Strony

sobota, 31 sierpnia 2013

*Chapter Nine*

Odsunęłam się lekko i wstałam przestraszona. Justin nie ruszał się z miejsca patrząc na mnie tym samym pożądliwym wzrokiem. Moje ręce zaczęły drżeć, a oddech przyśpieszył.
-A-ale jak to ?!- wyjąkałam patrząc na niego. Wzruszył ramionami i podszedł przypierając mnie do ściany.
-Normalnie kotek..-Mruknął przygryzając płatek mojego ucha. Cicho jęknęłam.
-Ale czemu?- wyszeptałam zrozpaczona.
-Ponieważ..takie jest twoje zadanie..ja jestem zestresowany..i dałem ci prezent..-Mruknął całując dolną linię mojej szczęki.
-To znaczy, że za wszystko co mi dasz lub zrobisz mam ci dawac dupy jak jakas dziwka?!- wrzasnęłam odpychając go i odsuwając się w stronę drzwi.
-Umm..tak, na tym to polega..-Powiedział jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
-I tu sie kurwa mylisz ! Nie podpisałam żadnej umowy więc możesz mnie pocałować w dupe !- Wrzasnęłam zakrywając usta dłonią i cofając się. Jego oczy natychniast pociemniały, twarz poczerwieniała, a żyły na szyi stały sie bardzo widoczne. Pociągając nosem, brunet podszedł do mnie i złapał  za ramiona przybijając do ściany.
-Powiem ostatni raz.-Wysyczał wzmacniając uścisk.-Chodź sie pieprzyć!-Wrzasnął. Nie zamierzałam ustąpić. Nie jestem jego prywatną dziwką!
-Nie!- Warknęłam wyrywając się i wybegając z pomieszczenia trzaskając drzwiami. Łzy mimowolnie zaczęły wypływać z moich oczu. Otarłam je i wkładając na siebie czarną skórzaną kurtkę wyszłam przed dom. Usiadłam na schodach i chowając twarz w dłonie cicho szlochałam. Moje życie zawsze było do dupy. Czego ja sie spodziawałam wsiadając do tego pieprzonego samochodu? Że tajemniczy wybawiciel o cudownych karmelowych oczach i bujnej czuprynie od tak będzie chciał mi pomóc i uwolnić od wszystkich problemów.. Gdybym wtedy wiedziała że pakuie sie w takie gówno wolałabym zostać przy tej jebanej latarni i moknąć w tym cholernym deszczu. Podniosłam głowe i spojrzałam przed siebie ocierając resztki łez. Jedyne czego pragnęłam to uciec jak najdalej od tego wszystkiego. Z drugiej strony... Byłam prostytutką.. Robiłam rzeczy o jakich wam się nie śniło, a zarabiałam niewiele. Teraz robiłabym to samo tylko miała praktycznie wszystko.. To była dobra opcja podpisać tą umowe lecz bałam sie... Bałam sie ze nie będę w stanie podołać tym wszystkim wymaganiom i będę ponosić kary. Westchnęłam wchodząc na ścieżkę z kostki, po czym skręciłam w lewo okrążając wille. Rozglàdałam się na boki. W pewnym momencie coś przykuło moją uwage. Mianowicie droga ułożona z małych światełek. Uśmiechnęłam się ruszając nią. Przeszłam przez mały mostek i szłam prosto pomiędzy dużymi thujami. Nagle wszystko się skończyło, a przed moimi oczami był klif z widokiem na miasto. Te wszystkie światła były cudowne. Weschnęłam uśmiechając się lekko i siadając na ławeczce. To co było przede mną dosłownie zapierało dech w piersiach. Zaśmiałam sie cicho myśląc o tych wszystkich lidziach nie mających pojęcia, że istnieje tak cudowne miejsce.
-To magiczne miejsce nieprawdaż?-Usłyszałam męski głos za sobą na co się odwróciła.
-Tak..jest pięknie.-Wydusiłam spuszczając głowę gdy chłopak usiadł obok mnie.
-Jestem Paul.. A ty jesteś pewnie nową kobietą Pana Biebera prawda?- Zapytał na co się zaśmiałam. Chyba zabawką erotyczną ale ok.
-Tak.. Jestem Emily-Powiedziałam podając mu rękę i posyłając przyjazny uśmiech.
-Miło mi cie poznać.-Odpowiedział mierząc mnie wzrokiem.-Jak znalazłaś to miejsce?- zapytał.
-Uh.. Chciałam sie przewietrzyć i moją uwagę przyciągnęła ta ścieżka z lampek. A ty jak sie tu znalazłeś?- zapytałam ciekawa, ponieważ nikt oprócz pracowników nie ma tu wstępu.
-Jestem ogrodnikiem.. Trudno, żebym nie znał tego ogrodu. A te lampki to moja robota. To dopiero początek. Jutro Pan Nadziany urządza przyjęcie i całe te ściany z roślin będą pokryte lampkami. Coś czuje, że jutro stąd nie wyjde..- Mruknął zaczynając się śmiać.
-Może będę mogła ci pomóc?- zapytałam. Serio chciałam mu pomóc. Chciałam robić cokolwiek żeby tylko nie siedzieć w domu.
-Nie sądzę, żeby był to dobry pomysł..- mruknął wstając. Poszłam za nim co i rusz potykając się na swoich szpilkach o kamyczki.
-Niby dlaczego?!- Uniosłam brew i skrzyżowałam ręce stając.
-Pan Nadziany..- Zacząła ale mu przerwałam.
-Pan Nadziany musi sie z tym pogodzić...- Wytłumaczyłam.
-Już cię lubię Em.- Zaśmiał się.
-Em?- zapytałam. Nikt mnie jeszcze tak nie nazwał.
-Nie podoba ci się?- zapytał wystraszony.
-Nie..to miłe..- Uśmiechnęłam się gdy szliśmy przez roślinne korytarze. Paul odprowadził mnie pod drzwi. Pożegnaliśmy się przybijając żółwika, po czym weszłam do domu.

Justin's POV.
Odmówiła mi. Ta kurwa powiedziała pierdolone nie. Mam nadzieje że już sie szykuje na kare. Nie, spokojnie. Nie pobije jej. Mogliśmy sie pieprzyć długo i miło, ale ta kurwa powiedziała nie! Jej wybór. Gdy tylko przyjdzie do domu to przelece ją szybko i mocno bez żadnych skrupułów i chuj mnie obchodzi czy będzie ją to boleć czy nie. Usiadłem na schodach przed drzwiami frontowymi i czekałem, aż przekroczy próg. Gdy to się stało jej ciało znieruchomiało, a głupawy uśmiech zszedł z twarzy. Dobrze kurwa... I tak ma być. Wstałem z drwiącym uśmiechem. Podszedłem do niej i mimo, że się wyrywała i wrzeszczała, przerzuciłem ją przez ramię. Waliła pięściami o moje pośladki myśląc, że ją puszcze. Wręcz przeciwnie. To mnie jeszcze bardziej podkręcało.
-Justin! Nakazuje żebyś mnie puścił!! Teraz!!- darła się, a ja tylko śmiałem. Wszedłem do sypialni, po czym rzuciłem ją na łóżko przygniatając aby nie uciekła.
-Posłuchaj mnie teraz...- Powiedziałem wkładając rękę pod jej sukienkę i drażniąc materiał jej majteczej. Odsunąłem je lekko i musnąłem palcem jej łechtaczkę. Zadrżała pod moim dotykiem, a mój chuj natychmiast stał się twardy.-Nie chciałaś się ze mną pieprzyć-Mruknąłem do jej ucha i wsunąłem w nią palec. Cicho jęknęła wyginając ciało w łuk.-Więc poniesiesz kare..-Wsunąłem drugi palec powoli wsuwając je i wysuwając.
-P-Prosze!- Krzyknęła, a ja się zaśmiałem. W dalszym ciągu powoli wchodząc i wychodząc.
-Postanowiłem, że nienpozwole ci dojść..- Przestałem się w niej poruszać.- Ale wtedy i ja nic bym z tego nie miał..- Mruknąłem kontynuując. Dziewczyna wiła się.-Więc po prostu brutalnie cię przelece..- Zaśmiałem się wyciągając palcce i wsadzając je do buzi ssąc.-Jesteś pyszna dziewczynko..- Mruknąłem. Złapałem z szafki prezerwatywe i włożyłem ją. Wczołgałem się na Emily. Po poprzednich manewrach była niedosycona. Było to widać. Uśmiechnąłem się i energicznie wszedłem w nią. Wrzasnęła wbijając swoje paznokcie w moje plecy i owijając swoje nogi w moim pasie. Syknąłem i wbiłem się ponownie, przymykając przy tym oczy i sapiąc.
-Och tak maleńka!- Mruknąłem, a ona jęknęła. Przyśpieszyłem swoje ruchy. Mogło ją to boleć, ponieważ wchodziłem całością, do tego uderzając mocno w jej czułu punkt. Czułem że zaraz dojde.
-Krzycz moke imie suko!- Warknąłem.
-J-Justin!!- Wrzasnęła. Jej ścianki zacisnęły się wokòł mokego kutasa. Jej ciało ogarnął orgazm. Ponownie przyśpieszyłem. Uderzałem w nią. Raz...drugi..-Aah.- Warknąłem spuszczając się. Opadłem na dziewczynę. Po chwili wyszedłem z niej i wstałem zbierając ciuchy.
-Dobranoc..- warknąłem wychodząc. Nie będę z nią spać. Nie zasłużyła. Aczkolwiek jeśli będzie grzeczna może to zrobię.

Od Autora: hej haj.. Matko napisalam.. Mam nadzieje ze scena mi wyszla... Boze 4 raz w swoim zyciu pisze cos takiego.. No wiec.. Thx za 9 kom !! Teraz zaczyna sie szkola. Gdy dostane plan to ogarne i powiem wam kiedy bed sie pojawialy rozdziały Obiecałam, że będzie i jest xD Kc <3

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

*Chapter Eight*

Other POV
Dziewczyna usiadła na łóżku. Umierając z ciekawości co znajdowało się w tym liście. Szybko wyjęła go i zaczęła czytać.

"Jeżeli to czytasz.. To wiedz , że tkwisz w jednym wielkim cholernym gównie z jednym wielkim cholernym gównem nazywającym się Justin Bieber. Ale napisałam to aby ci pomóc. Abyś wreszcie mogła żyć jak wcześniej. Po pierwsze.. Nigdy nie mów mu aby cokolwiek zrobił. W tym domu to on jest panem..Tak wiem brzmi to tak jakbyś miała się poddać..i o to chodzi. Nie możesz mu się sprzeciwiać. Wtedy będziesz ponosić okropne kary. Wiem co mówię. Przeszłam przez całe to piekło sprzeciwiając się mu na każdym kroku. Zaprowadziło mnie to do śmierci. Gdybym od początku się go słuchała wypuściłby mnie... Szybko bym mu się znudziła. Zapewne powiedział ci, że dziewczyny zostały przez niego wypuszczone i ma na nie haka w postaci ich zdjęć..Gówno prawda! Oczywiście.. Każda z nich została wypuszczona ale Bieber dopilnował aby bardzo szybko zginęły. On nie ma serca. Czasami moze ci sie wydawac ze jest inaczej ale mylisz sie. On to wszystko udaje abyś nie odebrała sobie życia tak jak ja... Bądź posłuszna..~Isabella"

Dziewczyna opuściła kartkę. Do jej oczu napłynęł łzy. Z jednej strony uciekła od okrutnego alfonsa... Lecz z drugiej trafiła w jeszcze gorsze gówno. Potarła czoło i westchnęła odkładając papiery na toaletkę weszła do łazienki i wzięła gorącą kąpiel. Gdy była czysta udała się do garderoby wkładając miętową sukienkę ze złotym suwakiem z przodu. Długie brązowe fale jej włosów spadały kaskadami w dół pleców. Przekarnęła je tylko ręką i stojąc przed lustrem włożyła swoje złote szpilki. Gotowa wyszła i podążając korytarzem natknęła się na Mark'a. Posłała mu ciepły uśmiech rozpoczynając rozmowę.
-Dzień Dobry Mark..-Mruknęła spoglądając na jego strój.
-Dzień Dobry Panno Wood.- Odpowiedział bardzo oficjalnie. Ale takie było jego polecenie. Ma mówić do każdego po nazwisku.
-Proszę, mów mi Emily..- Powiedziała dziewczyna czując się niezręcznie.
-Wolę zostać przy Panno Wood jeżeli można..- Odpowiedział prostując się. Dziewczyna z trudem powstrzymywała się od przewrócenia oczami.
-Cokolwiek.. Nie jest pan z Justinem?- Zapytała ciekawa odpowiedzi. Mężczyzna chrząknął i patrząc przed siebie postanowił odpowiedzieć.
-Pan Bieber zadzwoni gdy będzie wychodzić z pracy.- Powiedział ozięble.-Kazał także dopilnować aby zjadła Pani coś na śniadanie.- Powiedział wskazując na stojącą w kuchni Alison.
-Zawsze słuchasz Justina?-Zapytała Emily po czasie uświadamiając sobie jak to pytanie było głupie. Spojrzała na twarz Mark'a zauważając delikatny uśmiech.
-Na tym polega moja praca Panno Wood..- Odpowiedział wracając do swojej powagi. Dziewczyna westchnęła podchodząc do blatu i siadając na krześle barowym.
-Na co masz ochotę kochaniutka?- Zapytała Alison. Była starszą kobietą. Fakt iż była miła i ciepła był całkowicie normalny w jej wieku.
-Nie wiem.. Zjem jakieś jabłko.. Nie chce robić pani problemu...- Powiedziała Emily spoglądając na uśmiech kobiety.
-Ależ kochana to moja praca, a za razem i hobby.. Poza tym musi się normalnie odżywiać, a samo jabłko na pewno tego nie sprawi.- Mówiła na co Emily się zaśmiała.-To na co masz ochotę?- Zapytała.
-Hmm naleśniki..- Mruknęła przymykając oczy.
-Z syropem klonowym?- Zapytała kobieta unosząc jedną brew.
-Oczywiście!- Emily prawie wrzasnęła.
-Już się robi.. A przy okazji mów mi Alison.-Powiedziała kobieta wyciągając potrzebne składniki.
-Dobrze, Alison..- Uśmiechnęła się Emily kontynuując przyglądanie się czynnościom wykonywanym przez Alison.
Kobiety rozmawiały i śmiały się do czasu gdy Emily nie skończyła śniadania.
-I jak? Smakowało?- Zapytała z nadzieją kucharka.
-Było pyszne ale chyba więcej już nie zmieszcze..- Odparła dziewczyna odsuwając się i klepiąc po chudym brzuchu.
Odeszła od kuchni kierując się do salonu. Usiadła na kanapie i włączyła telewizor oglądając jakiś talk show.
Odprężyła się i oparła wygodnie, gdy usłyszała ciche kaszlnięcie. Przestraszona odwróciła się, a kamień spadł jej z serca.
-Mark to tylko ty.. O mało zawału nie dostałam..- Sapnęła przykładając dłoń do klatki piersiowej.
-Przepraszam, ale mam przesyłkę dla pani.- Podał dziewczynie paczkę po czym odszedł. Skołowana Emily otworzyła ją i wyciągnęła nowiutkiego białego iPhone'a. Właśnie w tym samym momencie telefon zawibrował. Emily otworzyła otrzymanego smsa uśmiechając się.

"Od:Jay"
Mam nadzieje ze prezent ci sie podoba ;)

Emily przygryzła wargę decydując się na odpisanie.

"Do:Jay"
TAK! Jejku Justin nie musiałeś.. Poza tym.. Skromny jesteś JAY. :D

Emily zaśmiała się kontynuując oglądanie telewizji. Chwilę potem przerwał jej to głos iPhone'a.

"Od:Jay"
Skromność to moje drugie imię Panno Wood. I tak MUSIAŁEM. Chciałbym być teraz w domu i patrzeć jak się cieszysz. xo

Emily zaśmiała się robiąc sobie uśmiechnięte zdjęcie.

"Do:Jay"
(zdjęcie)
Tak się cieszę :))

"Od:Jay"
Nawet nie masz pojęcia co chciałbym zrobić z tymi ustami! ;)

"Do:Jay"
No wiesz co?! ZBOCZENIEC! *wierci się zalotnie uśmiechając*

"Od:Jay"
Nie wierć się! *Ciężko oddycha*.

"Do:Jay"
Jak chcesz..*Przygryza wargę*

"Od:Jay"
DOBRA KONIEC! Chce jeszcze troche pożyć! Zobaczymy sie w domu.*Rusza brwiami*

Emily wybuchła śmiechem. Gdy już się trochę opanowała postanowiła obejrzeć jakiś film. Cały dzień minął jej na jedzeniu i oglądaniu telewizji. O godzinie 22.00 tak jak powiedział zjawił się Justin. Wparował do salonu i usiadł obok Emily. Ta lekko zaskoczona zmierzyła go wzrokiem. Brunet przysunął się do niej i złączył ich wargi. Dziewczyna lekko zszokowana odwzajemniła pocałunek gdy Justin oderwał się wstając i przeczesując włosy dłonią.
-Chodź sie pieprzyć.- Powiedział patrząc na dziewczyne wygłodniałym wzrokiem. Jej oczy powiększyły się a serce stanęło. Nie wiedziała co ma zrobić.

Od Autora: Matko... Przepraszam ze tak dlugo czekaliscie ale ciężko mi sie bylo przelamac nie wiem jakas blokada.. No whatever.. Dziekuje za wszystkie wejscia i komentarze <3 nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. I jest pewna sprawa.. Mjanowicie chodzi o szablon. Złożyłam kilka zamówien.. Ja i kolezanka ale każy mowi ze nie robi z "bimberem" no wiec jestem zla..jesli znacie kogos kto moze mi zrobic..HELP no to tyle.. Do następnego.

wtorek, 20 sierpnia 2013

*Chapter Seven*

Emily's POV
-J-Jak to ja?- Wyjąkałam cofając się.
-Po tym co wiesz nie zamierzam cię wypuścić... Poza tym.. Spójrz jak przyjemny może być ten nasz drobny układ..- Powiedział podchodząc bliżej. Czułam jak moje ręce zaczynają drżeć. Podszedł jeszcze bliżej tak, że dzieliły nas tylko milimetry. Próbowałam odejść jeszcze troche ale coś stało za mną.ściana.kurwa. Zadrżałam gdy wyciągnął w moją stronę rękę. Przez moje ciało przeszły dreszcze gdy opuszkami palców musnął mój policzek. Nie wiedziałam co będzie dalej. Człowiek, który wydawał mi się godny zaufania, człowiek, który zabrał mnie z ulicy, dawał mi jedzenie i kupował ciuchy okazał się całkowicie inną osobą.
-Jedyne co musisz zrobić..- Zaczął kręcąc głową i podchodząc do jednej z szafek. Wyciągnął jakiś papier. Matko to musiała być ta cholerna umowa. Wziął on także długopis i zbliżył się.-Musisz tu podpisać..- Wskazał na wykropkowane miejsce.
-Po moim trupie!- Wrzasnęłam próbując go odepchnąć i uciec. Na marne. Był dla mnie za silny.
-Wiesz kochanie.. to da sie załatwić..- Puścił mi oczko a moje nogi zrobiły się jak z waty.-To jak? Podpisujesz?- Zapytał.
-Nigdy nie podpisze tego cholerstwa!- Krzyknęłam załamującym się od płaczu głosem.
-Posłuchaj mnie do kurwy nędzy! Albo to podpiszesz to z własnej woli.. albo cie do tego zmusze a uwierz nie będzie to dla ciebie przyjemne...- Splunął. Wyciągnęłam w jego stronę rękę i wziełam umowę. Przedarłam ją na pół. Widziałam żyły na czerwonej szyi Justina. Chwycił mnie za biodra i przerzucił przez ramię. Krzyczałam ale na marne. Po chwili zatrzymał się przed żelaznymi drzwiami. Otworzył je, a następnie wszedł do pomieszczenia zamykając je za sobą. W środku nie było niczego oprócz starego materaca. Powoli przełknęłam ślinę. Nim się zorientowałam zostałam pchnięta na zużytą część mebla. Opadłam uderzając głową o ścianę.
-Zepsułaś umowę.. Wiec dobrze.. Ten układ będzie bez niej. Sama wybrałaś. Teraz mogę cię karać w każdy sposób i nie możesz mi rozkazać abym przestał. To jak podpisujesz kopie którą zaraz wykonam czy idziemy po całości? Aczkolwiek twoja ciało pięknie wyglądałoby przykute do haków..-Czy tylko mnie on obrzydzał? Kary? Co do kurwy? Nie wiedziałam co czułam. Z jednej strony jestem wkurwiona.. Ale z drugiej czuje sie zagubiona i boje sie.. Cholernie się boję.
-Nie podpisze.. I nie zgadzam sie abyś mnie tu przetrzymywał. Jeżeli mnie stąd zaraz nie wypuścisz przysięgam na boga że będę krzyczeć ile tylko mam siły w pieprzonych płuchach...- Warknęłam podnosząc się.
-Nikt cię nie usłyszy... To tak zwana "izolatka" dźwiękoszzelne pomieszczenie.. To jak podpisujesz?- drążył temat denerwując mnie coraz bardziej.
-Hmm- Podeszłam bliżej i zaczęłam mruczeć do jego ucha. -A co powiesz na...NIE!- wraz z ostatnim słowem wymierzyłam cios prosto w jego twarz.
-Ty pierdolona kurwo!- Wrzasnął uderzając mnie w brzuch. Zgięłam się w pół. Skorzystał z tego popychając mnie na ścianę. Uderzyłam w nią na tyle mocno aby odpłynąć.
Other POV
Justin uderzył Emily na tyle mocno aby ta zemdlała. Pokręcił głową i wyszedł. Lierwszy raz coś takiego nie sprawiło mu przyjemności. Co gorsza.. Czuł się z tym źle. Aczkolwiek potrzebował tego. Podszedł do biurka i przerobił umowę. Wszystkie kary zostały usunięte.. No przynajmniej nie były aż tak bolesne. Było więcej zakupów oraz przyjemności. Justin wiedział, że musi się zmienić. Nie wiedział tylko.. Że będzie to tak trudne... Gdy skończył swoją prace udał się do pokoju, w którym przebywała Emily. Zatrzymał się patrząc na to jak śpi. Przekręcił ją na bok i przykrył kocem kładąc się obok. Patrzył na jej spokojny sen. Jeszcze nigdy nie patrzył jak kobieta śpi. Widział to na filmach ale nigdy sam czegoś takiedo nie doznał. Tak samo jak nigdy nie doznał prawdziwej miłości. Całe jego dzieciństwo przemknęło przed jego oczami. Ocknął się jednak gdy Emily się obudziła.
-Co ty tutaj do kurwy robisz ?!- Wrzasnęła uciekając do kąta. Justin podniósł się i podszedł do niej bliżej. Dziewczyna zasłoniła się ręką cicho szlochając.
-Emily ja nie chce ci nic zrobić..- Westchnął Justin wyciągając w jej stronę rękę. Ta jednak jeszcze bardziej się wystraszyła.
-Nie.nie.nie!- Krzyczała wbijając się w kąt. Justin był na siebie cholernie zły. Rzucił umowę na ziemię.
-Pierdol sie kurwo!- Krzyknął wychodząc i trzaskając drzwiami. Emily niepewnie złapała za kawałek papieru. Zaczęła go czytać. Wstała w poszukiwaniu czegoś do pisania. Tylko to mogło jej pomóc. Jeden jedyny cholerny podpis.. Gdy znalazła go na ziemi obok materaca uniosła wzrok napotykając się na coś dziwnego... Podniosła się i z pomiędzy cegieł wyciągnęła białą kartkę. Dmuchnęła na nią i zaczęła rozwijać. Okazało się, że były to dwie złożone karteczki. Obydwie zapisane. Emily złapała pierwszą i zaczęła czytać.
"Jeżeli to czytasz.. To wiedz , że tkwisz w jednym wielkim cholernym gównie z jednym wielkim cholernym gównem nazywającym się Justin Bieber. Ale napisałam to aby ci pomóc. Abyś wreszcie mogła żyć jak wcześniej. Po pierwsze.. Nigdy-" Dziewczyna nie skończyła czytać, ponieważ usłyszała pukanie. Szybko włożyła papiery do stanika i podniosła się
-Zdecydowałaś się?- Zapytał oparty o futrynę Justin.
-Właściwie to nie.. Mogę podjąć decyzję wieczorem?- Zapytała na co kiwnął głową. Wypuszczając powietrze ulgi wyszła z pomieszczenia udając się do pokoju.
-Ej ej ej..- Zatrzymał ją Justin.- A gdzie całus na pożegnanie?- Zapytał śmiejąc się. Emily niepewnie podeszła całując go w polik.-Tak lepiej panno Wood... Będę po 22.. Pa.- Powiedział oddalając się. Emily zamknęła drzwi zakluczając je i usiadła na łóżku kontynuując czytanie...

Od Autora: Justin jest tu taki dziwny haha boze sama sie boje swoich pomysłów.. No i jak myslicie ? Czy po tym vo przeczyta Emily podpisze umowe ??
i jest rozdzial 7 chce wam baaardzo podziekowac za wejscia i w ogole komentarze. nawet nie macie pojecia ile to dla mnie znaczy.. i jeszzce jedno.. ja tego opowiadania NIE TŁUMACZE. Jest ono w pełni MOIM DZIEŁEM. Moze czasem znajdziecie cos podobnego do trylogii Grey'a.. bo jest na tym troche oparte.. to tyle pis joł kc <3

sobota, 17 sierpnia 2013

*Chapter Six*

 (Wspomnienia będą pisane kursywą hope you like it)
                                Justin's POV           
Odwróciłem się i ujrzałem Emily, która wychodziła z biblioteki. Zupełnie zapomniałem, że może tam być. Ale to i dobrze. To oznacza koniec moich męczarni. Już nie potrzebuje jej do swojej terapii. Teraz jest mi potrzebna tylko i wyłącznie do jednego.. Łatwo się domyśleć do czego. Uśmiechnąłem się na myśl tego co mogę z nią zrobić. Dziewczyna ostrożnie weszła do pokoju. Ściany w nim były pomalowane na krwistą czerwień.  Na środku stało żelazne łóżko, a do niego przytwierdzone haki... Na kajdanki. Wokół było pełno półek. Każda z nich zapełniona kajdankami, biczami, szpicrutami oraz innymi zabaweczkami. Pokręciłem głową na wspomnienia wiążące się z tym pokojem. To była moja wersja pokoju zabaw i nikt nie mógł jej ode mnie zabrać.
-J-Justin co t-to jest ?- zapytała zszokowana rozglądając się po pomieszczeniu. Oparłem się o ścianę i bezczelnie uśmiechnąłem.
-Chyba powinnaś wiedzieć to wszystko najlepiej.. Byłaś dziwką znasz to..- Zaśmiałem się patrząc na jej zszokowanie.
-A-Ale ty jesteś szanowanym tu biznesmenem j-jak..- Mówiła na co prychnąłem.
-Mówiłem ci.. Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz...
-Mówiłeś też, że jesteś popieprzony na 69 różnych sposobów..- Odpowiedziała krzyżując ramiona.
-Bo jestem i uwierz mi.. Nie chcesz poznać większości moich odcieni..- Mruknąłem. To była prawda. Ona nie chciała poznać mojej ciemniejszej strony. Mogłem ją równie dobrze skuć kajdanami i zerżnąć. W tym momencie to ja byłem panem. W tym pokoju mogłem zrobić co tylko zechce bez jej pozwolenia. Tylko brakowało do tego jednej rzeczy. Jej podpisu pod umową. Ale zdążę do tego dojść. Panie i Panowie. Stary Justin Bieber powraca. Jeszcze dziś wypierdole wszystkie leki od Frank'a a na terapiach będę udawał, że wszystko idzie zgodnie z jego wytycznymi. Łatwo go oszukać. Jest naiwny jak cholera.
-No więc?- Zaczęła patrzeć na mnie wzrokiem, którego nie cierpiałem. Gdy podpiszemy umowe za takie coś przerzuce ją przez kolano i zleje jednym z batów. - Dlaczego tak bardzo nie pozwalałeś mi tu wejść?- Zapytała, a ja wskazałem na kanapę.
-Usiądź.. Wytłumaczę ci to..- Mruknąłem.-Emily.. Ja mam poważny problem. Na dobrą sprawe gdybyś była mądra już byś uciekła..- Zacząłem.
-Dlaczego miałabym uciekać? Tylko dlatego, że jesteś uzależniony od ostrego seksu i masz w domu pokój zabaw?- Zapytała z drwiącym uśmiechem.
-Moim problemem nie jest tylko to... Ja kocham kontrole.
-Kontrole? O co ci chodzi ?
-Emily.. Ja jestem panem.- Powiedziałem, przez co w pomieszczeniu nastała cisza.
-Okeyy ale w jakim sensie?- zapytała a ja się zaśmiałem. Tylko patrzeć jak wybiegnie z krzykiem. Ale wtedy ją złapie.. I nie będzie to dla niej przyjemne.
-W sensie.. Moje związki nie były normalne. Ja miałem umowy z kobietami. Były moimi zabawkami seksualnymi. Żadna z nich nie mogła odejść bo wiązało się to z poważnymi konsekwencjami. Emily, ja nie byłem czułym kochankie. Szczerze? Lubiłem swoje życie. Pewnego dnia jednak musiałem iść do Frank'a. Dowiedział się o wszystkim i postanowił mnie "zmienić".
-Ale dlaczego do niego poszedłeś skoro podobało ci się twoje życie ?- zapytała.
-Przez Isabelle.
"-Do widzenia Panie Bieber..- Piskliwy głos mojej sekretarki dobiegł do moich uszu gdy wychodziłem z biura.
-Do widzenia Jessy.- Odpowiedziałem wychodząc na zewnątrz. Przed budynkiem czekał już na mnie Mark. Wsiadłem do auta i powiedziałem aby zawiózł mnie prosto do domu. Byłem cholernie zmęczony tą całą pracą i jedyne o czym marzyłem to relaks z Isabellą. Mam nadzieję, że wiecie o jaki relaks chodzi. Oczywiście jak zwykle będzie to przyjemne tylko dla mnie. Ona nie musi mieć z tego korzyści. Ja jestem jej panem. Niech sie cieszy, że jej wczoraj nie zajebałem. Ta mała suka chciała uciec. Dobrze kurwa, że mam kamery. Westchnąłem i czekałem aż dojade do domu. Gdy tylko byłem na miejscu wybiegłem z auta i udałem się do sypialni Isabelli. Nie było jej tam. Wkurwiony trzasnąłem drzwiami. Zauważyłem wtedy, że drzwi od Pokoju Zabaw są otwarte.
-Grzeczna suka..- Mruknąłem udając się tam. Stała ubrana z umową w ręku. Cała krew odpłynęła mi z twarzy.
-Czy nie to trzeba zrobić?-zapytała bezczelnie ściągając z siebie sukienkę. I biorąc umowę nad palącą się świeczkę
-Zostaw to!-Krzyknąłem ale było za późno. Musiałem ją wypuścić i narazić się na wyjawienie mojego sekretu.-Ale jak ty?!- zdążyłem wydusić gdy dziewczyna podeszła bliżej uderzając mnie w twarz.-Ty mała kurwo!- Wrzasnąłem przyciskając ją do ściany i uderzając pięścią w jej twarz.Justin, nie, przestań!"
-Mówiłem ci, że nie ma odwrotu!-Powiedziałem wykonując kolejny cios.
-Nie, to boli, prosze !-Błagała kuląc się. Chuj mnie to obchodziło. Zacząłem ją kopać.
-Zamknij morde kurwo!. - Wrzasnąłem spluwając na nią i zostawiając ją poobijaną. Po jakimś czasie wróciłem. Niestety to co zastałem było okropne. Leżała na ziemi a wokół nien było peł o krwi. Przecięła sobie żyły. Nawet nie wiedziałem, że miała nóż. Po tym wszystkim poszedłem do Frank'a. W nocy męczyły mnie obrazy z tamtej nocy. " I oto wiesz już czemu poszedłem do Frank'a.- Skończyłem uśmiechając się.
-Ty pobiłeś ją?- Pytała zszokowana Emily.
-Tak, nie jednokrotnie ale sokro suka się nie słuchała musiałem to zrobić..- Westchnąłem.
-I ty chcesz, żebym po tym wszystkim czego się dowiedziałam została?- zapytała niepewnie wstając.
-Będziesz musiała..- Mrukąłem. Zabawa się rozpoczyna.
-Co to znaczy, że będę musiała?- Oburzyła się.
-Bo zajmiesz jej miejsce..

Od Autora: o jezuu sie porobilo.. Dziekuje za polrzednie komentarze.. I mam nadzieje ze mige na nie i tym razem liczyc... Nie wiem co wam powiedziec.. Teraz bd coraz mroczniej.. Wiec jak macie slabe nerwy radze sobie dac spokoj haha lov ya <3

piątek, 16 sierpnia 2013

*Chapter Five*

Justin obudził się równo z pierwszymi promieniami słońca padającymi na jego twarz. Przetarł ją delikatnie dłonią, a następnie otworzył oczy. Przekręcił się na bok, po czym zerwał na równe nogi. W pokoju nie było Emily. Zamiest niej na łóżku leżał mały liścik. Drżącymi z nerwów rękoma podniósł go i zaczął czytać. ,, Nie mogłam spać więc poszłam na basen. Mam nadzieję, że nie jesteś zły. xo
PS: Dziękuję za to w nocy.." Odetchnął głeboko wiedząc, że jeszcze niczego się nie domyśla ani nie uciekła od niego. Justin nie mógł na to pozwolić. To zrujnowało by nie tylko jego plan ale też i reputacje. Bał się tego co nadejdzie. Wiedział, że w końcu prawda wyjdzie na jaw. Niepewny swoich uczuć wszedł do garderoby poszukując ręcznika i kąpielówek. Gdy już się w nie przebrał wyszedł kierując się na basen.  Delikatnie otworzył drzwi, a następnie zamknął rzucając ręcznik na krzesło. Spojrzał na Emily. Płynęła w przeciwnym kierunku, więc nie zauważyła Biebera. Ten jednak uśmiechnął się spoglądając na jej skąpo ubrane ciało. Pokręcił głową i zaśmiał się cicho.
-Dzień dobry panno Wood..- Wychrypiał wskakując do wody.
-Uhm..Cześć..- Odparła wyskakując z wody i siadając na krawędzi basenu. Brunet podpłynął do niej i będąc dalej w wodzie rozpoczął rozmowę.
-Wiedzę, że zachciało się pływać..- Powiedział Justin.
-Tak.. Ja zawsze rano biagałam, ale skoro nie mam takiej możliwości postanowiłam popływać.- Odparła dziewczyna rumieniąc się.
-Ależ możesz biegać. Mam bardzo duże boiska.. Co powiesz na wieczorny jogging ?- Zaproponował Bieber.
-Chętnie.. I ..um.. Chciałabym ci jeszcze raz podziękować za to w nocy.- Powiedziała spuszczając głowę.
-Nie ma sprawy.. Po prostu trochę mnie przestraszyłaś.- Zachichotał spoglądając jej w oczy.
-Przepraszam.. Znowu miałam ten sam sen.. I mojego alfonsa.. On.. Bił mnie batem gdy niczego nie zarobiłam.-Wyznała cicho łkając.
-Łajdak.. Ale już go nie ma.. Nic ci się nie stanie..- Powiedział Justin zaprzeczając samemu sobie.
-W-Wiem, a-ale o-on mnie zna-najdzie- Szlochała dławiąc się łzami. Żyły na szyi Justina wyszły na wierzch.  Emily byłe teraz jego, jakkolwiek to brzmi. Żaden inny facet nie położy na niej ręki dopóki on sam tego nie zechce. Emily była teraz jego. Tak, to brzmi przedmiotowo. O to właśnie chodzi. Justin nie traktuje nikogo kto go itacza inaczej niż przedmiot. Idzie to z jego zamiłowaniem do sprawowania kontroli. Uwielbia władze.
-Nie znajdzie cie.. Obiecuje ci to. A nawet jeśli, to nawet nie położy na tobie swojej pierdolonej łapy.- Splunął wychodząc z basenu.- Mam już dość pływania. Chętnie się odprężę. Co powiesz na jaccuzi?- Zapytał dziewczyny, a ona niepewnie skinęła głową. Poszła do Justina, a on popchnął drzwi wchodząc do relaksacyjniej części domu.
-Nie wiedziałam, że masz jaccuzi..- Emily zmarszczyła brwi posyłając Justinowi przyjazny uśmiech.
-Nie wiesz o mnie jeszcze wielu rzeczy..- Mrugnął rozśmieszając dziewczynę. Weszli do jednego z basenów i pozwolili sobie na odrobinę relaksu w buzującej gorącej wodzie. Nic nie mogło zepsuć tego miło zapowiadającego dnia.. A jednak.
-Justin?- Zaczęła niepewnie Emily.
-Tak?- Odparł Justin otwierając oczy i spoglądając na jej zmieszany wyraz twarzy.
-Dlaczego tam są przybite kajdanki?!- Zapytała zszokowana wstając i podchodząc do jednego z basenów. "Cholera" pomyślał Bieber. Zupełnie o nich zapomniał. Nerwowo przeczesał włosy wymyślając kolejne genialne kłamstwo.
-To do podciągania..- Powiedział drapiąc się po karku. "Tak Bieber jesteś kurwa genialny"- Pomyślał kręcąc głową. Ona na bank w to nie uwierzy.. Tysiące myśli mieszało się w jego głowie.
-Jezu! To jest genialne podciągasz się w wodzie ! Matko ty to wymyśliłeś?!- Uwierzyła. Tak! Radość rozpierała Justina. Błagał tylko o to aby nie chciała tego użyć. Woda w tym basenie po włączeniu guzika była w stanie poważnie poparzyć skórę.-Ale niestety nie lubię się podciągać więc nie skorzystam..- Odpowiadziała. Tego dnia szczęście było po stronie Justina. Po wszystkim udali się do swoich sypialni. Justin przebrał się w jeden z garniturów i poszedł na śniadanie.
-Dzień Dobry Panie Bieber..- Powiedziała jego kucharka podając mu rogala i mocną kawę.
-Dzień Dobry Alison..- Odpowiedział biorąc łyk kawy.-Czy Emily już jadła?- zapytał spoglądając na puste miejsce przed sobą.
-Nie panie Bieber. Ale widziałam jak biegła w tamtą stronę.- Wskazała na korytarz prowadzący do..PZNZ. Właśnie przeżywany kawałek rogala stanął w przełyku Justina. Cała krew odpłynęła z jego twarzy. Wstał i szybkim krokiem ruszył do pokoju. Drzwi były uchylone. Popchnął je i wszedł do środka. Nigdzis jednak nie było dziewczyny.
-Justin?- Usłyszał jej cienki głosik za sobą. O Cholera. Pomyślał odwracając się do niej z chytrym uśmiechem.

Od Autora: Matko boska sie porobiło.. W nastepnym rozdziale wszyatko diametralnie sie zmieni.. I poznacie o co chodzi z PZNZ i nie bojcie sie ze to wszystko. Bedzie coraz mroozniej <3 kocham was i dziekuje za..tududu 7 KOMENTARZY ?! Jezu dzieki.. Mam nadzieje ze jednak ta liczba pozostanie.. Chyba ze sie powiekszy haha zrobilam wiecej zakladek.. Zapisujcie sie w informowani abym mogla powiadamiac was o rozdzialach. Piszcie mi tez swoje w Inne Opowiadania.. To chyba tyle.. Koocham i do nastepnego <3

czwartek, 15 sierpnia 2013

*Chapter Four*

-Co takiego ci powiedział?!- Brunet splunął , przewiercając wzrokiem skuloną ze strachu Emily.
-J-Ja... Och Justin do cholery nic takiego mi nie powiedział, a przynajmniej nie to co chciałam usłyszeć..- Wyjąkała szlochając i rzucając się na chłopaka. W jednej chwili cała jego złość odpłynęła, a zamiast tego poczuł nieznane dotąd ciepło. Tego było dla niego za wiele. Nigdy nic nie czuł i nie był wrażliwy. Szybko się otrząsnął i odepchnął dziewczynę.
-Daj już kurwa spokój!- Krzyknął wchodząc po schodach do swojego pokoju. Położył się na łóżku i zacisnął dłonie w pięści. Jeszcze jakiś czas temu dziewczyna nie mogłaby odejść po czymś takim. Zapewne zostałaby pobita, co spowodowałoby jej stan nieprzytomności. Jednak Justin starał się zmienić. Nie był typem mężczyzny, który katował i znęcał się nad kobietami.. Przynajmniej nie w ten sposób... Wszystkie z nich wiedziały na co się piszą. Nie wiedziały tylko, że jeden podpis zmieni nastawienie Justina do nich. Miły dżentelmen, który je pociągał zamieniał się w brutalnego kochanka. Nie było już jednak odwrotu.. Nie miały wyjścia.. Musiały zostać do póki ich pan nie potrzebował świeżego mięsa. Chociaż.. Było jedno wyjście.. O którym nigdy im nie mówił, a jedna z nich sama się domyśliła. Była ostatnią z nich. "-Czy nie to trzeba zrobić?-zapytała bezczelnie ściągając z siebie sukienkę.-Zostaw to!-Krzyknął ale było za późno. Musiał ją wypuścić i narazić się na wyjawienie jego sekretu.-Ale jak ty?!- zdążył wydusić gdy dziewczyna podeszła bliżej uderzając go w twarz.-Ty mała kurwo!- Wrzasnął przyciskając ją do ściany i-"
Retrospekcje Justina przerwało pukanie do drzwi.
-Prosze...- Mruknął bawiąc się zegarkiem. Do pokoju weszła przebrana w pidżamę Emily.
-Mogę?- zapytała niepewnie wchodząc do środka.
-Skoro już się wpierdoliłaś..- Mówił ozięble.
-Nadal jesteś wkurwiony?- zapytała.
-Jak cholera..- Odparł wzdychając i spoglądając na nią pociemniałymi tęczówkami.
-To może ja sobie pójde..- Powiedziała odwracając się. "-Ona w końcu pozna prawde. Jeżeli nie od ciebie to od kogoś innego. Justin ona jest bystra.. Sama już się czegoś domyśla.-". W głowie cały czas miał słowa Frank'a.
-Poczekaj..- Powiedział do Emily zatrzymując ją. Usiadł na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Dziewczyna posłusznie podeszła i powaliła się przy nim.
-Justin.. Posłuchaj- Zaczęła, ale brunet jej przerwał.
-Nie, to ty posłuchaj. Jestem zły, że mnie okłamałaś i nie pochwalam tego, że próbowałaś wyciągnąć ode mnie informacje..- Zaczął patrząc w jej czekoladowe tęczówki.
-Przepraszam..- Wymruczała dziewczyna.
-Przyjmuję przeprosiny, ale ciekawi mnie jedno.. Dlaczego tak bardzo interesuje cię mój problem?- zapytał marszcząc brwi. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
-Nie wiem Justinie. Jest w tobie coś intrygującego, a za razem mrocznego... I chce się o tym dowiedzieć aby móc poznać powód twojej bipolarności i obojętności..- Powiedziała nie spuszczają. Wzroku z jego twarzy, której mięśnie delikatnie się napięły. Wiedział, że ona tak łatwo nie odpuści jedynym wyjściem było jej powiedzenie wszystkiego ale po trochu dodatkowo tak aby było to dla niej zagadką.
-A co chcesz wiedzieć?- zapytał Justin z chytrym planem w głowie. Spojrzał na nią unosząc jedną brew.
-PZNZ..- powiedziała dziewczyna spoglądając w jego przestraszone oczy. Mężczyzna myślał nad tym co może jej powiedzieć.
-To pokój zamknięty na zawsze.. Ale to już pewnie wiesz.. Słuchaj.. Jestem popieprzony na 69 różnych sposobòw i uwierz mi nie chcesz sprawić, że mój 69 odcień wyjdzie na jaw.. A powiedzenie ci o co chodzi z ttm pokojem na pewno by do tego doprowadziło..- Powiedział posyłając jej nieśmiały uśmiech.
-Okey..- Odparła zrezygnowana dziewczyna.
-Z czasem wszystkiego się dowiesz.. Ale daj mi trochę czasu aby- "aby wymyśleć nowe kłamstwa, żebyś nie uciekła z krzykiem z tego domu" pomyślał- abym się do tego przygotował. Nie jestem w stanie na razie dzielić się z tobą i kimkolwiek oprócz Frank'a tymi informacjami.- Powiedział Bieber gratulując sobie w myślach, za tak genialny wykręt.
-Dobrze..- Powiedziała ziewając.-Pójde się położyć..- Powiedziała i odeszła do pokoju zostawiając Justina samego ze swoimi myślami.
-Aaaaaaaa- Brunet zerwał się na równe nogi obudzony krzykiem. Spojrzał na zegarek. Wskazywał 4:56.Chłopak przegarnął włosy dłonią nasłuchując krzyków. Szybko wybiegł domyślając się, że należą do Emily. Wbiegł do jej pokoju i ujrzał jak jej drobne ciało rzuca się po łóżkum
-Emily!- Krzyknął Justin podchodząc bliżej. Dotknął jej ramienia budząc ją.- Emily to tylko zły sen.. Jestem tutaj..- Powiedział odgarniając włosy z jej twarzy.
-Ouch.. Tak, ja przepraszam..- Mruknęła dziewczyna opadając na poduszkę.-Zawsze mam koszmary, gdy nie wezmę dragów albo się nie upiję. Męczą mnie od śmierci rodziców..-Wyznała dziewczyna.
-Mówiłaś o tym Frank'owi?- zapytał zaciekawiony Justin.
-N-Nie, zapomniałam.- Wyjąkała.
-W takim razie jak się znowy spotkacie to masz mu powiedzieć.. A teraz śpij..- Powiedział odchodząc.
-Justin?- zapytała dziewczyna zatrzymując chłopaka.
-Tak?- odpowiedział odwracając się.
-Zostaniesz ze mną na noc?- zapytała spuszczając wzrok. Mięśnie w ciele Justina się napięły. Nigdy nie spał z kobietą. Nigdy nie leżał obok niej aby do czegoś nie doszło. Było to dla niego duże wyzwanie... Ale właśnie takie lubił.
-Jasne..- Odpowiedział wskakując pod kołdrę i odwracając się w stronę Emily.
-Dziękuję, że zabrałeś mnie wtedy z ulicy..- Wyszeptała dziewczyna.
-Nie masz za co.. Cała przyjemność po mojej stronie Panno Wood.-Powiedział brunet.
-Panie Bieber, Pan jak zawsze oficjalny..- zachichotała, a co najbardziej zaskakujące Justin odwzajemnił to.
-śpij mała..- Powiedział zamykając oczy.
-Dobranoc wielki..- Odparła dziewczyna zasypiając.. Podobnie jak Justin.

Od Autora: Hej.. Nie wiem czy jest sens dalej to pisac bo jest coraz mniej komentarzy.. Nie wiem.. Jezeli czytasz to prosze skomentuj zebym wiedziala ze nie pisze tego na marne.. A poza tym dziekuje za poprzednie komentarze <3 lof ju xd

środa, 14 sierpnia 2013

*Chapter Three*

Justin i Emily przemierzali przez zatłoczone uliczki galerii handlowej. Justin nie lubił tu przyjeżdżać z jednego prostego powodu..dziennkiarze. Przez cały czas chodzili za nim szukając jakiejś informacjii lub próbują zrobić kłopotliwe zdjęcie, które trafi na okładke jakiegoś brukowca.
Mężczyzna skręcił w najkrótszą z uliczek, a następnie wszedł do Moltona. Oczy dziewczyny od razy się powiększyły na widok tych wszystkich ubrań.
-Bierz co chcesz..-Powiedział Justin siadając w jednym z foteli. Nie chciał pomagać w wyborze Emily. Wiedział, że ubrania które by wybrał mogły go zdradzić..mogły zdradzić jego problem. Zamiast tego uważnie przyglądał się każdemu jej ruchowi. Śledził jej kroki i odprowadzał wzrokiem od jednej półki do drugiej. Emily niepewnie odwróciła się i spojrzała na Justina.
-Na prawdę moge wziąć wszystko co tylko chcę?- zapytała, a jej dłonie zadrżały chwytając sukienkę z czystego jedwabiu.
-Tak, bierz co chesz..- Mruknął chłopak zakładając nogę na nogę i chwytając leżącego na stoliku Forbes'a.
Emily natomiast niepewnie sięgnęła po wiśniową sukienkę. Przymierzyła do siebie sprawdzając czy będzie pasować. Sukienka po boku miała suwak, a z tyłu wycięte serce.
Justin zauważając jej niepewność podniósł się i zabrał wybrany przez nią przedmiot.
-Podoba ci się?- zapytał ze spokojem wpatrując się w jej tęczówki.
-T-Tak- wyjąkała brunetka spuszczając głowę.
-Ej ej ej- Justin położył palec pod jej brodą unosząc jej głowę.-Nie masz sie czego wstydzić. Kupie ci co tylko będziesz chciała..- Zapewnił ją ponownie, po czym wskazał jej na, wcześniej przez siebie zajmowaną, sofę. - Usiądź. Skoro ty nie masz odwagi niczego wybrać.. Ja to zrobię..- Powiedział biorąc do ręki dość skąpy top.
-Może być?- zapytał dziewczyny unosząc jedną brew.
-Nie wiem.. Wolałabym coś dłuższego..- Powiedziała półszeptem spuszczając wzrok.
-No dobrze.-mruknął lekko zawiedziony Justin, po czym wyciągnął szeroki sweterek w kolorze łososiowym.-A to?- zapytał z nadzieją.
-Jest cudny..- Powiedziała Emily. I właśnie w taki sposób przebiegła reszta zakupów. Gdy Emily wszystko przymierzyła udali się razen do kasy.
-5000 dolarów.- Odezwał się głos ekspedientki. Oczy Emily automatycznie się powiększyły i z trudem przełknęła ślinę.
Gdy już wyszli zatrzymała się mrugając oczami.
-Dlaczego to robisz Justin?- zapytała, na co chłopak prychnął.
-Mianowicie ?- zapytał z szerokim uśmiechem.
-Wydajesz na mnie tyle pieniędzy..- Mruknęła.
-Bo moge.. Zarabiam 100 dolarów na minute... Poza tym, nie mów, że ci się to nie podoba..- Uśmiechnął ja zaciągając do wyjścia.
-Um.. Justin?- zaczęła Emily zatrzymując się na środku uliczki.
-Tak ?- odparł mężczyzna stawiając torby na ziemi.
-Nie obraź się ale chyba musimy wejść do jeszcze jednego sklepu...- powiedziała rumieniąc się.
-Jasne, do jakiego?- zapytał patrząc w oczy Emily. Były skierowane na prawo. Justin odwròcił się, a jego oczom ukazał się podświetlony napis "Victoria's Secret" nerwowo przeczesał włosy dłonią. Tego było za wiele. Nie mógł tam wejść. Nie byłby w stanie się powstrzymywać.
-Okey.- Odpowiedział wbrew własnej woli. Przymknął oczy i przrkroczył próg. Wodził wzrokiem po skąpych bieliznach. Przez jego głowę zaczęły przechodzić obrazy z tamtej nocy.
,,-Justin, nie, przestań!" ,,-Mówiłem ci, że nie ma odwrotu!" ,,-Nie, to boli, prosze !" ,,-Zamknij morde kurwo!" Wzdrygnął się na te wspomnienia. Potrząsnął głową i spojrzał na Emily.
-Wybierz coś, będę na zewnątrz...- Mruknął ozięble podając dziewczynie swoją złotą kartę. Emily szybko wybrała kilka staników i majteczek, po czym zapłaciła i wybiegła.
-Cieszę się, że tak szybko wróciłaś.- Mruknął brunet.
-Dlaczego?- Pytała zaciekawiona dziewczyna.
-Nie lubie na nikogo czekać..- Warknął udając się w stronę samochodu. Pozostawił w głowie dziewczyny całkowity mętlik. Wsiedli do samochodu i udali się do domu. Justin miał nadzieję, że tam ucieknie od wspomnień i będzie mógł się zrelaksować. Nie miał pojęcia jak bardzo się myli. Już na wejściu Emily dała upust swojej ciekawości w dość ..Przebiegły sposób.
-Rozumiem twoje rozdrażnienie.. Nie wiem jak bym sobie poradziła na twoim miejscu..- zaczęła ściągając buty.
-Skąd wiesz jak się czuje i dlaczego ? Huh?-zaczął brunet przysuwając się tak, że dziewczyna czuła na sobie jego ciepły oddech.
-Frank mi wszystko powiedział...- Mruknęła, a z twarzy Justina odpłynęła cała krew. Nie wiedział tylko , że był to podstęp złaknionej informacji Emily...

Od Autora: Matko mam taką wene ze dodaje jeden po drugim.. Dziekuje za... 4 komentarze.. I prosze jezeli podoba wam sie opowiadanie powiedzcie o nim znajomym czy cos aby wszystko sie rozwinęło. Obiecuję, że najblizsze rozdzialy będą:
1. Dłuższe i to o wiele.
2. Zaskakujące i to bardzo.
3.Mam nadzieję, że wam się spodobają.
I to tyle.. Prosze zapisujcie sie w zakladce informowani.. To tyyle :) kc <3

sobota, 10 sierpnia 2013

*Chapter Two*

Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Spojrzał na dziewczynę i pokręcił głową. Zatrzasnął za sobą drzwi. Emily zwinęła się w kulkę i zaczęła płakać. Tego było za wiele. Zawiodła osobę, która chciała jej pomóc. Zmęczona łzami zasnęła. Justin natomiast wszedł do salonu i wykręcił numer psychologa.
-Frank?- Odezwał się pierwszy.
-Tak, posłuchaj Justin. Ja wiem, że często mnie potrzebujesz, ale o 2 nad ranem to lekka przesada nie uważasz ?- zapytał Frank. Justin zacisnął pięść.
-Przepraszam..- Wydusił. Mimo pozorów sprawiało mu to ogromną trudność.-Słuchaj... Wygrałeś.. Ja nie dam sobie rady.. Prosze pomóż mi i przyjedź.. Ona jest pijana i naćpana.. Nie wiem jak długo będę mógł się jeszcze kontrolować..- Chłopak wysyczał chodząc tam i z powrotem po salonie.
-O-Ona jest u ciebie ? Masz dziewczynę?!- Praktycznie wykrzyczał.
-Tak.. Przecież wiesz, że muszę dopiąć swego ale tym razem miałeś racje.. Nie mogę się już dłużej kontrolować.- Brunet powiedział opadając.
-Od jak długiego czasu jest u ciebie ?- zapytał, na co się chłopak się zastanowił.
-Jakieś 5/6 godzin..
-W takim razie wygrałeś... Justin bardzo długo wytrzymałeś... Pójdź spać, a jutro przywieź ją do mnie...
-Okey.. Cześć..
-Cześć..- Brunet rozłączył się i ruszył do sypialni. Wziął prysznic i położył się na łóżku. "Dzień 20- Udało mi sie po mimo pokus... Musze bardziej uwazac.." zanotował w swoim kalendarzyku, po czym zgasił światło i zasnął. Rano gdy tylko się obudził zszedł do jadalni i zjadł standardowe śniadanie. Składało się ono ze słodkiego rogala i mocnej  kawy. Wziął do ręki gazetę sprawdzając rynek i wartość inwestycji.
-Ykhym..- Usłyszał za sobą głos dziewczyny. Oderwał się od lektury patrząc na nią.
-Ja-Ja chciałabym cie przeprosić..- Zaczęła spuszczając głowę.
-Za co ?- zapytał jak zawsze spokojnie.
-Za wczoraj.. Ja nie wiem czemu to zrobiłam.. Justin.. Pomóż mi!- Krzyknęła rzucając się na niego.-Ja nie chce już tak żyć!- łkała w jego koszulę. Chłopak westchnął spoglądając na jej czerwone podpuchnięte oczy.
-Emily.. Nie mam ci tego za złe.. I ciesze się, że chcesz sobie pomóc. Może pójdziemy dziś do mojego przyjaciela,który jest psychologiem.. Powie ci jak się powstrzymywać.. Co ty na to ?- zapytał. Dziewczyna była w lekkim szoku. Nie wiedziała, że to wszystko będzie się działo tak szybko.
-D-Dobrze..- Wyjąkała ocierając łzy. Zaczęła jeść. Po skończonym posiłku Justin udał się tam.. Dokładnie do tamtego pokoju, o którego istnieniu wiedziało niewiele osób. Przekręcił kliczyk i wszedł do środka. Wszystkie wspomnienia wróciły. Czerwone ściany przypominały mu o krwi... Uważnie zeskankował wszystkie półki i znajdujące się na nich przedmioty. Potrząsnął głową odrzucając od siebie wszystkie myśli. Chwycił z szafy pierwszą lepszą sukienkę i wybiegł. To było dla niego za wiele. Jeszcze za wcześnie. Nie chciał aby Emily skończyła jak poprzednie kobiety.
-Masz..- Rzucił jej ubranie.- Na razie włóż to, a po wizycie u Franka pojedziemy na jakieś zakupy..- Brunet powiedział ozięble mrożąc Emily wzrokiem.
-Okey.. Dziękuję..- Powiedziała zmykając do łazienki. Wzięła tam prysznic i przebrała się w sukienkę. Była na nią trochę za duża. Jednak nie ta myśl krążyła po głowie Emily.
-Justin mogę o coś zapytać?- zwróciła się niepewnie do chłopaka, dając jej ciekawości upust.
-Jasne..- Mruknął wkładając buty. Emily robiła to samo.
-Skąd masz tą sukienkę?- zapytała, a z twarzy Justina odpłynęła cała krew. Pokręcił głową.
-Nie twoja sprawa..- Mruknął wychodząc i zamykając drzwi. Dziewczyna szła za nim. Wsiedli do czerwonego audi, po czym ruszyli.
-Przepraszam.- Mruknęła Emily. Źle się czuła, gdy denerwowała innych. Jednak taki był jej harakter. Nie lubiła własnej siebie. Kilka razy próbowała popełnić samobójstwo.
-Nie, to ja przepraszam.. Nie powinienem na ciebie tak naskoczyć.- Westchnął Justin skupiając się na drodze. Dalsza podróż minęła w ciszy.Obydwoje nie mieli na tyle odwagi aby się odezwać. Emily nie chciała denerwować Justina. Ten z kolei... Nie chciał aby ona odeszła. Musiała zostać, jeżeli Justin ma być uratowany od swojego własnego problemu.. Jakiego? Bardzo mrocznego.. Nigdy się nim jednak nie dzielił.. Gdy tylko przekroczyli próg biura Frank'a wszystkie z sekretarek, pomocy i innych otoczyły Justina.
-Panie Bieber..- Powiedziały równo.
-Coś Panu podać?- zapytała niska blondynka.
-English Tea, bez cukru .. Chcę żeby była mocna..- Mruknął ozięble Bieber. Wszyscy zajęli się swoimi sprawami, gdy Justin wszedł ze mną do gabinetu.
-Justin!- zza biurka podniósł się dość wysoki mężczyzna. Wyglądał na 30 lat.. Nie więcej.
-Frank..- Przywiali się uściskiem dłoni, po czym Justin wrócił do dziewczyny.
-To jest Emily..- powiedział wskazując na brunetkę.
-Frank..- Mężczyzna podał jej rękę i wskazał na jedną ze skórzanych kanap.
-Justin.. Możesz iść.. Nie jesteś do niczwgo potrzrbny..- Powiedział Frank. Żyły na szyi Biebera stały się widoczne. Zwinął dłonie w pięści, po czym wyszedł. Mężczyzna od razu rozpoczął rozmowę z Emily. Pytał ją o dzieciństwo i ogólnie jej życie. Po jakichś 30 minutach obydwoje byli zaspokojeni wiadomościami. Jednak Frank miał do dziewczyny jeszcze kilka pytań.
-Więc.. Jak ci się mieszka u Justina?- zapytał.
-Dobrze.. Dom jest cudowny.. I ogólnie jest fajnie..- Odparła dziewczyna zakładając nogę na nogę.
-A Justin.. Nie zachowuje się dziwnie?- zapytał mężczyzna. Było mu to bardzo potrzebne do kontynuowania terapi Justina.
-Nie.. Może poza jego bipolarnością..i jednym incydentem.
-Jego bipolarność jest całkowicie zrozumiała.. Ale o jaki incudent ci chodzi?- Pytał zaciekawiony.
-W dniu gdy zwiedzałam dom.. Chciałam wejść do jednego pokoju.. A Justin rzucił się na mnie.. Nie wiem czemu..- Wyżaliła się dizewczyna przegarniając włosy.
-Och.. To musiał być PZNZ.. Posłuchaj.. Jedyne co mogę ci powiedzieć.. To to abyś tam nie szła do póki Justin sam cię tam nie zaprowadzi..
-PZNZ?- Zapytała. Zupełnie nie rozumiała tego skrótu.
-Pokój Zamknięty Na Zawsze..
-Ale dlaczego?!
-Posłuchaj.. Justin ma bardzo poważny problem.. Ja nie mige ci niczego zdradzić.. Może poza tym że..- W tym momencie Justin zapukał o wszedł do środka.
-Emily, możemy już iść ? Zaraz zamkną sklepy..- Mruknął rozdrażniony Justin.
-Oczywiście. Dziekuje Frank..- Powiedziała i poszła za Justinem. Pomyśleć, że była tak blisko rozwiązania prawdy. Został jeszcze tylko PZNZ.. O co w tym wszystkim chodzi ?!

Od Autora: Jejkuuu dziekuje ze az 5 kom wiem ze 2 od jednej osoby ale whatever.. No i juz niebawem wszystko sie wyjasni.. Mam prosbe.. Jezeli czytacie to opowiadanie i chcecie byc powiadamiani to podajcie mi swoje twittery.. To tyle.. KC <3

*Chapter One*

Noc była ciemna i deszczowa. Jednakże mieszkańcy Seatle zdążyli do tego przywyknąć. Pogoda była niezmienna od kilku dni. Jadący ulicą, chromowany Fisher Karma wjechał w kałużę ochlapując stojącą pod latarnią dziewczynę.-Cholera- Mruknął kierowca. Był nim 19 letni brunet o karmelowych oczach. Na imię miał Justin i był jednym z najwiekszych biznesmenów w mieście. Powoli zatrzymał samochód i wysiadł mierząc wzrokiem skąpo ubraną dziewczynę.-Nic ci nie jest?- zapytał spoglądając w jej tęczówki. Były pełne strachu. Przed czym ona ucieka? To było pierwsze pytanie , które mu się nasunęło. Emily Wood, bo tak  nazywała sie dziewczyna potrząsnęła głową wracając do swojej twardej skorupy.- Oprócz tego, że jakiś kutas oblał mnie wodą z kałuży, to jest..dobrze..- Prychnęła. Próbowała grać twardą pomimo tego wszystkiego co przeszła. Miała zaledwie 12 lat gdy została zdana na siebie. Wychowywała sie w patologicznej rodzinie. Ojciec regularnie bił oraz gwałcił ją i matkę. Pewnej nocy kobieta nie była w stanie tego wytrzymać. Wzięła nóż i wbiła go w spokojnie, poruszającą się klatkę piersiową śpiącego męża. Jednak wyrzuty sumienia były zbyt wielkie. Ten sam nóż odebrał i jej życie. Ona sama je odebrała. Dwunastoletnia dziewczynka zamieszkała u babci.przez 4 lata opiekowała się nią jak najlepiej mogła. Rok temu umarła. Emily mieszkała na ulicy. Pewnego dnia postanowiła to zmienić. Została prostytutką. Za pieniądze kupiła sobie trochę ubrań i wynajęła małe mieszkanie. Żyła biednie, ale przynajmniej miała dach nad głową. Prostytucja wprowadziła ją w świat narkotyków i alkoholi. Staczała się i nikt nie mógł jej pomóc....a może nikt nie chciał ?
-Nawet nie wiesz jak wielki kutas to zrobił..- Prychnął Justin, na co dziewczyna się zaśmiała.
-Nie rozumiem.. Obraziłam cię, a ty mimo wszystko jesteś miły..- Powiedziała marszcząc brwi.
-Nie obchodzi mnie co mówią o mnie inni..- Odparł chowając dłonie do kieszeni, spodni swojego czarnego garnituru.-Dlaczego to robisz?- zapytał pociągając nosem.
-Robię co?- zapytała z uśmiechem dziewczyna.
-Jesteś prostytutką...- Powiedział Justin.
-Nie musisz tak mówić.. Powiedz dziwka.. przecież tak mówi połowa społeczeństwa..- Mruknęła.
-Nie odpowiedziałaś na moje pytanie..- Drążył chłopak.
-Ugh.. jesteś jak wrzód na dupie..- Powiedziała.- Życie, to ono mnie do tego zmusiło..- Powiedziała tamując łzy.
-Ty tym życiem kierujesz..tak naprawdę to twój wybór...- Powiedział brunet zatrzymując na dziewczynie swój wzrok.
- Dzięki.. umiesz pocieszyć..- Powiedziała ze sztucznym uśmiechem.
-Wsiadaj...- Powiedział Bieber po czym wsiadł do swojego samochodu. Dziewczyna wahając się postąpiła jak kazał.
-Jak chciałeś numerek to wystarczyło powiedzieć..- Beszczelnie się uśmiechnęła. Chłopak jednak utrzymywał spokój i powagę. Był człowiekiem, którego ciężko było sprowokować.
- Nie robię tego z pierwszą lepszą tylko z miłości..- Odpowiedział ze spokojem chłopak.
-Zgaduję że jesteś prawiczkiem..- Prychnęła dziewczyna.
-Dlaczego ?- zaśmiał się chłopak.
-Bo miłość nie istnieje... Tak w ogóle nie odpowiedziałeś na moje pytanie..- Zadrwiła Emily.
-..- Chłopak milczał patrząc w drogę. Zastanawiał sie co jej powiedziec.  Wiedział, że jeżeli poznałaby o nim całą prawdę nie byłaby już dłużej w tym samochodzie. Postanowił nic jej nie tłumaczyć. Tylko powiedzieć skróconą wersje.-Nie, nie jestem. I nie należe do takich świętoszków jak myślisz. Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz..- Mruknął i skupił się na drodze.
-Co masz na myśli?- zapytała zaintrygowana jego odpowiedzią.
-Nic o czym powinnaś wiedzieć...- Burknął wykonując gwałtowny skręt w lewo.-Jesteśmy..- Powiedział parkując między Range Roverem, a nowym porshe. Wysiadł z auta i pobiegł do drzwi posiadłości. Otworzył je i odwrócił do tyłu czekając na stojącą w deszczu Emily.
-Idziesz czy zostajesz?!- zapytał brunet przekraczając próg. Dziewczyna wreszcie się ocknęła i dołączyła do Justina.
-P-Powiedz ,że to jakiś hotel...- Wyjąkała w szoku.
-Nope-zaśmiał sie na jej reakcję.-To mój dom..- Odparł ściągając buty i patrząc na Emily wzrokiem ty-też-masz-to-zrobić. Szybko zdjęła więc swoje gigantyczne szpilki kontynuując podziwianie wiszących nad nią kryształowych żyrandoli.-Żyjesz jak w pałacu..- zaśmiała się.
-Bo to był kiedyś pałac..- Odparł Justin drapiąc się po karku.
-Wow.. musiał od cholery kosztować..- powiedziała patrząc na niego zszokowana.
- Nie był znowu taki drogi..- Odparł chłopak.
-Więc.. ile za niego dałeś?- zapytała rozbawiona.
-3/4 miliony nie pamiętam... mam kilka domów i ciężko zapamiętać cene każdego z nich.- Odparł, a ona usiadła na jednym ze schodków.
-Kurwa, że co prosze?- zaśmiała się nerwowo.-Jesteś cholernie bogaty..- powiedziała.
-Po prostu ciężko pracuję..- Odparł chłopak.
-Nie musisz tłumaczyć. Zrozumiałam aluzje...- Dziewczyna przewróciła oczami i oparła się o ścianę.
-Chodź...-Powiedział wchodząc po schodach do salonu.-Tutaj spędzam większość czasu.-Chłopak wskazywał palcem.- Tutaj jest kuchnia i sypialnie dla gości. W większości nikt tam nie bywa oprócz służby..-Odparł spoglądając kątem oka na oniemiałą dziewczynę.
-Służba?- wydusiła patrząc na Justina.
-Tak, kucharki, sprzataczki,ogrodnicy i ochrona.. i jeszcze Mark. On wszedzie mnie wozi... Nigdy nie jeżdżę nawet po jednym kieliszku wina...- Powiedział, a dziewczyna się zaśmiała.
-Za grzeczny jesteś..- Prychnęła.
-Nie znasz mnie dziewczyno...- Odparł brunet wchodząc wyżej.
-A co jest w pozostałych pomieszczeniach na dole?- zapytała marszcząc brwi.
-Szczerze to sam tego nie wiem...- Westchnął chłopak, a Emily zaczęła się śmiać.
-Tutaj..- Justin popchnął wielkie dwuskrzydłowe drzwi.- Jest twój pokój..- zapalił światło. Dziewczyna oniemiała. Jak dla niej był idealny. Zawsze marzyła o wielkim łóżku i .. wszystkich innych rzeczach, które znajdowały się w pokoju typowej dziewczyny.
-Jest cudowny...dziekuje..- Mruknęła patrząc w jego oczy. Cień uśmiechu przemknął przez jego twarz.
-Nie masz za co dziękować...-Odparł Justin drapiąc się po karku.-To chcesz zobaczyć reszte domu?- zapytał, a Emily energicznie skinęła głową. Bieber pokazał jej reszte domu.Saune, basen, siłownie i inne pokoje. Chłopak miał też własną salę kinową. Dziewczynę zadziwiało wszystko co zobaczyła. Nie mogła sobie nawet wyobrazić jak bogaty był. Myślała, że ma wszystko, że jest najszczęśliwszym facetem. Nie miała jednak pojęcia jak bardzo się myli.
-A co jest tutaj?!- Zapytała, oddalając się w stronę dużych dębowych drzwi. Ciśnienie w ciele chłopaka natychmiast się podniosło. Pobiegł jak najszybciej w stronę Emily i rzucił się na nią tym samym nie pozwalając ich otworzyć.
-Posłuchaj.To jest właśnie jedno z tych pomieszczeń do których nie można ci wchodzić. Lepiej nie próbuj tu nawet podejść jasne?!- Wybuchnął zaciskając uścisk na zdrętwiałych ramionach dziewczyny.
-D-Dobrze..- Wyjąkała w strachu.
-Przepraszam...- Odparł chłopak masując ją w obolałych miejscach.
-Nic n-nie szkodzi..- Odparła i odeszła. Justin wiedział, że zjebał. Chciał to jednak naprawić. Nie mógł wybuchać ani podnosić reki na dziewczyny..już nie. Chciał zmienić swoje życie. Miał cień nadziei, że ona bèdzie tą która mu pomoże.
-Ummm Jesteś może głodna ?- zapytał ze sztucznym uśmiechem. Emily nie pamiętała kiedy ostatnio jadła normalny posiłek. Może jakieś 2 dni temu.. Skinęła więc głową. Zasiedli przy naszykowanym stole i zaczęli jeść nałożone do talerzy spaghetti.
-Nie rozumiem jednego...- Zaczęła Emily.
-Mianowicie ?- Odparł Justin przełykając zawartość swojej buzi.
-Dlaczego mi pomagasz.. my nawet sie nie znamy..- zaczeła dziewczyna, a Justin wyprostował się wzdychając. Nie mógł powiedzieć jej prawdy. Znowu musiał przed nią coś zataić.
-Szczerze? To sam nie wiem, ale jest w tobie coś innego. No i może się poznajmy..Justin- Brunet wyciągnął w jej stronę dłoń. Dziewczyna odwzajemniła gest.
-Emily..- Odparła.-Ile masz lat ?- zapytała nawijając makaron na widelec.
-19.. a ty?- zapytał popijając białe wino i pozwalając mu delikatnie drażnić jego kubki smakowe.
-17..Odparła. Za tydzień 18..- Uśmiechnęła się.- Uff jestem pełna ..dziekuje..Justin?- powiedziala , a chłopak kiwnął. Siedzieli razem jeszcze przez długą chwilę. Rozmawiali poznawając siebie na wzajem. Czuli sie w swoim towarzystwie dobrze. Jednakże Emily nie była pewna co o tym wszystkim myśleć. Justin natomiast nie był pewny czy wytrzyma danemu sobie ultimatum. Powoli zaczął tracić wiarę w swoje siły.
-Uhm.. Justin?- zaczela niepewnie dziewczyna.
-Tak ?- zaczął brunet pzeczesując włosy dłonią.
-Jestem zmęczona.. mogłabym pójść spać?- Mówiła niepewnie.
-Jasne..- Odparł pocierając ręką oczy. -Też się zdrzemnę.- mruknął po czym ruszyli do swoich sypialni. Justin od razu wskoczył na łóżko. Emily miała jednak inne plany. Wyciągnęła z torebki setką wódki, po czym złapała łyk. To było to czego potrzebowała. Następnie wyjęła biały proszek i rozsypała go na blacie formując równą linię. Wciągnęła całość nosem . Siedziała w ciemności upijając się. Nagle drzwi się otworzył i stanął w nich wściekłyJustin.