Goście przychodzili jeden po drugim. W przeciągu następnych 30 minut dom był pełen ludzi. Byli tu sławni prawnicy i miejscowi przedsiębiorcy. Im bliżej przyjazdu rodziców Justina tym bardziej się denerwowałam. Czułam jak coś przekręca mi się w brzuchu, a serce zaczyna bić coraz szybciej. Nie byłam w stanie wypić ani łyka szampana z kieliszka, który trzymałam już dobre 20 minut. Odłożyłam go i wzięłam głęboki oddech. To było dla mnie za dużo. Nie byłam gotowa ich poznać. W sumie to nawet nie chciałam. Nie jesteśmy z Justinem razem, a z własnego doświadczenia wiem, że rodzice moich partnerów mnie nie lubią. To po prostu nie mogło się udać. Ja- miejscowa prostytutka, której się poszczęściło, miałam udawać dziewczynę Justina Biebera- Największego biznesmena w mieście, a możliwe, że i kraju. To przecież niedorzeczne.Nikt w to nie uwierzy. Justin może mieć każdą dziewczynę. Z trudem przełknęłam ślinę odwracając się. Przeszłam kilka kroków wpadając na kogoś. Uniosłam głowę i ujrzałam Justina. Był tak samo zestresowany jak ja.
-Przepraszam.- Powiedziałam cofając się. Pokiwał tylko głową posyłając mi delikatny uśmiech.- Justin.. ja .. musimy pogadać.- Powiedziałam patrząc na jego zmieszany wyraz twarzy.
-Okey..- Powiedział opierając się o ścianę i patrząc na mnie.
-Na osobności..- Powiedziałam oblizując usta.
-To aż tak ważne? Nie możemy porozmawiać o tym jak już wszyscy pójdą?- Zapytał podchodząc do mnie bliżej. Przymknęłam oczy próbując uspokoić swój oddech.
-Nie Justin. Nie może.- Powiedziałam stanowczo napotykając się z jego zimnym, surowym i pełnym władczości spojrzeniem.
-Więc chodźmy..- Wychrypiał podchodząc do Marka i szepcząc mu coś na ucho. Ten pokiwał głową,a Bieber ruszył schodami na górę. Poszłam zaraz za nim uważając aby się nie przewrócić. Weszliśmy do jego gabinetu,a chłopak zamknął za nami drzwi. Usiadłam na blacie biurka i założyłam nogę na nogę obserwując jego ruchy.
-Więc... O czym chciałaś porozmawiać?- Zaczął Bieber stając przede mną z założonymi rękami.
-To się nie uda... - Powiedziałam na wydechu. Justin zmarszczył brwi obdarzając mnie swoim słynnym lodowatym spojrzeniem.
-Nie uda się co!? - Delikatnie uniósł głos.
-Wszystko... Nikt w to nie uwierzy. To nie może się udać Justin...- Oznajmiłam biorąc głęboki wdech. Chłopak stał w bezruchu po chwili chichocząc.
-Masz rację...nikt. Może oprócz tych 150 osób, które przed chwilą życzyły mi jebanego szczęścia w związku!- krzyknął na co się wzdrygnęłam.
-Ne krzycz na mnie do cholery!- Odpowiedziałam tym samym tonem co on. Podszedł do mnie i chwycił za gardło.
-Będę robił co tylko mi się podoba.!!- Warknął zaciskając dłoń. Powoli zaczęłam się dusić.-Zrozumiano kurwa!?- Zapytał na co wydusiłam z siebie coś brzmiącego jak "tak". Bieber uśmiechnął się szeroko w końcu mnie puszczając. Opadłam na podłogę tracąc czucie w nogach. Zachłysnęłam się powietrzem głęboko oddychając i masując szyję.- Posłuchaj księżniczko... Masz prawa ale masz też i obowiązki. Jednym z nich jest słuchanie tego co mówię i robienie tego, co ci każę bez sprzeciwów. -Mówił nachylony nade mną z obłąkaniem w jego oczach. Dopiero teraz zauważyłam, że jego źrenice pociemniały i powiększyły się. Drżąc ze strachu na podłodze, nieśmiało pokiwałam głową.Wtedy to doszło do mnie, jak przerażająca jest ta ciemniejsza strona Justina. Ta, którą ukazywał gdy któraś z jego uległych sprzeciwiła mu się. A ja? Byłam kolejną z nich. Najgorsze jest to, że na własne życzenie.Nikt nie zmuszał mnie abym wsiadała do jego auta. Bałam się. Tak cholernie się bałam...
*Justin's POV*
Ja pierdole! Co ja robię!? Nie chciałem jej tak wystraszyć. Mogłem wyładować się na czymś innym nie na niej. Ale cóż. Zawsze robiłem to na kobietach. Jestem zimnym skurwielem bez uczuć. I wiecie co w tym najlepsze? Dobrze mi z tym. Ale oprócz tych wszystkich- w oczach innych złych- cech jestem wychowany na uczciwego przedsiębiorcę, pracodawcę, pracownika i miliony innych . W interesach jestem uczciwy. Zapomniałem, że "związek" z Emily jest w pewnym sensie interesem. Ostatnio obiecałem jej, że przez miesiąc pomogę jej się w tym wszystkim połapać. Zawsze dotrzymuję obietnic. Tej także dotrzymam. Muszę tylko naprawić to co teraz zjebałem. Kucnąłem przy jej drobnym ciele, które było zwinięte w kolke i całe drżało.
-Emi- Próbowałem coś powiedzieć ale przerwała mi.
-Zostaw mnie!- Krzyknęła, a z jej dużych brązowych oczu wytoczyły się łzy, które wyznaczyły wilgotne linie na jej pobladłych policzkach.
-Emily.. przepraszam. J-Ja nie chciałem...- Powiedziałem z trudem przełykając ślinę i spuszczając głowę.
-Gówno Prawda! Chciałeś!-Krzyknęła wstając na równe nogi.- Bardzo dobrze wiedziałeś co robisz. Ale nie dziwmy się. Każdą ze swoich dziwek tak traktowałeś. Dlaczego w ogóle pomyślałam ,że przy mnie mógłbyś się inaczej zachowywać?!- Powiedziała siadając na blacie mojego biurka i chowając twarz w dłoniach.
-Masz racje.- Odpowiedziałem wstając do jej poziomu.
-Tylko tyle? Tylko tyle masz do powiedzenia?- Powiedziała unosząc głowę.
-A czego ty oczekujesz? Wiedziałaś na co się piszesz. Pomimo tego wszystkiego co ci powiedziałem nadal tu jesteś. Nikt nie kazał ci wsiadać do mojego auta. Sama to zrobiłaś.- Powiedziałem zaciskając szczękę.
-Gdybym wtedy wiedziała ,że to wszystko będzie tak wyglądać nigdy bym tego nie zrobiła. Trzymałabym się od ciebie z daleka. Jesteś pierdolonym psychopatą. Zasypiam ze strachem ,że następnego dnia znajdą mnie w twojej piwnicy pociętą na kawałki.- Powiedziała machając rękami. Zaśmiałem się gorzko oblizując przy tym usta.
-Nie mam piwnicy. -Powiedziałem wbijając w nią swoje surowe spojrzenie.-Ale czasem żałuje bo mogłaby się przydać.- Warknałem.
-Jesteś nienormalny.Powiniemeś się leczyć!- Wysyczała.
-Gówno mnie obchodzi co sobie o mnie myślisz. Poza tym.. Czego ty się spodziewałaś? Że zabiorę cię do siebie do domu, wybuchnie wielka miłość ,wyjdziesz za mnie będziemy mieć gromadkę dzieci i psa?! Myliłaś się suko! Wy kobiety jesteście tak głupie i naiwne. Nadajecie się tylko do pieprzenia. - Powiedziałem tym samym tonem co ona.
-Dlaczego jesteś takim skurwysynem, co?! Powiedz mi. Może wtedy będę wiedziała jaki jest z tobą problem!- Powiedziałą podchodząc do mnie bliżej.
-Problem jest jeden. Jesteś małą wkurwiającą szmatą.- Warknąłem popychając ją na ścianę i wychodząc z pokoju. Będąc za drzwiami poprawiłem krawat i włosy po czym zszedłem na dół.Przywitałem nowych gości i uśmiechałem się do każdego. Byłem mistrzem ukrywania emocji, choć założę się , że moja twarz była lekko zaczerwieniona ze złości. Poczułem czyjąć rękę na swoim ramieniu co sprawiło ,ze szybko się odwróciłem.
-Synu..- Powiedziała moja matka uśmiechając się do mnie radoście.
-Mamo..- Powiedziałem przytulając ją, a następnie ściskając rękę ojca.
-A gdzie jest Emily? -Zapytała mama marszcząc czoło i rozglądając się po domu.
-Zrobiło jej się słabo i poszła na chwile się położyć.- Skłamałem oblizując usta.
-Mam nadzieję ,ze to nic poważnego..- Powiedziała cicho, głosem pełnym troski.
-Też mam taką nadzieję.. -Westchnąłem wsadzając ręce do kieszeni, ale mrożące spojrzenie matki sprawiło ,że szybko je wyciągnąłem.- Zaprowadze was do stołu.- Powiedziałem chywtając moją matkę pod rękę i prowadząc do reszty gości. Wszystko szło po mojej myśli... Jest tylko jeden problem... Gdzie do kurwy jest Emily!?
*Emily's POV*
Gdy tylko Justin wyszedł wstałam i weszłam do swojego pokoju. Miała tego wszystkiego serdecznie dość. Nie chcaiałam iść na tą całą imprezę ale nie jestem taką suką za jaką mnie uważa. Naprawiłam swój makijaż i rozczesałam włosy. Gotowa stawić czoła wszystkiemu co spotka mnie na dole nałożyłam na swoją twarz sztucznu uśmiech i zeszłam po schodach na dół. Doszło wielu ludzi co sprawiło ,że pozułam się jeszcze bardziej przestraszona niż wcześniej. Nerwowo zaczęłam trzeć dłonie i wzrokiem szukać Justina. Znalazłam go stojącego na gońcu salonu z dwójką starszych ludzi. Wyglądał na szczęśliwego i beztroskiego. Jego bipolarność była jego zaletą. Nie wiem czy nauczył się tego dzięki interesom i temu ,że musiał zachować "pokerową twarz" ale był mw tym cholernie dobry. Nie dziwię się ,ze tyle osiągnął. Potrafi zmanipulować człowieka jak nikt inny. Głośno odetchnełam i pewnym krokiem ruszyłam w ich stronę.
-Państwo Green?- Zapytałam stojąc tuż za nimi. Szybko poczułam na sobie przeszywajace mnie na wylot spojrzenie Justina.
-Och Emily!- Powiedziała jego mama przytulając mnie, co oddałam z takim samym szerokim uśmiechem co ona.- Cieszę się ,że cię widzę.- Powiedziała puszczając mnie.
-Cała przyjemność po mojej stronie Pani Green.- Powiedziałam oblizując usta.- Panie Green..- Kiwnęłam głową w jego stronę , co odwzajemnił.
-Och słonko.. Mówiłam ci żebyś mówiła do nas po imieniu..- Zachichotała. Ta kobieta była niesamowita. Tak ciepła, tak dobra, a przede wszystkim miała w sobie tyle klasy...
-Um..dobrze.. Alyson?- Powiedziałam niepewnie na co kiwnęła.
-Już wszystko w porządku? Justin powiedział nam ,ze źle się poczułaś..- Powiedziała , na co spojrzałam na ukrywającego swoje uczucia Justina.
-Tak, dziękuję za troskę. Po prostu miałam dość...Ciężką noc..- Westchnęłam.
-Rozumiem.. -Alyson uśmiechnęła się przyjaźnie.- Chodź Jake..P[rzywitamy się z resztą..- Powiedziała do swojego męża i odeswzła z nim w głąb domu, znikając z nim w tłumie.
-W co ty co cholery grasz?!- Warknął Justin ściskając moją dłoń tak, ze krew przestała do nie dopływać.
-W nic! Cholera Justin puść mnie.- syknełam cicho z bólu. Na całe szczęście puścił i odetchnął, co pozwoliło mu ochłonąć.
-Dobra.. ale jeżeli coś kombinujesz to poniesiesz ostre konsekwencje.- Szepnął mi do ucha.
-Nic nie kombinuje.. Najwyraźniej nie jestem taką suką jak uważasz..- Także szepnełam chwytając jego dłoń i idąc z nim do stołu z szerokim uśmiechem na twarzy. Co z tego ,że był fałszywy? Ważne ,że nikt się nie połapał. Ludzie wznosili toasty, rozmawiali, gratulowali nam i dobrze się bawili, łącznie z Justinam. A ja? Ja cierpiałam przy każdym słowie dziękuję, świetnie, Kocham cię, czy też gdy musiałam całować się z Justinem. Czułam jak wypala mi twarz. Miałam wtedy ochotę rzucić to wszystko w cholere i wyjść bez słowa pożegnania. Goście powoli opuszczali dom i robiło się w nim pusto. Z jednej strony dziękowałam Bogu, że to wszystko już się skończyło, lecz z drugiej bałam się co Justin zrobi gdy zostaniemy sam na sam. Udałam się na górę i przebrałam w luźniejsze ciuchy. Chciałam pomóc przy sprzątaniu ale zostało mi to zabronione, możecie się domyśleć przez kogo. Usiadłam na łóżku i włączyłam telewizor równo z otwierającymi się drzwiami. Spojrzałam w ich stronę i odłożyłam pilot widząc w nich Justina.
-Mogę wejść?- Zapytał będąc już w pomieszczeniu.
-Skoro już tutaj jesteś..- Westchnęłam.
-Nie bądź suką..-Powiedział siadając na łóżku obok mnie.
-Znowu zaczynasz? Jak tak to najlepiej stąd wyjdź.- Przewróciłam oczami.
-Nie zapominaj kurwa ,że to jest mój dom.-Warknął.
-Nie unoś się tak Bieber..- Mruknęłam. Pewnie zastanawiacie się , skąd ten mój nagły przypływ odwagi.. Trochę kokainy nikomu nie zaszkodziło..
-Na twoim miejscy uważałbym na słowa..- Syknął patrząc mi prosto w oczy.
-Bo co mi zrobisz? Zgwałcisz? Całe swoje życie tak pracowałam. Bądźmy szczerzy.. nic nie możesz mi zrobić. Jesteś po prostu zagubionym dzieckiem , który chce zniszczyć zycie każdej kobiecie i pokazać jej, że jest nikim. To dlatego ,że twoja matka oddała cię do adopcji , czyż nie tak, Bieber?- Zaśmaiałm się drwiąco.
-Nic o mnie nie wiesz..- Warknął kręcąc głową.
-To może mi powiesz, co? Przestań żywić mnie tymi swoimi kłamstwami straszyć!- Wrzasnęłam, przez co mój prawy policzek wszedł w kontakt z jego lewą pięścią. Odrzuciło moją głowę, a ja upadłam na poduszki. Łzy zaczęły wypływać z moich oczu.-Proszę! Uderz jeszcze raz skurwielu!-Bardzo szybko po tym, ponownie oberwałam. Szybko zerwałam się na równe nogi.-Wiedziałam ,ze to zrobisz.. Jesteś nikim tylko kupą gówna. Przemoca niczego nie osiągniesz. Jesteś nikim! Rozumiesz? Nikim!- Wykrzyczałam mu w twarz wychodząc z pokoju i idąc na dół. Włożyłam swój płaszcz i buty, wychodząc na dwór. Ruszyłam ścieżką do drogi i szłam poboczem do miasta. Przemierzałam oświetlone ulice Nowego Jorku cicho płacząc. To całe moje pierdolone życie. Zawsze muszę trafiać na psychopatów i innych popierdoleńców.Najgorsze jest to, że wsiadając do samochodu Justina pomyślałam o tym ,ze moje życie wreszcie się zmieni, że będę mogła żyć jak zwyczajna dziewczyna i nie martwić się ilu klientów dziennie będę miała. Chciałam się od tego wszystkiego uwolnić. Miałam szczerze dość. Weszłam do jednego ze sklepóc całodobowych i kupiłam w nim butelkę wódki. Kontynuowałam moją drogę popijając ją. Nie wiedziałam dokąd idę i gdzie obecnie jestem. Mimo wszystko ucieczki z domu Justina nie uważałam za błąd. W sumie cieszyłam się ,że moje życie wreszcie się ustabilizuje.
-Hej Mała!- Usłyszałam głos jakiegoś chłopaka, co sprawiło ,ze się rozejrzałam. Z jednej z z uliczek wyszło kilku pijanych mężczyzn. Przyśpieszyłam lekko krok aby im uciec ale to nie działało. Słyszałam ich kroki coraz głośniej gdy nagle poczułam jak ktoś przyciska mnie do ściany.
-Gdzie się tak śpieszysz kochamie..- Szepnął jeden z nich wypuszczając na mnie powietrze pachnące alkoholem. Moje ciało zadrżało. Zmieniam zdanie. To był błąd.
Od Autora: Tak więc. Zbyt rzadko dodaje rozdziały i stwierdziłam ,ze zrobę taką akcje: W komentarzach napiszcie jeden dzień tygodnia w którym mam dodawać rozdziały. Obiecuje ,że będę się go trzymać, chyba ,ze wypadnie mi serio coś ważnego. Ten który będzie najczęściej wymieniony- W ten będę dodawała. Odpada tylko Środa bo kończę lekcje o 17.00 :c.
Tak , więc. Dziękuję za życzenia tym , którzy mi je złozyli i wgl. Rozdział jest za krótki moim zdaniem ale za to następny napiszę dłuższy.. teraz po prostu mało czasu...Mam nadzieję ,ze nie zawaliłam AŻ tak.. to chyba na tyle.
ZAPISUJCIE SIĘ DO ZAKŁADKI ,,INFORMOWANI" ORAZ PODAWAJCIE MI SWOJE BLOGI W ZAKŁADCE ,,INNE OPOWIADANIA"!
Twoja wyobraźnia działa na bardzo duużych obrotach kochana.
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem mnie zaskakujesz, pozytywnie oczywiście.
Rozdział genialny ^^
Z niecierpliwością czekam na nn <3
KC
A jeśli chodzi o dzień tygodnia to piątek ;)
booooooooooooooooski <3
OdpowiedzUsuńjejku czytam nałogowo od początku <3
Dzień tygodnia ? Może Poniedziałek ?
Jejku to tak bardzo wciąga. Genialne ! ;)
OdpowiedzUsuńMoże piątek? *.?
Zajebisty *-*
OdpowiedzUsuńPoniedziałek ? :))
No nareszcie rozdział. :D Cholernie bardzo nie mogłam się go doczekać. :D Przykro mi z powodu Emily i tego co zrobił jej Justin. :( On naprawdę jest dupkiem! Jak mógł ją uderzyć?! I to 2 razy?! Chuj i tyle. Mam nadzieję, że Bieber sie zmieni i ją odnajdzie zanim Ci goście położą na Em swoje brudne łapska. Czekam na nn ♥ A co do dnia to wybieram piątek. :P
OdpowiedzUsuńP.S. Dziękuję za komentarz u mnie. ;*
~Fuck-everything-Im-Belieber
Koooocham !!! Boski rozdział !! Moze piątek ? ;*;*
OdpowiedzUsuńŚwieeetny :) Szkoda, że to taka ostra podróba 50 twarzy Greya dosłownie wszystko oprócz przemocy haha ale i tak to kocham <333 Piątek by było ok
OdpowiedzUsuńRozdzial suuuuper mega hiper wypasiony!! Co do dnia tygodnia mysle ze najlepszy byl by piatek ;)
OdpowiedzUsuńasdgfhjkljfahk rozdział genialny ale troszkę krótki :c jestem ciekawa co bd dalej z tymi chłopakami... kocham to opowiadanie <3 co do tego dnia to może.... piątek? ;D
OdpowiedzUsuńRozdział mega 😁 moze piątek?
OdpowiedzUsuńrozdział świetne <3
OdpowiedzUsuńmoże poniedziałek albo wtorek? w weekend będziesz miała czas na napisanie :)
~whatever
rozdział świetny ♥ piątek
OdpowiedzUsuńCzekam nn<3
OdpowiedzUsuńMyśle że piątek wtedy wszyscy maja czas bo zaczyna sie weeken :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny <3
Em, może piątek ?
OdpowiedzUsuńRozdział genialny :)
ciągle mnie zaskakujesz ... mam nadzieje że doczekam się rozdziału w którym do sb coś poczują albo w którym Jus będzie milszy <3
co do dnia to myślę że piątek.
OdpowiedzUsuńA rozdział po prostu fantastyczny, ale błagam Cię zmieniaj po trochę chbarakter Justina bo aż mnie coś bierze :). Justin na pewno za chwile wyskoczy za zakrętu :) mam przynajmniej taka nadzieję. Coś naprawdę bardzo złego musiało stać sie z jego życiu. Ale jeszcze będzie taki kochany i słodki?? Prawda??? Ładnie proszę.
Jadnak to jest zajebiste!! ♥
OdpowiedzUsuń