zaczął grać skupiłam się na muzyce i oplecionych wokół mnie ramionach Justina. Lubiłam gdy zachowywał się jak normalny facet a ni władca i kiedy nie traktował mnie jak swojej własności...przynajmniej troszkę. Mierzył za to każdego przechodzącego obok mnie mężczyznę i skutecznie odpędzał facetów, którzy chcieli ze mną zatańczyć. W pewnym sensie było to zabawne ale jeżeli tak ma wyglądać reszta mojego życia to..nie, dziękuję. Po jakimś czasie Justin poszedł do toalety, a ja zostałam sama bawiąc się z resztą ludzi, gdy poczułam czyjeś ręce na mojej talii. Byłam już trochę pijana i nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Byłam pewna, ze to Justin, więc postanowiłam zaskoczyć go. Szybko odwróciłam się i wpiłam w jego usta. Chłopak oddał to, a ja delikatnie pogłębiłam i położyłam dłoń na jego policzku. Dziwne... Z tego co pamiętam jego skóra była delikatna i nie pamiętam aby znajdował się na niej nawet ,tak delikatny jak ten, zarost. Może po prostu szybko mu rośnie.. Nie mam się przecież czym przejmować.
-Emily?!- Usłyszałam głos rozwścieczonego Justina przy moim uchu. Zaraz... skoro on jest tu to.... KURWA CAŁUJE JAKIEGOŚ OBCEGO FACETA.



Od Autora: Przepraszam że to przedłużyło się o tydzień ale.
1) Była wywiadówka (znacie mój ból)
2) Napisałam to na telefonie ale niestety straciłam na nim całą pamięć i jest w naprawie.
3) dopiero odzyskałam komputer.
Mam nadzieję ,że jednak to skomentujecie. Ostatnio zastanawiałam się jakim cudem miałam 32 komentarze skoro teraz mam po 20 przez 2 tygodnie... ups... Chyba nie czytacie.. Nic ciesze się nawet z tych 20. Zostawcie komentarz jak czytacie. Zapisujcie też swoje nazwy na tt abym mogła was powiadamiać <3