Strony

czwartek, 25 grudnia 2014

How To Love Criminal?:Chapter Three

Jęknęłam cicho, podnosząc się z kanapy w gabinecie pana Johnsona. Co do kurwy? 
Pomyślałam przeczesując swoje włosy dłonią i rozglądając po pomieszczeniu.Po chwili jednak zjawił się Johnson, mierząc mnie swoim karcącym spojrzeniem.
-Co ci odbiło Emily?!-zapytał patrząc na mnie.
-Co wam odbiło, żeby znęcać się nad ludźmi i wciskać im środki usypiające kiedy tylko coś nie idzie po waszym planie?! -krzyknęłam po chwili jednak przepraszając za swój ton.
-To kryminaliści Emily.. Nie możemy ryzykować, że coś nam zrobią. Mają już na swoim koncie wiele przestępstw i myślę, że kolejne byłyby zbędne. -wytłumaczył siadając na swoim fotelu.
-Przepraszam..-westchnęłam przyznając mu jednak trochę racji. to nie tak, że mu ufam. Wierzę Justinowi. Coś złego dzieje się w tym więzieniu i zamierzam się dowiedzieć co. Aby jednak dotrzeć do prawdy muszę zdobyć zaufanie reszty. Strach i troska, które widziałam w oczach Justina były ogromne.-Mogę spotkać się z Justinem? - zapytałam z nadzieją, że może będę miała jeszcze szansę z nim porozmawiać.
-Jeszcze się nie wybudził. Podaliśmy mu znacznie większą dawkę niż tobie. -wytłumaczył. Johnson zbierając jakieś papiery do torby.- ale jutro możesz tu ze mną wrócić na normalne -podkreślił- zajęcia. Wtedy dam ci chwilę na rozmowę z Bieberem. -skinęłam głową i wstałam z kanapy, wychodząc za mężczyzną. Od jutra zacznę pracować nad moim planem. Dowiem się o co w tym wszystkim chodzi i postaram się wyciągnąć Justina z więzienia nawet jeśli musiałabym wiele poświęcić. W końcu to on wziął mnie z ulicy. Wszystko co zrobił jest niczym, przy tym, co mogłoby mnie spotkać gdybym wciąż była na ulicy.

✿ ✿ ✿

Gdy wstałam rano, nie czułam tak wielkiego zmęczenia jak zazwyczaj i nie byłam aż tak śpiąca. Zapewne jest to zasługą dzisiejszych zajęć w więzieniu. Ubrałam się i zeszłam na dół aby zjeść śniadanie, co w moim przypadku jest dość niezwykłe. Miałam po prostu więcej czasu, ponieważ zajęcia zaczynały się znacznie później niż te w szkole.Zaraz po zjedzonym posiłku udałam się na zewnątrz i wsiadłam do swojego auta, następnie ruszając w kierunku więzienia. Miałam sporo czasu na dojazd,a drogi przeciwnie do moich przypuszczeń były puste. Spowodowało to też, że byłam na miejscu przed czasem. Wyciągnęłam więc ze swojej torebki magazyn i zaczęłam go przeglądać do czasu aż nie zjawiła się reszta.Wysiadla
Wysiadłam z auta i zamknęłam je,  następnie udając się z całą resztą do środka. Dostaliśmy tam specjalne opaski, których mieliśmy użyć w razie zagrożenia. Następnie zaczęli odprowadzać nas po całym więzieniu, opisując cały system działań. Jak dla mnie było to cholernie naciągane. Wiem, że tutaj dzieje się znacznie więcej i wcale nie jest tak kolorowo jak opisują. Szliśmy długim korytarzem, po chwili wchodząc do ogromnej sali, która była zapewne stołówką. Rozejrzałam się uważnie, czując na sobie wzrok niektórych więźniów. Usiedlismy przy jednym ze stołów, który był w pełni zastawiony i czekały na nas gotowe potrawy. Rozmawialiśmy między sobą na temat prawa i wymieniliśmy swoimi spostrzeżeniami, co po krótkim czasie zaczęło mnie nudzić. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się po pomieszczeniu, wpadając na Justina,  który od dłuższego czasu mi się przyglądał. Uniosłam delikatnie brew, aby dowiedzieć się o co mu chodzi. Chłopak rozejrzał się czy nikt na nas nie patrzy i powiedział bezgłośnie 'toaleta', następnie biorąc do rąk kubek.
-Przepraszam na chwilę,  muszę iść do łazienki * wstałam powoli i wyszłam,  kierując się w stronę toalet.  Rozejrzałam się czy nikt mnie nie śledzi, następnie wchodząc do męskiej i czekając w niej. W sumie nie miałam żadnej pewności, że Justin przyjdzie ale wciąż miałam nadzieję,  że tak się stanie.  Po kilku minutach drzwi się otworzyły,  a do środka wszedł nikt inny tylko Bieber. Zamknął drzwi od środka i spojrzał na mnie, uśmiechając się zadziornie.  Oj Bieber,  Bieber nawet nie masz pojęcia jak mi tego brakowało. Odgarnął włosy z mojej twarzy i przechylił głowę na bok, gładką kciukiem mój policzek. Lekko zadrżałam,  a chłopak zaśmiał się pod nosem i pokazał 'znak' komórki.  Wyciągnęłam ja z kieszeni i podałam mu,  po chwili otrzymując ja z powrotem. 
'podsłuchują więc nie możemy nic mówić' 
Taka treść widniała na wyświetlaczu.
'ok' Odpowiedziałam szybko.
'pieknie wyglądasz'
'do rzeczy Bieber'
'musisz Bardziej uważać gadali wczoraj o tobie'
'staram się dowiedzieć o co w tym wszystkim chodzi'
-Bieber!!-usłyszeliśmy krzyk kobiety zza drzwi.
-Jeszcze chwila Tamaro!  - Krzyknął Justin.
'co dokładnie mówili? '
'nie mamy na to czasu.  Po prostu uważaj. '
'ok' odpisałam ale w zamian za to otrzymałam mocny pocałunek,  który oszołomiona odwzajemniłam.
-Tęskniłem-szepnął cicho do mojego ucha i szybko wyszedł z łazienki. Usiadłam na ubikacji,  cały czas wpatrując się w drzwi. Co się właśnie stało?

✿ ✿ ✿

Następnego dnia udałam się na zajęcia z wiele większym zapałem i chęciami. I tak, jest to po części zasługa Biebera. Weszłam powoli do środka i po przeszukaniu udałam się do sali, w której dzisiaj miał się odbyć wykład prowadzony przez więziennego psychologa. Nie powiem żeby było to interesujące ale z pewnością daje mi o wiele większe szanse w otrzymaniu dobrze płatnej pracy. Zajęłam swoje miejsce i wbiłam wzrok w kobietę opowiadającą o pracy psychologa w więzieniu i o tym jak należy rozmawiać z przestępcami,  na co trzeba uważać i jak ich podejść.
-Teraz mam zadanie dla was. Wykorzystując otrzymaną wiedzę, chciałabym abyście zdobyli odpowiedzi na poszczególne pytania,  które podałam wam na kartkach. Każdy z przydzielonych wam więźniów posiada inne informacje, które musicie z nich wyciągnąć podczas godziny. -wyjaśniła i uśmiechnęła się do nas.- Osoby do których macie się udać znajdują się pod numerami cel, które podane są w prawym górnym rogu kartk.  Powodzenia - Westchnęłam cicho i spojrzałam na numer. 216. Oznacza to że mój współpracownik siedzi na wydziale zabójstw. Cudownie. Udałam się tam powoli,  a gdy już dostałam zdałam sobie ze to pieprzonej izolatka. Jeszcze lepiej. Przełknęłam głośno ślinę i weszłam do środka,  a po chwili drzwi za mną się zatrzasnęły. W środku panowała ciemność.
-um..dzień dobry.. Przyszła..-Nie zdążyłam dokończyć ponieważ ktoś mocno mnie objął i zatkał usta.  Próbowałam piszczeć lub się wyrwać ale to nie pomagało.
-Cicho -usłyszałam zachrypnięty głos, a ciepła fala jego oddechu przeszła przez moje ciało. Bieber.  Mogłam się domyśleć.. 
-Dawno się nie widzieliśmy, huh? -zaśmiałam się cicho, a on odwzajemnił ty, samym.
-Przyszłaś tu w jakimś konkretnym celu? -odsunął się i usiadł na swoim łóżku.
-Nie udawaj idioty, Bieber -przewróciłam oczami i usiadłam obok niego.
-No dobra, mam ci dać informacje ale co tego będę miał?- przesunął kciukiem po swojej dolnej wardze, wbijając we mnie wzrok.
-Nie utrudniaj, po prostu podaj mi odpowiedzi i miejmy to za sobą.-Westchnęłam i wyciągnęłam z torebki długopis.
-Nie wiesz ,że nie ma nic za darmo?-Powiedział z rozbawieniem.
-Dobra, czego chcesz? - Mruknęła, zirytowana.
-Chcę, żebyś się rozebrała.
-Słucham?!- Uniosłam się i spojrzałam na niego oburzona.
- Jedna odpowiedź, ty ściągasz z siebie jedną część garderoby. Przyznaj, że to uczciwy układ.-Oblizał usta i wzruszył ramionami.
-Przecież widziałeś mnie już nago. Jaki to ma sens?
-Chcesz to odpowiedzi czy nie? -Przewrócił oczami.
-Dobra, miech ci będzie.-Mruknęłam.
-Więc podaj mi kartkę i długopis. -wyciągnął do mnie rękę a ja mu podałam, siadając wygodniej.-Niepotrzebnie siadałaś bo teraz musisz wstać. -zmierzyłam go wzrokiem w ostateczności robiąc to co powiedział. Justin uniósł jedną brew patrząc na mnie - No na co czekasz ? 
-Aż dasz mi odpowiedź na pierwsze pytanie. -wyjaśniłam podpierając ręce na swoich biodrach. 
-Najpierw się rozbierasz. 
-Nie
-Tak
-Ugh - w ostateczności ściągnęłam koszulkę - lepiej? - Bieber uśmiechnął się usatysfakcjonowany notując coś na kartce.
- No na co czekasz, dalej -zaśmiał się pod nosem a ja w odpowiedzi tylko przewróciłam oczami rozpinając swoje spodnie.
Bieber zmierzył mnie wzrokiem i zagryzł wargę gdyż stałam przed nim w samej bieliźnie.
- O niebo lepiej - mruknął pod nosem kontynuując pisanie. 
-Dalej ? -zapytałam uśmiechając się cwaniacko. 
- No tak - odpowiedział od razu.
- To może zechciałbyś mi pomóc ? -zapytałam odwracając się do niego tyłem i wskazując na zapięcie stanika. Po chwili poczułam jego lodowate ręce na moich plecach, a cienki materiał opadł na ziemię.
Odwróciłam się do Biebera przodem. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem i mocno zagryzł wargę.
- Cholera - mruknął cicho, wracając na łóżko i szybko pisząc resztę odpowiedzi, co mnie bardzo zaskoczyło. Po chwili rzucił wszystko na bok i podszedł do mnie przyciskając mnie do ściany.
- Zmieniam zasady , teraz będziemy grać po mojemu - wychrypiał do mojego ucha i zaczął mnie namiętnie całować.

Od Autora: Witam ponownie. Troche czekaliscie na rozdzial wiem, przepraszam. CHCIALABYM PRZEPROSIC TAMARE, SKARBIE PRZEPRASZAM ZE NIE DALAM RADY DODAC W TWOJE URODZINY :c ALE MAM NADZOEJE ZE JAKOS CI TO WYNAGRODZE DODAJAC NOWA BOHATERKE O TWOIM IMIENIU. Poza tym. SZCZESLIWEGO NOWEGO ROKU. Nadal czekam na podane userow pod rozdzialami bo polowa z tych ktore mam sa nieaktywne. Chyba tyle. Do nn.

wtorek, 2 grudnia 2014

How To Love Criminal?: Chapter Two

20 Października czyli kolejny dzień spędzony w szkole.I przysięgam, urwę głowę każdemu kto powie mi na to, jak bardzo edukacja jest mi potrzebna w życiu oraz jak bardzo ważna. Weszłam do domu i rzuciłam torbę w kąt, od razu udając się do sypialni i kładąc na łóżku.
-Nie ma mnie!- Krzyknęłam słysząc kroki, które stawały się coraz głośniejsze, co oznaczało iż dana osoba idzie do mojego pokoju. Nie mam ochoty z nikim gadać! Czy to tak wiele? Przeklęłam w duchu gdy zdałam sobie sprawę, że ktoś już jest w moim pokoju. Spojrzałam w stronę drzwi i ujrzałam Mark'a , który stał oparty o futrynę drzwi, z rękoma skrzyżowanymi na piersi.
-Jak było w szkole? - Zapytał z uśmiechem.
-Wyjdź, zabierasz mi z pokoju tlen - Mruknęłam zakrywając głowę poduszką.
-Okey.. Już mnie nie ma..- Zaśmiał się, po czym wyszedł z pokoju, a ja pożegnałam go środkowym palcem. Westchnęłam cicho i wyciągnęłam z kieszeni telefon. Zdałam sobie sprawę, że przez cały dzień był wyłączony. Po jego włączeniu i odblokowaniu przyszedł sms. Treść była w sumie krótka. Johnson poinformował mnie, że przyjedzie po mnie o 15.00. Wszystko byłoby super gdyby nie fakt, że jest godzina 15.00.
-kurwa...-Mruknęłam i wstałam leniwie z łóżka,  po czym zeszłam na dół do Alyson.
-Dawno wróciłaś?  - Zapytała z uśmiechem,  wycierając blat z rozlanej na niego kawy.
-Chwilę temu..-odpowiedziałam związując włosy w kucyka - ale spokojnie zaraz znowu wychodzę - Zaśmiałam się i poszłam po swoją torbę, która leżała tak, jak ją zostawiłam.
-A gdzie się znowu wybierasz?! -krzyknęła z kuchni. 
-Później ci opowiem! -Odpowiedziałam i wyszłam z domu,  następnie idąc w dół drogi. Po chwili podjechał do mnie samochód, a ja rozejrzałam się czy nikt mnie nie obserwuje i wsiadłem do niego. 
-Jesteś pewna, że nikt cię nie widział? -Zapytał Johnson, kiedy ja próbowałam zapiąć, swoimi drżącymi rękoma, pasy.
-Tak -westchnęłam i oparłam się wygodnie na siedzeniu. 
-Wiesz, że zawsze możesz się wycofać? -Spojrzał na mnie upewniając się czy jestem pewna swojej decyzji.
-Wiem -oparłam- Chcę to zrobić. -Dodałam, na co mężczyzna tylko pokiwał głową, tym samym kończąc temat. W sumie kończąc naszą rozmowę, ponieważ do końca drogi nie rozmawialiśmy. Na miejscu byliśmy po około godzinie. W samym budynku nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt ,że jest to największe i najlepiej strzeżone więzienie w okręgu najbliższych pięciu stanów. Wzięłam swoją torebkę i wysiadłam z auta, biorąc głęboki wdech świeżego powietrza. To ten dzień. Dzień podczas którego zobaczę Justina po długim czasie. Pytanie tylko, czy chcę go widzieć? Przez ostatni rok zniszczył moje życie i sprawił , że poczułam się jak nic nie warty śmieć, którym można dyrygować. Jednak jest w nim  coś, czego nie mogę określić żadnym słowem. Coś co sprawia, ze po mimo tego wszystkiego mam ochotę poznać go bliżej i ewentualnie zrozumieć powody jego postępowania. Nigdy nie uwierzę, że już taki jest, że taki się urodził i , że już takim jest człowiekiem. To najgorsze co można zrobić. Wystawić komuś opinię nie znając nawet jego historii. Tak więc jak postanowiłam na samym początku mojej znajomości z Bieberem, za wszelką cenę poznam go najlepiej jak będę mogła i dowiem się o nim wszystkiego co tylko będzie możliwe.Powoli weszliśmy do środka, a kilku ochroniarzy podeszło do nas i zaczęło przeszukiwać. Gdy uznali , że jesteśmy "czyści" przepuścili nas dalej, a my udaliśmy się prosto do pokoju Johnsona.
-To teraz idziemy do pokoju Justina?- Zapytałam zostawiając swoją torbę na jednym z krzeseł.
-Nie do końca.- Odpowiedział przerzucając na biurku sterty dokumentów.
-To znaczy?- Zapytałam podpierając ręce na biodrach i patrząc cały czas uważnie na mężczyznę.
-To znaczy, że łączyły cię z Justinem dość silne relacje. Wiem też o jego postępowaniach i zachowaniu wobec ciebie. Nie możemy ryzykować ,że kiedy tylko zostaniesz wpuszczona do jego celi on się na ciebie rzuci i przeniesie całą złość, którą w sobie trzyma na twoją osobę.- Wyjaśnił zdaje się wyciągając z szafki właściwy dokument.
-Więc w takim razie co będę robić?- Zapytałam patrząc na niego.
-Będziesz obecna przy moim spotkaniu z nim. Staniesz za lustrem weneckim więc będziesz wszystko widziała bez obaw, że on będzie wiedział o twojej obecności.-Powiedział idąc w stronę drzwi.- Zapraszam za mną.- Uśmiechnął się i ruszył w kierunku jednej z sal. Posłusznie za nim poszłam i zajęłam wskazane miejsce. Przez szybę obserwowałam wszystko co działo się po drugiej stronie. Johnson usiadł przy biurku i rozłożył przed sobą kilka kartek. Siedziałam niecierpliwie, wyczekując momentu, w którym Justin wejdzie do środka. W pewnym momencie drzwi się otworzyły, a moim oczom ukazał się umięśniony mężczyzna. Jego ciało było pokryte tatuażami a twarz posiniaczona i zapadnięta. Przyjrzałam mu się jeszcze raz i dopiero w chwili gdy spojrzałam mu w oczy rozpoznałam to samo chłodne spojrzenie, które za każdym razem biło z brązowych tęczówek Justina.
-Cholera..- Szepnęłam bardziej do siebie, uważnie mu się przyglądając i nie mogąc uwierzyć w to co mu zrobili.
-Proszę, usiądź.- Johnson wskazał miejsce na przeciwko siebie, a Justin powoli i spokojnie je zajął.
-Po co mnie pan tu znowu ściągnął?- Zapytał Justin, swoim zachrypniętym głosem, spoglądając wszędzie tylko nie na mężczyznę.
-Ponieważ chcę się dowiedzieć o tobie jeszcze kilku rzeczy Justin.- Powiedział Johnson nie spuszczając z niego wzroku.
-Powiedziałem Panu już wszystko co powinien pan wiedzieć..- Mruknął Bieber, wyraźnie zirytowany.
-Myślę, że jednak pominąłeś pewien ważny element.
-To znaczy?-Prychnął Justin, ostatecznie spoglądając na niego.
-Niewysoką brunetkę, którą lubiłeś się zabawiać.
-Nie znam żadnej brunetki, którą"lubiłem się zabawiać'- Uśmiechnął się do niego fałszywie.
-Czyli osoba, która nazywa się Emily Wood nic ci nie mówi?- Zapytał uważnie na niego patrząc.
-Skąd o niej kurwa wiesz?!- Uniósł się, ale stojący za nim ochroniarze z powrotem go posadzili, przez co też spotkali się z jego groźnym spojrzeniem.
-Spokojnie Justin, chcę tylko z Tobą porozmawiać..- Powiedział spokojnie starając się złagodzić sytuację i rozluźnić atmosferę, która była dość napięta.
-Ale ja nbie mam ochoty rozmawiać z panem.- Burknął, wbijając swój wzrok w ścianę.
-Czyli nie chcesz się z nią spotkać?- Zapytał Johnson, a Justin natychmiast nie niego spojrzał.
-Mógłby ś to załatwić?- Zapytał z nadzieją.
-Tak.Ale najpierw musisz mi odpowiedzieć na kilka pytań.- Oznajmił, na co Justin przewrócił oczami.
-Dobra..- Westchnął; i poprawił się na siedzeniu.
-Pierwsze z nich.. Kim była dla ciebie Emily?- Zapytał patrząc na niego uważnie.
-Nikim. Czasami fajnie się ją pieprzyło ale nic poza tym - Mruknął.
-Więc skoro była nikim, czemu chcesz ją zobaczyć?- Zapytał.
-Macie chujowe świerszczyki. Wole zwalić sobie przed żywym obrazem.- Uśmiechnął się cwaniacko, wpatrując w Johnsona.
-Justin lepiej będzie kiedy będziesz mówił prawdę.- Oznajmił Mężczyzna.
-Przecież kurwa mówię prawdę!- Wrzasnął, wstając z miejsca i przewracając stolik. Ochroniarze rzucili się na niego ale on ich odpychał/- Puścicie mnie kurwa! Ten skurwysyn pożałuje za wszystko co robi!- Wrzeszczał i wyrywał się, a ochroniarze zaczęli go bić. Widząc jak jeden z nich wyciąga paralizator zerwałam się z miejsca i wbiegłam do pomieszczenia.
-Justin!- Krzyknęłam podbiegając do niego. Ten rzucił się w moją stronę i mocno przytulił.
-Nie ufaj im rozumiesz. musisz kłamać..musisz..- Powiedział słabo po chwili opadając na podłogę. Przyjrzałam mu się i zauważyłam wbitą w jego plecy strzykawkę. Jedayne co pamiętam to to, że upadłam zaraz po nim zupełnie tracąc świadomość.
Od Autora: No więc jak zwykle po długim czasie oczekiwania no ale niestety lenistwo i inne priorytety robią swoje. Anyway. Chciałabym aby każdy kto przeczytał i chce być informowany NA TT zostawił w komentarzu również swój user ponieważ większość które mam są nieaktywne więc nawet jeśli już się wpisaliście na listę to napiszcie jeszcze raz bo muszę ją uaktualnić. To chyba tyle.
AA NO TAK DZIĘKUJĘ ZA PONAD 100 000 WEJŚĆ JENY JESTEŚCIE NIESAMOWICI!!
Do miłego xo






niedziela, 2 listopada 2014

How To Love Criminal?: Chapter One

Emily's POV


To już kolejny miesiąc. Kolejny miesiąc odkąd uczęszczam do jednej z najlepszych szkół w mieście, oraz kolejny miesiąc odkąd Justin siedzi w więzieniu, a ja nie mam z nim żadnego kontaktu. Na początku ciężko było mi do tego przywyknąć, lecz z czasem zdałam sobie sprawę ,z tego ,co się stało i z mojej obecnej sytuacji. Teraz staram się czerpać z życia to, co najlepsze i cieszyć się chwilą. Jak co dzień rano ubrałam się i wykonałam poranną toaletę ,po czym spakowałam wszystkie książki i zeszłam na dół ,gdzie czekała na mnie Alyson ze śniadaniem.
-Dzień dobry- Powiedziałam z uśmiechem siadając do stołu i nalewając sobie kawy, ponieważ bez niej prawdopodobnie zasnęłabym już na pierwszym wykładzie.
-Dzień dobry kochane, jak się spało?- Zapytała z troską, co było dla niej typowe. Alyson zawsze o wszystko się martwiła i traktowała mnie jak rodzinę.
-Krótko..- Zaśmiałam się.- Pół nocy spędziłam nad książkami..- Ziewnęłam zakrywając usta dłonią, po czym napiłam się kawy.
-Powinnaś trochę odpocząć..- Powiedziała wzdychając ciężko i wbijając we mnie swoje karcące spojrzenie.
-Dobrze wiesz , że nie mogę.-Odstawiłam kubek i zaczęłam jeść jedną z przygotowanych dla mnie kanapek. Kątem oka zerknęłam na Alyson, która machnęła na mnie ręką i poszła do innego pokoju, z którego wołał ją Mark. W spokoju skończyłam śniadanie i zabrałam swoją torbę, następnie wychodząc na zewnątrz i wsiadając do auta. Kolejny fakt o mnie- zrobiłam prawo jazdy. Miałam dość bycia zależną od Marka w kwestii podwiezienia mnie gdzieś. Odpaliłam swój samochód i wyjechałam na ulicę. Ruch był stosunkowo niewielki więc dotarłam na miejsce bez problemu, a dodatkowo w miarę szybko. Zaparkowałam przed budynkiem i wysiadłam, zabierając torbę. Zamknęłam auto i poszłam do środka od razu kierując się do sali, w której miałam mieć wykład. Zajęłam swoje miejsce i wyciągnęłam z torby długopis oraz zeszyt na ewentualne notatki. Po kilku minutach wszystkie miejsca były już zajęte, a mężczyzna w średnim wieku zaczął swój wykład. Muszę przyznać, że był to pierwszy  ciekawy wykład od dość długiego czasu. Oczywiście, każdy z wykładów jest bardzo przydatny, szczególnie podczas egzaminów zaliczeniowych ale nie każdy z wykładowców, potrafi przedstawić temat w ciekawy sposób. Zazwyczaj jest to długi monolog, z którego sami musimy wyciągać poszczególne rzeczy i notować. Jak się okazało mężczyzna prowadzi zajęcia z więźniami. Wielu z nas bardzo to zaciekawiło, przez co zasypaliśmy go tysiącami pytań, na które chętnie odpowiadał.
-Na koniec mam dla was zadanie. Chciałbym aby każdy z was opisał swój stosunek do więziennictwa, wszystkich kar, jego historii, wszystkiego co przyjdzie wam do głowy. Chciałbym zaznaczyć, ze opłaci wam się to, ponieważ pięcioro z was, którzy oddadzą najciekawsze prace będą mieli szansę spędzić ze mną w więzieniu i być obecnymi na wszystkich zajęciach jakie prowadzę.- Wytłumaczył.- Czekam na wasze prace do jutra, tyle na dziś. Dziękuję wam.- Uśmiechnął się i wyłączył rzutnik, tym samym kończąc wykład. Oznaczało to, że zajęcia na dziś się skończyły, a ja mogę spokojnie wracać do domu. Spakowałam swoje rzeczy do torby i wyszłam z Sali, mrużąc lekko oczy na jasność wpadającego przez okna światła. Cicho westchnęłam, kierując się do drzwi wejściowych gdy nagle usłyszałam jak ktoś mnie woła.
-Emily!- Odwróciłam się i ujrzałam Claudię. Uczęszczamy razem na większość zajęć i razem wychodzimy na lunche.
 -Coś się stało?- Spojrzałam na nią uśmiechając się lekko.

-Nie.-Pokręciła głową.- Chciałam tylko zapytać czy idziesz z nami na pizzę.- Uśmiechnęła się wskazując na grupkę znajomych.
-Um, jasne czemu nie.- Uśmiechnęłam się szeroko, przytakując głową.
-Super!- pisnęła - Więc chodźmy!- Zawołała resztę.
***
-Co sądzicie o tej pracy dla Johnsona?- Zapytał Josh biorąc jeden z kawałków pizzy, leżącej na stole przed nami.
-Pomysł jest świetny i uważam , że nareszcie w tej szkole dzięki niemu zacznie się coś dziać..- Powiedziała Jadie biorąc łyka coli z mojego kubka, na co dźgnęłam ją palcem w brzuch.
-Dokładnie- Uśmiechnęłam się przełykając kawałek swojej pizzy.
-Zapewne będziesz w piątce Emily..- Uśmiechnął się Josh.
-Jasne-Zaśmiałam się.- Nie wiem jeszcze czy w ogóle to napiszę.
-Wypluj to młoda damo!- Pisnęła Jessica, klepiąc mnie w ramię.-Jesteś najlepsza i jeżeli nie napiszesz to możesz zmarnować ogromną szansę..- Powiedziała patrząc na mnie swoim groźnym wzrokiem.
-Nie wiem Jess.. Poza tym raczej się nie dostanę stracę tylko czas..-Westchnęłam i dopiłam Colę. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy jeszcze przez jakąś godzinę, aż wszyscy rozeszliśmy się do swoich domów. Byłam cholernie zmęczona więc jedyne co zrobiłam to udałam się prosto do swojej sypialni i położyłam na łóżku, ciężko wzdychając. Odłożyłam torbę i zdjęłam buty, siadając wygodnie na łóżku i biorąc na kolana laptopa. Długo zastanawiałam się czy napisać to wypracowanie ale w końcu postanowiłam się tego podjąć. Jess ma rację. Jest to szansa jedna na milion i będę głupia jeśli chociaż nie spróbuję. Tym oto sposobem spędziłam całą noc przed komputerem, przed którym też zasnęłam. Rano standardowo ogarnęłam się i zjadłam śniadanie po czym popędziłam na wykłady. Oddałam swoją pracę Johnsonowi i poszłam ze znajomymi na Lunch. Po godzinie wróciliśmy na wykłady. Ciągnęły się one w nieskończoność dlatego gdy wróciłam do domu miałam dość wszystkiego i wszystkich. Usiadłam przed telewizorem i zaczęłam oglądać jakiś film. Niestety nie skończyłam, ponieważ zasnęłam w trakcie niego. Obudziłam się dopiero w środku nocy więc przeniosłam się do swojego pokoju i zasnęłam. Rano wzięłam gorący prysznic i ubrałam się, następnie biorąc swoją torbę i zbiegając na dół.
-Dzień dobry Alyson - Powiedziałam wpadając na nią w kuchni. Chwyciłam swoje kluczyki od auta i skierowałam się do wyjścia.
-Dzień dobry Emily.. A śniadanie?!- Krzyknęła za mną.
-Nie mam czasu!- Odpowiedziałam i pobiegłam do auta szybko do niego wsiadając i ruszając. Dojechałam na miejsce spóźniona. Od razu udałam się do sali, w której moja grupa miała zajęcia i zajęłam swoje miejsca. Weszłam od razu w trakcie przemowy Pana Johnsona.
-Sprawdziłem wasze prace i muszę przyznać.. zrobiły na mnie ogromne wrażenie.-Zaczął bić nam brawo- Aczkolwiek mogłem wybrać tylko pięć osób.. więc uwaga czytam szczęśliwców... Josh Black....Jessica Swift...Claudia Morgan...Jannet Maynard i ostatnie miejsce... James Clunker.- Zamknął swój zeszyt.- Gratuluję wam- Uśmiechnął się,a wszyscy zaczęliśmy bić im brawo. Trochę szkoda, ze się nie dostałam ale nie mogę być we wszystkim najlepsza. Po skończonym wykładzie sprzątnęłam ze swojego biurka i wstałam, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
-Emily Wood?- Zapytał mężczyzna przez co się odwróciłam.
-Pan Johnson? jejku wystraszył mnie pan - Zaśmiałam się nerwowo.
-Mogę cię na chwilę prosić do swojego gabinetu? Muszę z Tobą porozmawiać.
-Jasne..- Przytaknęłam i poszłam z nim. Weszliśmy do jednego z pokoi nauczycielskich, a ja usiadłam na krześle.
-Powiem od razu o co mi chodzi..dobrze wiem, ze znasz Justina Biebera..- Zaczął na co wzięłam głęboki wdech.- Nie jest z nim dobrze. Potrzebuję twojej pomocy przy jego resocjalizacji.- Te słowa wystarczyły abym skinęła głową.
-Zgoda.- Powiedziałam patrząc z powagą na Johnsona, który nie ukrywał swojej radości.

Od Autorki: O M G NAPISAŁAM TO YASSS! Wiem , ze czekaliście długo... zbyt długo ale miałam wiele problemów albo ze sprzętem albo też z czasem ehh. wiem, rozdział nie powala ale to dopiero 1 a akcja znacznie się rozkręci. Emily będzie pomagała przy resocjalizacji Justina mmm. Dziękuję wszystkim, którzy skomentowali prolog i liczę, że pod tym rozdziałem również pojawi się ich wiele. Następny dodam na pewno szybciej niż ten XD zobacze jeszcze. Jeśli macie pytania to ask lub tt- @h0rnybiebah. Do następnego xx



niedziela, 24 sierpnia 2014

Prologue

No One's POV
Po więziennej celi rozszedł się dźwięk uderzającego w linię wysokiego napięcia pioruna. Chłopak zerwał się na równe nogi i podszedł do malutkiego okienka, następnie zasłaniając je grubą zasłoną, przez co pomieszczenie -o ile można nazwać pomieszczeniem więzienną celę- pogrążyło się w mroku. Brunet ponownie opadł na łóżko i wpatrywał się w sufit. To ten sam dzień.. Ten sam dzień, w którym wszystko się zaczęło tylko rok później. Tego właśnie dnia Justin wracał z pracy. Spieszył się do domu, więc nie zwracał uwagi na ogromne kałuże, które pod wpływem opon jego fishera karmy rozbryzgiwały na boki mocnymi strumieniami. W pewnym momencie dostrzegł, że pod migoczącą latarnią stoi atrakcyjna, brunetka. Obok niej znajdowała się jedna z największych kałuży. Justin wiedział, że nie da rady jej ominąć. Wiejał więc w nią i zatrzymał się. 'Nic ci nie jest?' zapytał, spoglądając na przemoczoną i zmarzniętą dziewczynę. Wtedy doszło do niego, że jest to dziewczyna, jakiej szukał i jakiej potrzebował...
Ze wspomnień wyrwał go dźwięk klucza. Usiadł i zmrużył oczy gdy strażnik zapalil światło.
-Bieber, list do ciebie.- mruknął podając mu koperte, a następnie wychodząc. Justin odwrócił ją i spojrzał na dane nadawcy. 'Emily Wood', tyle wystarczyło, aby jego serce zabiło szybciej, a on wrócił do rzeczywistości.

'Cause mama I'm in love with a criminal
And this type of love isn't rational
It's physical
Mama please don't cry I will be all right
All reason aside I just can't deny
Love the guy

niedziela, 27 lipca 2014

*Thirty: Epilogue*

" Kary dożywocia zażądał prokurator w precedensowym procesie o zabójstwo dwójki ludzi. Obrońca żąda uniewinnienia podejrzanego 20 letniego Justina B. Argumentując to złym stanem psychicznym oskarżonego oraz niepoczytalności podczas zabójstwa. W mieszkaniu na podłodze leżała kobieta wraz z mężczyzną. Wezwany na miejsce lekarz stwierdził ich zgon. Z ustaleń policjantów wynika, że zginęli od postrzału. Podejrzany o przetrzymywanie kobiet i znęcanie się nad nimi oraz podwójne zabójstwo 20 letni Justin B. stanął w dniu dzisiejszym przed sądem. Mężczyzna przyznał się do popełnionych zbrodni. Sąd wziął to pod uwagę przy ustaleniu wyroku."

Emily's POV

-Kurwa!- Krzyknęłam budząc się. Powoli otworzyłam oczy, ale światło padające przez szpitalne okna było zbyt jasne. Tak, dokładnie.. jestem w szpitalu. Okazało się, że strzykawka, którą wbił mi Justin zawierała niegroźny dla zdrowia środek nasenny. Pomimo tego zrobili mi zestaw badań. Za kilka dni mam stąd wyjść. Nie zostane jednak sama. Wracam do domu Justina do Alyson i Mark'a, którzy codziennie mnie odwiedzają. A Justin? Nie wiem co z nim. Ale zdobędę sposób aby jakoś się do niego dostać i skontaktować znim. Muszę wiedzieć co się wydarzyło w jego życiu. A przede wszystkim..dlaczego ich zabił.

No One's POV

Brzdęk kajdan i uderzanie w kraty więzienej celi. To codzienne odgłosy, które słyszy nasz Justin. Leży spokojnie w celi i spogląda w sufit myśląc nad całym swoim życiem.Co chwilę uśmiecha się do siebie wspominając te miłe chwile ze swojego życia. Po chwili słyszy kroki i brzdęk kluczy, co oznacza, że policjant zmierza w jego kierunku. Powoli wstaje i podchodzi do krat, iśmiechając się do strażnika.
-Tylko spokojnie Bieber.. -Mruknął z kiepkim akcentem, trzymając między zębami wykałaczkę. Chłopak posłuszne wychodzi o daje sobie skuć ręce. Powolnym tempem zmierza przed policjantem do wielkiej sali gdzie siedzi już kilku jego 'kolegów' z sąsiednich celi. Siada na środku, a Policjant odpina jego kajdanki, po chwili wręczając mu gitarę. Brunet bierze ją, a po więzieniu rozchodzą się pierwsze akordy piosenki. Chłopak otwiera usta i powoli zaczyna śpiewać...

You had a lot of crooks try to steal your heart/ Było wielu kanciarzy, którzy próbowali skraść twoje serce
Never really had luck, couldn't ever figure out/ Nigdy nie miałaś szczęścia, nigdy nie mogłaś rozgryźć
How to love/ Jak kochać
How to love/ Jak kochać

You had a lot of moments that didn't last forever/ Było sporo momentów, które nie trwały wiecznie
Now you're in a corner tryna put it together/Teraz jesteś na krawęci, starając się to poskładać
How to love/ Jak kochać
How to love/ Jak kochać

For a second you were here/ Byłaś tutaj na chwilę
Now you over there/ Teraz jesteś tam
It's hard not to stare, the way you moving your body/ To trudne nie gapić się na to jak poruszasz ciałem
Like you never had a love/ Jakbyś nigdy nie miała miłości
Never had a love/ Nigdy nie miała miłości

When you was just a youngin' your looks were so precious/ Kiedy byłaś młodą dziewczyną wyglądałaś tak pretensjomalnie
But now your grown up/ Ale teraz dorosłaś
So fly it's like a blessing but you can't have a man look at you for five seconds/ Twoja znakomitość jest jak błogosławieństwo ale nie możesz mieć mężczyzny, który patrzyłby na ciebie przez 5 sekund
Without you being insecure/ A ty nie czuła byś się niepewna
You never credit yourself, so when you got older/ Nigdy nie odznaczałaś się, więc kiedy stałaś się starsza
It's seems like you came back ten times over/ To wygląda jakbyś wróciła ponad 10 razy
Now you're sitting here in this damn corner/ Teraz siedzisz tutaj, na tej cholernej krawędzi
Looking through all your thoughts and looking over your shoulders/ Spoglądasz przez pryzmat wszystkich swoich myśli, spoglądasz ponad swoje ramiona

(Refren sie powtarza wiec nie bede tlumaczyc dwa razy)

See you had a lot of crooks try to steal your heart
Never really had luck, couldn't ever figure out
How to love
How to love

See you had a lot of moments that didn't last forever
Now you're in this corner tryna put it together
How to love
How to love

For a second you were here
Now you over there
It's hard not to stare the way you moving your body
Like you never had a love
Had a love

Oh, you had a lot of dreams that transformed to visions/ Masz sporo marzeń, które przemieniają się w wizje
The fact that you saw the world affected all your decisions/ To prawda, że widziałaś świat, który wpływał na wszystkie Twoje decyzje
But it wasn't your fault/ Ale to nie była twoja wina
Wasn't in your intentions/ To nie były twoje intencje
To be the one here talking to me/ żebm był jedynym z którym możesz porozmawiać,
Be the one listenin'/Był jedynym, który wysłucha
But I admire your popping bottles and dippin'/ Ale podziwiam twoje alkoholowe wyczyny i pijaństwo
Just as much as you admire bartending and stripping/ tak samo jak Ty podziwiasz barmanów i striptizerki
Baby, so don't be mad/ kochanie nie bądź zła
Nobody else tripping/ Nikt inny nie oszaleje
You see a lot of crooks and the crooks still crook/ Widzisz wielu kanciarzy i ci kanciarze wciąż kantują

See you had a lot of crooks try to steal your heart
Never really had luck, couldn't ever figure out
How to love
How to love

See you had a lot of moments that didn't last forever
Now you in this corner tryna put it together
How to love
How to love

Oh,
See I just want you to know/ Po prostu chcę żebyś wiedziała
That you deserve the best/ Że zasługujesz na najlepsze
You're beautiful/ Jesteś piękna
You're beautiful/ Jesteś piękna
Yeah

And I want you to know, you're far from the usual/ I chcę żebyś wiedziała, że jesteś daleko od bycia zwykłą
Far from the usual/ Daleko od bycia zwykłą

You see you had a lot of crooks try to steal your heart
Never really had luck, couldn't ever figure out
How to love
How to love

See you had a lot of moments that didn't last forever
Now you in this corner tryna put it together
How to love
How to love

See you had a lot of crooks try to steal your heart
Never really had luck, couldn't ever figure out
How to love
How to love

odkłada gitarę i patrzy w górę uśmiechając się szeroko na myśł o szczupłej brunetce, która odmieniła jego życie. Może i teraz jest w więzieniu ale wkrótce zamierza stąd wyjść. Pytanie tylko.. Jak pokochać kryminalistę?

Od Autora: PŁACZE BARDZIEJ JEZUS MARIA EPILOGI TO MASAKRA. 'Jak pokochać kryminalistę?' No właśnie. Trudne zadanie stanie przed naszą bohaterką. A wszystko to w drugiej części czyli 'How To Love Criminal?'  HSBDHSBXUSSBHSSXYBHBSD KOCHAM WAS. A TERAZ:
1. potrzebuje aby ktos zrobil zwiastun drugiej czesci.
2.potrzebuje szablonu ale jestem w tym ciemna wiec help mi.
3. Rozdzialy zamierzam dodawac po wakacjach ale sie zobaczy.
4. POZEGNAJMY SIE JAK NALEZY. NIECH KAZDY DODA KOMENTARZ A JA KAZDEMU NA TEN KOMENTARZ ODPISZE !!! 
5. Jesli nacie pytania to ask ktory jest kilka notek nizej.
6.DZIEKUJE ZA WSZYSTKO.

sobota, 26 lipca 2014

*Chapter Twenty Nine*

                                                  Justin's POV
-Isabel? - moje źrenice się powiększyły z chwilą gdy ujrzałem tą kobietę. Nie to żebym, był zaskoczony ale naprawdę miałem cichą nadzieję, że jej nie spotkam. Jak to mówią nadzieja matką głupich.
-Brawo.. Jeszcze poznajesz swoją starą opiekunkę... -zaśmiała się cicho ale w jej głosie mogłem wyczuć przebiegłość.
-Masz dopiero 40...parę lat.. Nie jesteś aż taka stara.-oblizałem usta lustrując ją wzrokiem. Hej, to nie jest tak że jestem jakimś zboczeńcem aby brać się za starsze kobiety ,a szczególnie za Isabel ale cholera, ona ma 40...Ileś lat a ciało którego pozazdrościć mogą jej niektóre z modelek VS. Jestem tylko człowiekiem i pomimo wspomnień z nią związanych oraz wstrętu do jej osoby nadal podziwiam jej tyłek i cycki.
-Dziekuję Justin ale twój sarkazm nie jest mi potrzebny..-Prychnęła na co przewróciłem oczami. Zawsze mogłem jej powiedzieć że wyglada jak wysuszony banan.
-Cokolwiek. Co tutaj robisz? - Powiedziałem unikając kontaktu wzrokowego i skupiajac sie na poprawieniu swojego krawatu, który się poluzował.
-Są urodziny twojego ojca...- wyjaśniła ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że to bullshit.
-No tak... Isabel McQueen nie mogłaby opuścić takiego wydarzenia.. -Ponownie przewróciłem oczami co wiem, że nie jest grzeczne tylko ja naprawde nie mogłem się powstrzymać.
-Nie uczono cię, że nie przewraca się na ludzi oczami? -uśmiechnęła się bezczelnie i przysięgam że byłem bliski wybuchu.
-Pewna niania coś wspominała ale później i tak zaczęła bawić się moim kutasem. -warknąłem.
-Miałeś 5 lat napewno coś ci się przyśniło-Prychnęła.
-Tylko nie zmieniło się to nawet jak miałem 16 lat. - splunąłem gdy obok mnie pojawiła się Emily.
-Coś nie tak? - zapytała spoglądając raz na mnie, raz na Isabel i kładąc dłoń na moim ramieniu w celu uspokojenia mnie co nie ukrywam trochę pomogło.
-Wszystko w porządku... -powiedziałem odwracając się.
-Nie przedstawisz nas sobie?- zapytała Isabel w momencie gdy miałem odejść razem z Emily i wykonać taniec za który bądź co bądź zapłaciłem grubą kasę. Westchnąłem i spojrzałem na nią.
-To jest Emily.. -wskazałem na dziewczynę.- Emily.. To jest Isabel. -mruknąłem, a dziewczyna lekko zbladła. Kurwa nie mówcie, że ona o czymś wie.
-Miło mi poznać..-Emily wyciągnęla w jej strone dłoń, a Isabel ją ścisnęła.
-Mnie również... Nie będę wam dłużej przeszkadzać... Bawcie się dobrze..-uśmiechnęła się pod nosem i odeszła, a ja razem z Emily poszliśmy na parkiet.
-Znałaś ją wcześniej?- Zadałem pytanie, które już od dłuższego czasu siedziało mi w głowie.
-Nie, czemu tak myślisz?- Zmarszczyła czoło, patrząc mi w oczy.
-Po prostu zachowałaś się jakbyś skądś ją znała.. -mruknąłem i pochyliłem Emily nad swoim kolanem pozując do zdjęcia.
-Po prostu... Kiedyś przez sen krzyczałeś jej imię..- wyjaśniła. Kurwa.
-Możliwe.. -odpowiedziałem chłodno chcąc zakończyć ten temat. Nie zamierzałem opowiadać Emily o swoim wcześniejszym życiu, a tym bardziej o dzieciństwie.
-Coś cię z nią łączy?-zapytała, podczas gdy ja nią obróciłem.
-Można tak powiedzieć... Była moją nianią.. - odpowiedziałem, na co skinęła głową. Muzyka ucichła więc ukłoniliśmy się wzajemnie i wróciliśmy na miejsca przy stoliku. Rozejrzałem się po ogrodzie aby znaleźć wzrokiem kogoś z kim mógłbym porozmawiać. Niestety nikogo takiego nie widziałem. Westchnąłem i wziąłem od jednej z kelnerek kieliszek szampana po czym wypiłem go jednym ruchem. Odetchnąłem i oparłem wygodnie na krześle. W pewnym momencie do Emily podszedł jakiś chłopak i poprosił o taniec. Wydawał mi się znajomy ale nie przyglądałem mu się ze względu na natłok myśli w mojej głowie. Skinąłem i pozwoliłem aby Emily poszła z nim na parkiet. Nalałem sobie czegoś mocniejszego i powoli sączyłem trunek czując przyjemne i niosące ulgę pieczenie w gardle.
-Cóż to... Wielki Justin Bieber zapija smutki? - nawet nie zauważyłem kiedy Isabel się do mnie przysiadła.
-Nie mam smutków.. -odpowiedziałem i dopiłem do końca nalewając sobie następną szklankę.
-Więc czemu pijesz?- Zapaliła swojego papierosa i dmuchnęła mi nim w twarz przez co poczułem się jak w czasach kiedy byłem małym dzieckiem.
-Nie należy pytać alkoholika czemu pije. -zaśmiałem się i ponownie napiłem, wbijając wzrok w Emily, która tańczyła z następnym mężczyzną.
-Ale ty nie jesteś alkoholikiem..- zaczęła.
-Nie znasz mnie Isabel.. -warknąłem.
-Jesteś tego taki pewny?- uśmiechnęła się przebiegle.
-Posłuchaj mnie... To że jesteś chora psychicznie i skrzywdziłaś wiele dzieci bo nie uwierzę, że jestem jedynym nie zrobi z ciebie pierdolonego medium. Nie wiesz wszystkiego więc zamknij sie i odpierdol ode mnie. -mruknąłem.
-Nie wyglądałeś jakbyś narzekał..-szepnęła mi do ucha i powoli odeszła. Zacisnąłem dłonie w pięści i wstałem idąc za nią w stronę lasu. Dobrze wiedziałe, że będę za nią szedł. Czasami w życiu przychodzi moment kiedy chcemy odciąć się od przeszłości. Myśle , że to właśnie ten moment. Nie można żyć ze świadomością, że ktoś kto zniszczył ci psychikę i zmarnował dzieciństwo nadal jest w pobliżu...

"-Wiesz gdzie poszła mamusia?- kobieta kucnęła przede mną i patrzyła jak rysuję mój wymarzony samochód.
-Do sklepu..- odpowiedziałem i wziąłem jedną z kolorowych kredek i zacząłem kolorować obrazek.
-A chcesz zobaczyć coś fajnego?- Uśmiechnęła się.
-Tak!- Pisnąłem i zerwałem się podając jej moją rączkę i idąc z nią na górę.
-Lubisz czekolade?- szła ze mną na górę do mojej sypialni.
-mhm..- skinąłem głową i wszedłem do pokoju i odwróciłem się aby zobaczyć jak niania zamyka za nami drzwi.
-To dostaniesz ode mnie dużą czekoladę tylko mamusia nie może się dowiedzieć co tu robiliśmy ok?- posadziła mnie na łóżku i kucnęła przede mną.
-Dobrze.. -Patrzyłem na nią. Odpięła moje szelki i ściągnęła moją koszukę, a następnie rozpięła moje spodenki.-Cio ty robisz?-szepnąłem patrząc na nią przestraszony.
-Nic nie mów mamie.. -szepnęła wkładając dłoń za moje bokserki.
-Ja nie chce! - Krzyknąłem i zacząłem biec do drzwi ale złapała mnie i rzuciła na łóżko.
-Masz siedzieć cicho bo inaczej twoja mamusia umrze. -warknęła mocno ściskając moje nadgarstki gdzie też zostawiła bordowe ślady. Zacząłem cicho płakać kiedy ponownie zaczęła to wszystko robić. Boję się o moją mamusię."

Potrząsnąłem głową aby pozbyć się tych obrazów z głowy. Isabel zatrzymała się i oparła o drzewo. Podszedłem do niej i stanąłem z nią twarzą w twarz.
-Co ci to kurwa dawało?!- splunąłem.
-Nie wiem o czym mówisz... -zaśmiała się i zaciągnęła następnie wypuszczając kłęby dymu.
-O molestowaniu małych dzieci. Co ci to kurwa dawało, co?!
-ah to... Zrobiłam z większości dobrych uległych a teraz zapewne są dobrymi panami.. -zdeptała resztki papierosa i podeszła bliżej.
-I odczuwasz z tego satysfakcje? Z tego , że zniszczyłaś im wszystkim psychikę?!
-Od razu zniszczyłaś... Ty chyba z tego co widzę dobrze się trzymasz.. -Wyszczerzyła się.- zostałeś przy brunetkach huh?
-Zamknij się! Nic nie wiesz! Zrobiłaś z mojego dzieciństwa koszmar. -warknąłem.
-Nie przesadzaj Justin...-Zaśmiała się.- A jak tam Emily? Spisuje się?
-Nie twoja sprawa-Patrzyłem na nią uważnie.
-Z tego co wiem to nie słucha się.. -uśmiechnęła się do mnie fałszywie a ja zacisnąłem ręce w pięści.
-Skąd niby możesz to wiedzieć co? -Zaśmiałem się.
-Mam swoje źródła.. - szepnęła mi na ucho i ruszyła z powrotem do domu. Dogoniłem ją i szarpnąłem za ramię, odwracając do siebie przodem.
-Jakie źródła?-Warknąłem.
-Jesteś strasznie głupi Justin... Dziwie się, że jeszcze niczego nie zauważyłeś..
-Trzymaj się z daleka od mojej rodziny.-Wysyczałem i ruszyłem do domu. Usiadłem na swoim poprzednim miejscu i poszukałem wzrokiem Emily. Nie mogłem nigdzie jej znaleźć, więc wstałem i rozpocząłem poszukiwania.

                                                                     Emily's POV

Gdy skończyłam tańczyć, zeszłam z parkietu i podeszłam do stolika, przy którym wcześniej siedział Justin. Rozejrzałam się ale nigdzie go nie widziałam. Oparłam się wygodnie i patrzyłam na tańczące pary.
-oh Emily tu jesteś.... -usłyszałam za sobą kobiecy głos a gdy się odwróciłam ujrzałam mamę Justina.
-Tak.. Coś się stało?-Zapytałam zerkając na kobietę.
-Nie.. Po prostu cię szukałam... A gdzie Justin?-Rozejrzała się, a następnie spojrzała na mnie.
-Nie wiem.. Poszedł gdzieś ale pewnie zaraz wróci...-Uśmiechnęłam się do niej.
-och..-skinęła głową.-Pomożesz mi znaleźć Jake'a?
-Jasne.. -Wstałam i poszłam za kobietą. Na początku wydawało mi się, że poszedł gdzieś z Justinem ale moje przypuszczenia okazały się błędne gdy zauważyłam go jak tańczy z pewną kobietą.
-Tu jest... Ile cię można szukać co?- Alice podeszła do niego, a on tylko się zaśmiał. Uśmiechnęłam się na ten widok i odeszłam. Postanowiłam znaleźć łazienkę. Weszłam do domu i ruszyłam po schodach na górę. Zaglądałam do każdego z pomieszczeń aż nie poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Pisnęłam przestraszona i odwróciłam się.
-Witaj śliczna.. Mam nadzieję, że tęskniłaś.-Nie.. To nie może być on.
-P..Paul?- wyjąkałam.Ale... On był martwy.
-We własnej osobie..-Uśmiechnął się.
-Ale... Ale jak ty.- Chciałam coś powiedzieć kiedy on odwrócił się.
-Proszę, proszę kogo my tu mamy.. -Ujrzałam Isabel, która z uśmiechem podeszła do nas. Ramię Paul'a owinęło się wokół jej talii, a ona szepnęła mu coś na ucho.
-Co tu się dzieje?-Zapytałam powoli się wycofując ale moje plecy uderzyły o ścianę.
-Nie widać? Paul jest moim uległym..-Powiedziała dumie Isabel.
-Uległym?- Zmarszczyłam czoło patrząc na nich.
-Tak.. Nie mów, że nic o tym nie wiesz.. Justin pewnie dobrze cię już wyszkolił..- Wyszczerzyła się.
-Jakie wyszkolił? Nie wiem o czym pani mówi ale nie zamierzam tego dłużej słuchać..-Chciałam odejść ale  Paul przybił mnie z powrotem do ściany.
-Zapamiętaj sobie. Justin nie jest zwykłym chłopakiem... On nigdy nim nie był i nie będzie. On nie bawi się w miłość. A jeśli byłaś tak głupia , żeby się w nim zakochać to radzę ci jak najszybciej stąd uciec...-Powiedziala do mojego ucha biorąc oddech aby powiedzieć coś jeszcze ale rozległ się huk a jej ciało z hukiem upadło na ziemię. Po chwili rozległ się następny, a ciało Paula, upadło na jej. Szybko znaleźli się w kałuży krwi. Uniosłam głowę i ujrzałam Justina z pistoletem w ręku. Zmierzał w moją stronę.
-J..Justin..-Chciałam coś powiedzieć, ale on zbliżył się do mnie i przystawił mi broń do skroni.
-Żegnaj Emily...-szepnął mi do ucha swoim uwodzicielskim głosem by po chwili odsunąć się i schować broń do kieszeni. Spojrzał na mnie po raz ostatni, gdy zniknął za rogiem. Spojrzałam na leżące pod moimi nogami ciała. Nie mogłam uwierzyć w to co się właśnie stało. Czy to wszystko miało się tak skończyć? Czy to oznacza koniec mojej historii i powrót do Georga? W głowie odtwarzały mi się jego słowa..żegnaj Emily...po czym upadłam na ziemię zauważając wbitą w moje biodro strzykawkę. Obraz zaczął się rozmywać a ja zostałam sama z ciszą i ciemnością. Może po drugiej stronie znajdę odpowiedź na dręczące mnie pytanie..Jak kochać?

Od Autora: Płacze. Nie wierze że to koniec. Tak bardzo was kocham że jeju.... Bedzie sequeal a jak bedziecie komentować to jutro bedzie epilog.... Um... Kurde nie wiem pierwszy raz co napisać... Dziekuje za ten rok.. Bo tyle zajelo mi pisanie HTL. Dziekuje za kazde wejscie i kazdy komentarz chociazby ten zly... Bo to dzieki wam nadal pisze i staram sie robic to lepiej. Mam tez prosbe... Czy ten jeden raz kazdy kto przeczyta moze zostawic komentarz? To wiele dla mnie znaczy i w ogole... Zadawajcie pytania na asku, ktory podalam kilka notek wczesniej... Kocham was bardzo mocno.. Do nastepnegoo xx 😭❤️💕💞😍



                                             
                     

piątek, 25 lipca 2014

😔😔😔😔😔😔😔

Mam dla was kilka informacji.
1.Jestem beznadziejna.
2.Jestem bardzo leniwa.
Ale to juz chyba wiecie po tym ze nie dodalam rozdzialu przez.. Ponad miesiac (?)... Ale mam juz sporo i dodam dzis/jutro ostatecznie. Macie spoiler xx

"-Nie uczono cię, że nie przewraca się na ludzi oczami? -uśmiechnęła się bezczelnie i przysięgam że byłem bliski wybuchu.
-Pewna niania coś wspominała ale później i tak zaczęła bawić się moim kutasem. -warknąłem.
-Miałeś 5 lat napewno coś ci się przyśniło-Prychnęła.
-Tylko nie zmieniło się to nawet jak miałem 16 lat. - splunąłem gdy obok mnie pojawiła się Emily.
-Coś nie tak?"

Bedzie to ostatni chapter + dodam epilog ktory bedzie 30 notka. Po wakacjach or jeszcze w trakcie rozpoczne sequeal lub nowe opowiadanie. I chcialabym abyscie mi pomogli i w komentarzu odpowiedzieli na dwa pytania.
1. Mam zrobic kontynuacje HTL czy nowe ff?
2. Pisac to na tym samym blogu czy założyć drugi oczywiscie nie usuwajac tego?
Blagam wysilcie sie na ten jeden komentarz aby mi pomoc ;-; kc was i woah.. Dziekuje za 34 komentarze pod 28 euhduehdbus jestescie WIELCY!!!

piątek, 20 czerwca 2014

*Chapter Twenty Eight*



Emily's POV
Kropelki deszczu uderzały o maskę samochodu ,gdy mijaliśmy kolejne uliczki i byliśmy o krok od spotkania z rodzicami Justina. Zerknęłam w bok lustrując go wzrokiem by móc stwierdzić czemu jest taki spięty. Panowała dziwna cisza co nie było naturalne dla nas obojga, a w przestrzeni było wyczuwalne napięcie. Nie byłam do końca przekonana czy to moja wina ale coś mi podpowiadało, że właśnie tak było. Poprawiłam swoją sukienkę i założyłam nogę na nogę co wyraźnie zirytowało Justina. Zresztą jak wszystko w tym momencie. Chciałam zapytać Marka jak długo jeszcze będziemy jechać ,ale zrezygnowałam czując szarpnięcie oznaczające koniec trasy. Odpięłam pasy i wysiadłam z auta, czekając na Justina. Mężczyzna wysiadł zaraz po mnie i zamknął drzwi.
- Zadzwonię po Ciebie.. -Mruknął do Mark’a i wziął mnie pod rękę, udając się w stronę domu rodziców.
-Nie musiałeś być dla niego taki oschły..- oznajmiłam patrząc na jego zaciśniętą szczękę.
-Musiałem. - Powiedział tym samym tonem co do Mark'a. Zdenerwowało mnie to. Od zawsze wiedziałam ,że jest zmienny lecz ostatnio przechodzi moje najśmielsze oczekiwania.
-Co się z tobą dzieje, huh? - wbiłam w niego spojrzenie, które wskazywało na moje zirytowanie.
-Nie twój zasrany interes..- warknął, a drzwi otworzyła jego matka. Całe szczęście, że to zrobiła w innym wypadku powiedziałabym coś czego później bym żałowała.
-Dobry wieczór..- Powiedziałam do kobiety, uśmiechając się do niej.
-Witajcie kochani..- Na jej twarzy rozprzestrzenił się szeroki uśmiech ,a jej oczy zabłyszczały gdy zobaczyła stojącego obok mnie Justina.
-Cześć mamo..- Powiedział zachowując się bardzo spokojnie co utwierdzało mnie w przekonaniu ,że jest to najbardziej zmienny i bipolarny człowiek na świecie.
-Cieszę się, że przyszliście.. -uśmiechnęła się szeroko wpuszczając nas do środka.
-My również Alice. Dziękujemy za zaproszenie. - skinęłam głową i rozejrzałam się po domu. W środku było pełno ludzi. Nie dziwiło mnie to jednak. Państwo Green czyli adopcyjni rodzice Justina są dosyć znani nie tylko w okolicy ale i w całym mieście. Zdziwił mnie za to fakt, że drzwi otwierała Alice ,a nie jej mąż, który sami ich zaprosił na swoje urodziny. W tej samej chwili gdy miałam zapytać gdzie jest ojciec Justina, poczułam mocny uścisk na ramieniu. Uniosłam głowę i zobaczyłam zaciśniętą szczękę oraz zimne spojrzenie Biebera. Odszedł ze mną na bok, gdzie nie było ludzi.
-Posłuchaj mnie kurwa. Od teraz słuchasz się mnie.- próbowałam wyrwać się z jego uścisku.
-Co cie kurwa napadło? -Spojrzałam na niego zmieszana.
-Nic. -Mruknął wyciągając z kieszeni maskę.- Masz.. -podał mi ją, a sam założył drugą.
- Od teraz trzymasz maskę przez cały pieprzony czas. Najlepiej nie gadaj z nikim ale jeśli będziesz musiała to nie opowiadaj o niczym co nie może wyjść z poza naszego domu.. - mruknął, po czym poszedł zostawiając mnie samą. Gdy zginął w tłumie, powoli ruszyłam w poszukiwaniu Jake'a czyli jego ojca. Uważnie rozglądałam się i przyglądałam wszystkim mężczyznom lecz zadanie nie było takie proste, ze względu na to, że każdy z nich miał maskę. Westchnęłam biorąc od kelnera kieliszek szampana i odwracając się. Nagle poczułam jak moje ciało zderzyło się z innym. Uniosłam głowę i.. bingo! Przede mną stał Jake Green czyli osoba, której szukałam.
-Emily?- Zapytał uśmiechając się szeroko.
-Jake.. -Odwzajemniłam ten uśmiech i przywitałam z nim uściskiem.
-Jak udało ci się zaciągnąć tu mojego syna?- Zaśmiał się cicho, patrząc na mnie.
- Łatwo nie było..- delikatnie się zaczerwieniłam. Jake musiał to zauważyć, bo głośno się zaśmiał.
-Dobrze, rozumiem...- Uśmiechnął się i rozejrzał.- Nie wiesz przypadkiem gdzie jest moja żona?- Zapytał marszcząc brwi.
-Nie mam pojęcia..- Pokręciłam głową.- Justin też gdzieś zniknął.
- Pewnie są razem w ogrodzie..- Wywnioskował, wzruszając ramionami.- Nie ma co im przeszkadzać.
-Dokładnie- Oblizałam usta i dopiłam szampana.
-Chodź pomożesz mi witać gości..-Wziął mnie pod rękę i ruszył w stronę drzwi.

Justin’s POV

Wziąłem głęboki wdech i powoli wypuściłem powietrze ze swoich płuc aby się zrelaksować. Może i pomysł matki na spacer po ogrodzie nie był taki zły? Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłem jednego, zaciągając się dymem.
-Wiesz, że nie lubię jak palisz?- Matka wbijała we mnie swoje surowe spojrzenie myśląc ,że jakoś to na mnie zadziała albo przynajmniej go zgaszę. Zaśmiałem się gorzko i ponownie zaciągnąłem tym razem dmuchając jej dymem w twarz.
-Trudno..- Uśmiechnąłem się i szedłem dalej, paląc swojego papierosa.
-Zawsze jesteś taki arogancki?- Zapytała idąc obok mnie.
-Raczej tak… - Mruknąłem i kopnąłem leżący na ścieżce kamień.
-Jestem twoją matką  mógłbyś mi okazywać chociaż trochę szacunku…-Powiedziała patrząc mi w oczy.
-Nie jesteś moją matką i nigdy nią nie byłaś. Adoptowaliście mnie tym samym wciągając w największe gówno jakie mogło spotkać małe dziecko.- Warknąłem.
-Skąd mogliśmy..- Nie dałem jej skończyć.
-Mówiłem wam… Cały czas wam mówiłem ale zwalaliście wszystko na moją wyobraźnię. Mało tego. Ojciec zlał mnie twierdząc ,że kłamię.- Wskazywałem na kobietę palcem cały czas utrzymując na niej zimne spojrzenie.
-Justin my nie mieliśmy pojęcia, ze ona może taka być..- Miała łzy w oczach.
-Wiesz co? Bóg miał racje nie dając wam dzieci ale wy musieliście zrobić mu na złość i posunąć się do adopcji. Nie nadajecie się do wychowywania dzieci. Byliście chujowi, a jedyna osoba, która mnie wychowała to Alyson.- Wyminąłem ją idąc dalej i nerwowo zaciągając się papierosem.
-Dlaczego taki jesteś Justin? Zamknięty w sobie.. jest w tobie tyle agresji… - Mówiła idąc za mną.
-Zapytaj Isabel. Na pewno się tu dziś pojawi.-Prychnąłem i poszedłem dalej po chwili siadając na ławce.
-Nieważne.. nie chce się z tobą kłócić…- Usiadła obok mnie.
-Już to zrobiłaś..- Odparłem zrzucając wypalonego papierosa na ziemię i przydeptując go. Matka zmierzyła mnie wzrokiem. Przewróciłem oczami i podniosłem go, wyrzucając do kosza i ponownie siadając na ławce.
-Jak wam się układa z Emily?- Spojrzała na mnie oczekując odpowiedzi.
-Dobrze.. – Oblizałem usta patrząc przed siebie. ‘Oczywiście, ze dobrze tylko ty musisz to wszystko spierdolić Bieber. Jak zawsze’ Pomyślałem.
-To się cieszę. Emily to wspaniała dziewczyna. Pasujecie do siebie..- Powiedziała to, a w jej głosie można była wyczuć szczerość. Czyżby miała rację? Ja i Emily… Jesteśmy zupełnymi przeciwieństwami. Ona jest roztargniona, ciesząca się życiem. Nigdy nie patrzy na konsekwencje. Żyje w swoim własnym świecie pełnym fantazji. Ja natomiast jestem typem realisty. Nie bawią mnie jakieś głupoty. Najważniejszy jest dla mnie biznes i dyscyplina oraz posłuszność- coś czego nie ma Emily.
-Powiedzmy..- Odpowiedziałem poprawiając swoją marynarkę.
-Coś się stało?- Zmarszczyła czoło.- Dziwnie się dzisiaj zachowujecie… jeżeli to przez to ,ze ja poprosiłam ją aby cię tu zaciągnęła to nie bądź zły na nią tylko na mnie..- Mówiła szybko.
-Nie mamo, to nie przez to… Po prostu nie czuję się w tym domu najlepiej… sama wiesz dlaczego. Emily chyba to wyczuwa ,a ja muszę ją od siebie odsuwać aby nie dowiedziała się za dużo.- Wytłumaczyłem.
-Chodzi ci o Isabel? – Skinąłem głową.- Wisz, ze kiedyś będziesz musiał jej powiedzieć?
-Tak, wiem. Ale nie sądzę ,że jest na to wszystko gotowa. Postaram się zachować to dla siebie na tak długo jak będę mógł.- Powiedziałem spoglądając na nią.
-Rozumiem.. – Odpowiedziała i potarła ramiona.- Idziemy do domu? Robi się chłodno..- Powiedział wstając.
-Jasne..- Odparłem idąc za nią do budynku. W środku było znacznie cieplej a z głośników wydobywała się muzyka klasyczna, która niemal wszędzie towarzyszyła mojemu ojcu. Rozejrzałem się po pomieszczeniu wzrokiem szukając Emily. Przyglądałem się tańczącym parom aby znaleźć dziewczynę. Po kilku minutach wytężania swojego wzroku dostrzegłem ją stojącą przy drzwiach z moim ojcem i witającą gości. Jestem wdzięczny ojcu ,że zajął się nią, a ona nie miała okazji rozmawiać z niektórymi osobami. Powolnym krokiem ruszyłem w ich stronę po drodze witając się ze znanymi mi gośćmi lub ‘rodziną’. Nienawidzę takich spędów. Nigdy nie czuję się na nich dobrze. Każdy przychodzi tylko po to aby dowiedzieć się nowych plotek, a później zmieszać niewinnych ludzi z błotem. Taka jest rzeczywistość w świecie biznesu, który jest jednym z najbardziej wywierających presję i irytujących zawodów. Przynosi natomiast duże pieniądze, sławę i uznanie. Pytanie tylko czy warto przechodzić przez to wszystko dla nic nieznaczących papierków albo monet. Podszedłem do Emily i zasłoniłem jej oczy dłońmi.
-Bu..- szepnąłem jej do ucha wyczuwając wkradający się na jej twarz uśmiech.
-Justin..- Zaśmiała się cicho i odwróciła się w moją stronę posyłając mi pytające spojrzenie.- Gdzie ty się podziewałeś?- Zapytała patrząc mi w oczy.
-Byłem w ogrodzie.. – Uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem na ojca.- Dzięki ,że się nią zająłeś.
-Ktoś musiał..- Zaśmiał się i puścił mi oczko. Czasami mam wrażenie, ze Jake jest moim biologicznym ojcem. Jego myśli krążą wokół seksu, kobiet i biznesu zupełnie tak samo jak moje. Z wyjątkiem faktu, iż Jake nigdy nie podpisywał ze swoimi kobietami umów no i się ustatkował.
-No tak.. Bardzo się obrazisz jak porwę Emily?- Zakręciłem dziewczynę wokół jej własnej osi i uśmiechnąłem się.
-No nie wiem… zabieraj póki moje serce jeszcze jest w całości..- Zaśmiał się trzymając rękę na piersi. Wyszczerzyłem się i zabrałem Emily na parkiet.
-Cóż za zmiana nastroju Panie Bieber..- Szepnęła do mojego ucha w momencie gdy położyłem dłonie na jej talii, zaczynając z nią tańczyć w rytm muzyki.
-To pani tak na mnie działa Panno Wood..- Odpowiedziałem uśmiechając się pod nosem.
-Miło mi to słyszeć..- Odpowiedziała zmysłowo, bawiąc się końcówkami włosów na moim karku.
-W takim razie mi również jest miło..- Odpowiedziałem zginając kolano i przechylając ją przez nie. Nagle muzyka ucichła, a mój ojciec stanął na środku razem z moją matką.
-Na rozpoczęcie balu tango!- Powiedział, a muzyka znów zaczęła płynąć. Ludzie stanęli wokół mojej matki i ojca, którzy tańczyli ten taniec jakby robili to od urodzenia. Chwilę później następne pary zaczęły się przyłączać. Uśmiechnąłem się i schyliłem przed Emily wystawiając w jej stronę dłoń.
-Zatańczy pani ze mną? - Zapytałem unosząc głowę.
-Oczywiście..- Posłała mi jeden ze swoich czarujących uśmiechów i podała mi dłoń. Wyprostowałem się i położyłem prawą dłoń Nadole jej pleców lewą splatając z jej i unosząc głowę powoli wykonując krok w lewo. Następnie kilka w przód, cały czas patrząc jej w oczy. Po kilku powtórzeniach powoli złączyłem nasze lewe stopy i obróciłem nas powtarzając poprzednie kroki, a  następnie ponownie obracając. Wysunąłem prawą nogę i delikatnie się nachyliłem, a Emily krzyżowała nogi sunąc wokół niej. Przestrzeń wokół nas wydawała się płonąć przez wspólne działanie na siebie naszych ciał. Jej kuszące oczy i moje pociemniałe tęczówki wpatrujące się wprost jej emanowały bijącym pożądaniem i chęcią przejęcia władzy nad drugimi. Ponownie wysunąłem prawą nogę, a Emily przeniosła się na prawo obracając się i idąc ze mną raz do przodu raz do tyłu w zależności od tego , w którą stronę się nachyliłem. Ponownie wróciłem do pierwszych kroków i wysunąłem nogę pomiędzy jej. Dziewczyna uniosła swoją i zgięła ja w kolanie przesuwając nią po moim udzie i opuszczając, aby wrócić do poprzedniej pozycji. Sunęliśmy przez parkiet widząc i czując tylko siebie nawzajem. Jakby nie było wokół nas nikogo innego. Lekko uniosłem nogę, a Emily energicznie uniosła swoją, a następnie przesunęła ją energicznie do tyłu, splatając z  moją. Prowadziłem ją przez parkiet, zatrzymując się na środku i kręcąc ją tak aby chodziła wokół mnie gdy ja kręciłem się powoli wokół mojej osi. Uniosłem dłoń wyżej jej pleców i przyciągnąłem jej ciało do swojego, przejeżdżając nosem po jej szyi. Ponownie wbiłem wzrok w jej oczy i ruszyliśmy poprzez parkiet. Powtórzyliśmy wszystko od początku do czasu aż muzyka zamilkła. Wszyscy zaczęli bić sobie nawzajem brawo. Uniosłem dłoń Emily i delikatnie musnąłem ustami jej wierzch, następnie odsuwając się i klaszcząc z resztą.
-Nie wiedziałam ,że tak dobrze tańczysz..- Powiedziała, gdy odsunęliśmy się od tłumu.
-Ty również mnie zaskoczyłaś, oczywiście pozytywnie..- Powiedziałem biorąc od kelnera dwa kieliszki i jeden podając jej.
-Dziękuję. – Uśmiechnęła się biorąc go ode mnie i zaczynając pić. Spojrzałem na zegarek.
-Zaraz powinna zacząć się aukcja, chodź..- Złapałem jej dłoń i poszedłem z nią do ogrodu gdzie zaczęli zbierać się już goście. Mój ojciec miał w zwyczaju robić aukcje na każde i imprez, a zebrano pieniądze w większości oddawać na cele dobroczynne. Wszyscy pomyślą ‘ Co za wspaniały człowiek’. Gówno prawda. Zaciera tym pobieranie łapówek i kantowanie ludzi na pieniądze. Jest bardziej sprytny niż wszystkim się wydaje.
Po chwili zaczęła się aukcja czyli najbardziej nudna i irytująca część imprezy. Każdy z bogaczy chciał pokazać jak dużo ma pieniędzy i cały czas podbijał stawkę. Nigdy mnie to nie interesowało i szkoda mi pieniędzy na jakiś bezwartościowy badziew. Pod koniec jak zwykle ojciec wystawia na aukcję moją matkę. To nie tak ,że moja matka jest sprzedana jak murzyn podczas handlu żywym towarem co jest zabronione i nieetyczne ale osoba, która ją wylicytuje tańczy z nią jeden taniec. Tym razem jednak ojciec nie zawołał mojej matki, natomiast patrzył na mnie i na Emily.
-Dzisiejszego wieczoru nastąpi pewna zmiana. Otóż zamiast mojej żony na aukcję pójdzie dziewczyna Justina, która sama się zaoferowała.. także Emily? Zapraszamy!- Nie bardzo dochodziło do mnie to co się działo. Zacisnąłem dłonie w pięści i obserwowałem jak Emily wchodzi na ‘scenę’ i staje obok mojego ojca.
-Więc Emily, jaka jest twoja cena początkowa?- Zapytała jej moja matka.
-600 dolarów.- Odpowiedziała patrząc na tłum.
- 600 Dolarów.- Uniósł tabliczkę jeden z biznesmenów.
-700!- Krzyknął ktoś z końca Sali. Ci frajerzy nie będą z nią tańczyć.
-800!
-900!
-1000!- Nagle nastała cisza.
-Tysiąc po raz pierwszy.. tysiąc po raz drugo tys…- Przerwałem mu.
-2000!- Uniosłem tabliczkę.
-2500!- Krzyknął ten sam facet. Wkurwia mnie.
-3000!- Krzyknąłem.
-3500!- Odpowiedział. Zacisnąłem szczękę.
- MILION!- Krzyknąłem i zrobiło się cicho. Mężczyzna usiadł.
-Milion po raz pierwszy, milion po raz drugi i milion po raz trzeci! Justin Bieber wylicytował taniec z Emily Wood!- Ojciec uderzył młotkiem, a Emily zeszła ze sceny. Co ja właśnie kurwa zrobiłem?
-Idę najpierw do łazienki..- Powiedziała i odeszła. No trudno .. stało się.
-Widzę ,że ją kochasz…- Usłyszałem za sobą znajomy, kobiecy głos. Pytanie tylko do kogo on należał. Zaśmiałem się cicho i odwróciłem, doznając szoku.
-Isabel?

Od Autora: Jest dodaje i po krzyku. Wiem że zajęło mi to dużo czasu ale nie miałam nawet jak dodawać. Musicie to też zrozumieć. Mam jeszcze szkołę i jest dla mnie ważniejsza od pisania ff. Więc darujcie sobie wyzywanie mnie od szmat itp. no bo sorki. Robie to bo chcę. to nie jest mój obowiązek. W sumie to miałam nie dodawać ale wiem ,ze nie wszyscy mnie obrażają itp więc czemu mają cierpieć za waszą bezmyślność. W przyszłym tygodniu dodam dwa rozdziały o podobnej długości or krótsze/ dłuższe. i na 30 rozdziale kończymy HTL tududududum. Ale tak jak wszyscy chcieli będzie Seqeal. Nazwa " How To Love Criminal" Tak więc No woman No cry. Tyle chyba z ogłoszeń. Chciałabym żebyście komentowali te ostatni rozdziały bo to naprawde pomaga. Kc xx

niedziela, 11 maja 2014

*Chapter Twenty Seven*

''Na barwnym balu pozorów
nie z tobą tej nocy zatańczę
miniemy się w półobrocie
masek kolorami
szepnę ci coś krzyżując
na innych ramionach palce
by mnie dłużej nie mamił
nocy czar przysięgami

Przetną się
w gęstym powietrzu
naszych spojrzeń cięciwy
skrzyżują bezwiednie
oparte o inną pierś skronie
zatrzyma się w ust kąciku
uśmiech smutkiem półżywy
oprę o żal nasz stłumiony
ścianą ciał oddzielone
 nasze głodne dłonie''


Emily's POV

W chwilach kiedy strach miesza się ze współczuciem i nienawiścią nigdy nie wiesz co zrobić. Okazujesz wtedy każdą swoją słabość i jesteś w stanie oddać wszystko co najcenniejsze aby tylko pustka, z którą się zmagasz zniknęła. Tak też jest ze mną. Oddałam swoje życie Justinowi Bieberowi. Na pozór ideałowi mężczyzny. Po mimo jego pięknego wyglądu, zachowaniu gentelmana i masie forsy jest tylko nieczułym, zapatrzonym w siebie potworem. Damskim bokserem i najgorszym skurwielem jakiego kiedykolwiek spotkałam, a jednak coś mnie do niego przyciągało. Nie jestem pewna czy było to jakieś głębsze uczucie, którego sama nie mogłam odgadnąć czy też wdzięczność za poniekąd uratowanie mi życia. Zawsze mogłam przecież nadal stać pod latarnią i pieprzyć się z pierwszym lepszym facetem, który się obok mnie zatrzymał. Powinnam się cieszyć. Teraz mam dach nad głową, rzeczy o których marzy każda kobieta... i swojego Pana. Wiele razy myślałam o tym aby traktować to jak normalną pracę ale zaborczość Justina oraz jego surowe zasady nigdy w pełni nie pozwoliły mi się do tego przyzwyczaić. Najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że rozmyślam o tym leżąc w jednym łóżku ze swoim problemem, a dokładniej będąc ściskana przez jego silne ramiona. Nie zdarza się to za często. Pierwszy raz widziałam Justina w takim stanie. To co działo się w nocy dało mi dużo do myślenia. Jest coś strasznego, co siedzi w jego głowie, a on sam sobie z tym nie radzi. Coś o czym nie chce nikomu powiedzieć albo też się boi. Nie wiem co to jest. Ale wiem jedno, on mimo tego wszystkiego i całej swojej skorupy bipolarnego skurwiela potrzebuje pomocy, a jego ego nie pozwala mu o nią poprosić. Delikatnie wyplątałam się z jego uścisku i nie budząc go, wróciłam do swojej sypialni. Tam się przebrałam i wzięłam prysznic. Nie miałam nawet pojęcia jak bardzo tego potrzebowałam. Gotowa zeszłam na dół i ujrzałam Alyson, która szła z tacą załadowaną po brzegi jedzeniem  przez salon.

-Dzień Dobry..- Powiedziałam przez co kobieta o mało co nie wypuściła tacy z rąk.
-Ugh.. Dzień Dobry kochanie.. - Powiedziała niespokojnie się
rozglądając.
-Gdzie niesiesz to jedzenie? -Zapytałam podchodząc do niej.- Może ci pomóc?- zapytałam z uśmiechem. Kobieta wyglądała na zmieszaną ale każdy może mieć gorszy dzień.
-Niosłam ją na górę dla Pana Biebera.- Oznajmiła.
-To ja mu zaniosę.. -Uśmiechnęłam się i zabrałam od niej tacę. Ta jednak nie chciała jej puścić.
-To moja praca Emily.. Ja biorę za to pieniądze, więc pozwól ,ze to ja jednak ją zaniosę.- Odpuściłam i schowałam ręce do kieszeni bluzy.
-Niech ci będzie.. - Mruknęłam.
-Ummm Mark cię szukał chciał z tobą porozmawiać..- Powiedziała.- Jest na dworze.. Właśnie naprawia samochód więc jak chcesz to możesz do niego iść.- Skinęłam głową i udałam się na zewnątrz gdzie tak jak mi powiedziano spotkałam Mark'a grzebiącego przy samochodzie.
-Dzień Dobry Mark... Alyson mówiła mi, że mnie szukałeś..- Zaczęłam na co mężczyzna stanął prosto i bacznie mnie słuchał.
-Alyson mówiła Pani, ze ją szukałem? - Zmarszczył czoło.
-A nie?- Spojrzałam na niego zmieszana.- Spotkałam ją dziś rano jak niosła tackę z jedzeniem, chciałam jej pomóc ale powiedziała, ze sama to zrobi i powiedziała, ze mnie szukałeś.- Wyjaśniłam.
-A no tak! - Nerwowo się uśmiechnął i podrapał po głowie.- Tylko niestety nie pamiętam co chciałem... - Westchnęłam zirytowana.
-Dobrze.. to jeśli ci się przypomni jestem w domu.. - Uśmiechnęłam się i wróciłam do domu. Nie widziałam Alyson, więc poszłam od razu na górę do pokoju Justina, będąc pewna, ze już nie śpi. Zapukałam i słysząc ciche 'otwarte' weszłam do środka.
-Cześć.. -Powiedziałam siadając na łóżku obok Justina.
-Witam panią..- Powiedział nawet na mnie nie spoglądając tylko przeglądając jakieś papiery w rękach. Rozejrzałam się.
-Alyson nie przyniosła ci śniadania?- Zapytałam podejrzliwie.
-Huh?- Sukces osiągnięty ten zapracowany mężczyzna zwrócił na mnie uwagę.
-Alyson szła z tacą pełna jedzenia powiedziała, że niesie je do ciebie.. - Przewróciłam oczami.
-Uhm.. Tak przyszła tu z jedzeniem ale nie jestem głodny i powiedziałem ,żeby je zabrała.- Powiedział tak samo niepewnym głosem co Mark. Coś ukrywają ale nie będę się w to zagłębiać. W momencie kiedy miałam coś powiedzieć telefon Justina zaczął dzwonić. Ten jednak nieprzerwanie patrzył w dokumenty.
-Nie odbierasz? -Zapytałam przygryzając wargę.
-Po co?- Zapytał skreślając coś na kartce.
-Może to coś ważnego..- Powiedziałam obserwując go.
-To zadzwoni drugi raz.. -Zaśmiał się i porwał jedną z kartek.
-Ugh.. Justin nie robi się tak... - Przewróciłam oczami.
-Jak ci tak zalezy to odbierz.. - Nie patrząc na mnie sięgnął po telefon i podał mi go. Spojrzałam na wyświetlacz, który pokazywał, ze Justin przed podaniem mi go odebrał. Spiorunowałam go wzrokiem i przystawiłam komórkę do ucha.
-Halo..- Odezwałam się niepewnie czekając na odpowiedź drugiej strony.
-Emily? Kochanie jak dobrze cię słyszeć. Dzwonię do Justina od wczoraj, a on mnie odbiera. Możesz mi powiedzieć co tam u was?- To była matka Justina. Wzięłam głęboki oddech i oparłam się wygodnie o zagłówek łóżka.
-Wszystko jest w jak najlepszym porządku.. Nie dziwię się ,że Justin nie odbierał.. Jest ostatnio bardzo zapracowany.. - Powiedziałam przyglądając się swoim paznokciom, które były w opłakanym stanie.
-Och... ale mam nadzieję, ze przyjdziecie dzisiaj na bal maskowy z okazji urodzin Jake'a?- Zapytała, a ja ponownie posłałam Justinowi groźne spojrzenie.
-Zobaczymy... Niczego nie obiecuję.. - Powiedziałam na co do moich uszu doszło westchnięcie kobiety.
-I tak dziękuję, że chociaż ty znalazłaś chwilę... No nic.. Mam nadzieję, że do zobaczenia.
-Do zobaczenia...- Powiedziałam i poczekałam aż kobieta się rozłączy. Gdy już się to stało wpadłam na genialny pomysł.- A może mi pani poświęcić jeszcze chwileczkę? Bo chciałam panią zapytać czy pani mąż jest dobry w łóżku.. - mówiłam do telefonu.- Bo Justin jest wspaniały..- Chłopak spojrzał na mnie powiększonymi źrenicami.- Naprawdę robi cuda. Często jednak jest nerwowy i potrafi mnie bezlitośnie zerżnąć ale jego kutas jest naprawdę magiczny i działa cuda...- Mówiłam gdy Justin wyrwał mi telefon i spojrzał na ciemny wyświetlacz. Spojrzałam na jego zmieszaną minę i zaczęłam się śmiać tak głośno, że prawdopodobnie było mnie słychać na dole.
-Bardzo zabawne.. - Przewrócił oczami i odłożył telefon na szafkę, wracając do papierów. Po chwili uspokoiłam się i przetarłam wilgotne od śmiechu oczy.
-Gdybyś tylko widział swoją minę.- Ponownie zaczęłam się śmiać. Bieber tylko zmroził mnie wzrokiem i westchnął odstawiając wszystko na podłogę. Przysunął się do mnie i usiadł w tej samej pozycji co ja. siedzieliśmy chwilę w ciszy gdy Justin zaczął się śmiać.
-Jesteś idiotką.. Moja matka gdyby to słyszała zapewne umówiłaby cię do ginekologa, a mi kupiła zapas kondonów na kilka lat.. - śmiał się.
-Czy ja wiem... chyba by się opłacało.. - Zaśmiałam się. Po chwili jednak leżałam na Justinie.
-Magiczny kutas powiadasz? -uniósł jedną brew. Schowałam twarz w dłonie śmiejąc się.
-Tak, a co? Nie pasuje coś?- Zaśmiałam się patrząc na niego.
-Wręcz przeciwnie... z tym ,ze zaraz ten magiczny kutas znajdzie się w tobie...- Powiedział ze swoją stanowczością w głosie i wpił w moje usta co odwzajemniłam. Może to jest lekarstwem na jego problemy? Może potrzebuje tego aby oderwać się od rzeczywistości? Dam mu to lekarstwo.. ale nie za darmo. Odsunęłam go od siebie dysząc.
-Pod jednym warunkiem..- Wydyszałam.
-Jakim?- Przewrócił oczami.
-Idziemy dzisiaj na imprezę urodzinową twojego ojca.- Powiedziałam stanowczo.
-Nie ma mowy.- Prychnął .
-Jestem mokra.- Jęknęłam.
-Co tylko zechcesz.- Syknął i nie mogąc dłużej się powstrzymać wpił się ponownie w moje usta. Był to pocałunek pełen agresji, który oboje odwzajemnialiśmy. Nie przerywając go ściągnął ze mnie koszulkę, a następnie rozpiął mój stanik. Nie pozostałam mu dłużna i ściągnęłam jego koszulkę sprawiając, ze pozostał w samych bokserkach. Przesunęłam dłoń w dół jego brzucha i chwyciłam zawartość jego bokserek lekko ściskając. Z ust chłopaka wydobyło się ciche sapnięcie,a on sam zrzucił mój stanik i chwycił moje piersi w dłonie, krążąc kciukami wokół sutków, czym je drażnił. Jedną wolną ręką zjechał na zapięcie moich spodni i pozbył się ich jednym mocnym szarpnięciem razem z majtkami. Zsunęłam jego bokserki, a on wyciągnął się i sięgnął z szafki prezerwatywę. wkładając ją na swojego członka i przejeżdżając nim po moim wejściu. Cicho jęknęłam i zacisnęłam uścisk na jego ramionach po chwili czując jak jego członek z całej siły wciska się w moje wejście. Zacisnęłam powieki głośno jęcząc. Poruszał się we mnie bardzo powoli doprowadzając tym do szału.
-Sz..szybciej..- Wyjęczałam w jego ucho wypychając swoje biodra do przodu. Zgodnie z moim poleceniem przyśpieszył. Wbijał się we mnie brutalnie pieprząc i obijając o moje ścianki co powodowało u mnie głośne jęki, które można zaliczyć nawet do krzyków. Czułam jak moje ścianki powoli zaczynają się zaciskaj wokół jego członka. Przyśpieszył swoje tempo i w momencie gdy moim ciałem zawładnął orgazm, on eksplodował we mnie i opadł bezwładnie na moje ciało. Wyszedł ze mnie i położył obok, próbując tak samo jak ja uspokoić swój oddech. Gdy już się opanowałam uniosłam się i spojrzałam na niego.
-Czy nie lepiej kiedy robimy to po dobroci?- Zapytał unosząc jedną brew i ściągając prezerwatywę ze swojego członka.
-Tak..- Skinęłam głową i spojrzałam na to co robi.- Możesz tego przy mnie nie robić?- Zapytałam patrząc na jego twarz. On natomiast pomachał mi gumką przed twarzą.
-Fuj! Jesteś obleśny!- Krzyknęłam i wyskoczyłam z łóżka, powoli się ubierając. On natomiast cały czas się śmiejąc wszedł do łazienki. Po jakiejś chwili wyszedł ubrany w szorty i t-shirt z napisem 'dildo or my penis?'. Spojrzałam na niego zszokowana.
-Zamierzasz tak pójść na bal u ojca?- Zaśmiałam się.
-Nie. Tylko na zakupy z tobą.- Odparł  i wziął z szafki kluczyki.
- Ale ja wszystko mam...- Powiedziałam próbując się jakoś wykręcić. On jednak zmierzył mnie wzrokiem.
-To bal maskowy... nie masz ani sukienki ani maski..- Powiedział patrząc na mnie.
-Nie chce mi się jechać... -Westchnęłam.
-Więc..nie idziemy?- Zapytał.
-Chyba śnisz. Pojedziesz sam i mi coś wybierzesz... - Uśmiechnęłam się słodko.
-I  włożysz to co ci kupię bez gadania?- Zapytał z uniesioną brwią. Nie miałam innego wyboru jak się zgodzić.-Okey... Będę wieczorem..- Pomachał mi i wyszedł. Odetchnęłam z ulgą i zeszłam na dół do salonu gdzie spędziłam większość dnia. Czyli czas, podczas którego Justin był na zakupach.

❁❁❁

-Wróciłem!- Krzyknął Justin wchodząc do domu. Wyszłam mu na spotkanie.
-Pokazuj co kupiłeś..- Wyrwałam mu torby. Szybko wyciągnęłam ubrania i ku mojemu zaskoczeniu były...normalne.
-No,no..- Spojrzałam na niego.- Są normalne..- Zaśmiałam się.
-A czego ty się spodziewałaś? Stroju gorącej pielęgniarki albo policjantki?- Zaśmiał się.
-A żebyś wiedział..- Zaśmiałam się. I pobiegłam na górę aby się przygotować. Wyciągnęłam wszystkie rzeczy i rzuciłam je na łóżko. Wtedy moim oczom ukazało się małe  pudełko z logiem Victoria's Secret. Otworzyłam je, a to co ujrzałam w środku zaszokowało mnie. Była tam... bielizna. O ile można ją tak nazwać. To było cholernie cienkie i cholernie prześwitujące.
-To też masz włożyć.- Odezwał się głos za mną. Odwróciłam się i ujrzałam uśmiechniętego Justina. Ugh... Mówiłam już jak bardzo go nienawidzę?!





sobota, 10 maja 2014

Ask

Założyłam aska na którym możecie pytać się dosłownie o wszystko co związane jest z htl. soł do dzieła <3

 ASK

I Następna rzecz czyli zmieniłam wygląd bohaterki z Niny Dobrev Na.... Care Delavigne! Może tak być?


sobota, 26 kwietnia 2014

*Chapter Twenty Six*

                                                                   Justin's POV
-Justin?- usłyszałem kobiecy głos co spowodowało, że się odwróciłem. Ujrzałem obok stojącą Emily. Jej oczy były załzawione, a ciało drżało. Jeszcze raz spojrzałem na ciało Paul'a. Ukucnąłem przy nim i dotknąłem palcami jego szyi aby wyczuć puls. Nie było go. Teraz mogłem być pewny, że chłopak nie żyje. Zdjąłem swoją marynarkę i rzuciłem pod drzewo.
-Idź po Mark'a.-Powiedziałem spoglądając na Emily. Ta jednak stała w miejscu uważnie skanując martwego Paul'a.-Powiedziałem kurwa idź po Mark'a!- Krzyknąłem co wyrwało ją z 'transu'. Spojrzała na mnie, a po jej twarzy spłynęły strumienie łez.
-Co mu jest?- Zapytała powoli się wycofując.
-Nie żyje.. a teraz z łaski swojej zapierdalaj po Mark'a!- Krzyknąłem zirytowany. Tym razem się udało. Dziewczyna zawróciła i szybko pobiegła w stronę domu. Ja natomiast splunąłem obok ciała i poszedłem do garażu po łopatę. W sumie potrzebne mi były dwie. Jedna dla mnie druga dla Mark'a. Gdy tylko je wziąłem odwróciłem się do wyjścia.
-Kurwa!- Krzyknąłem gdy zauważyłem stojącą w drzwiach postać.- Mark nie skradaj się tak...- Powiedziałem opierając się o ścianę i uspokajając oddech zmierzyłem go wzrokiem.
-Dobrze Panie Bieber.- Skinął głową biorąc ode mnie jedną łopatę.- A mogę wiedzieć co się stało?- Zapytał wychodząc razem ze mną na zewnątrz.
-Emily ci nie powiedziała?- Zmarszczyłem czoło i spojrzałem na niego.
-Niby coś tam mówiła ale było to chaotyczne.- Wytłumaczył cały czas podążając za mną. Zatrzymałem się i wyciągnąłem z kieszeni papierosy. Wziąłem jednego i podpaliłem go, po chwili zaciągając się i rozkoszując smakiem dymu w moich ustach. To było to czego mi trzeba.
-Załatwiłem Paul'a.- Powiedziałem pociągając przy tym nosem.
-Przepraszam, że wyrażę swoje zdanie ale powinien Pan załatwić go jeszcze za czasów Eleny i tego jak pokazał jej drogę ucieczki..- Wzruszył ramionami i wyciągnął z kieszeni worek.
-Widzę,że jak zawsze przygotowany..-Zaśmiałem się zaciągając jeszcze kilka razy i wyrzucając połowę papierosa na ziemię. Zdeptałem go i podszedłem do Paul'a, a raczej jego martwego ciała.
-To jak robimy?- Zapytał Mark przechylając głowę na bok.
-Najpierw musimy go chyba wsadzić do tego wora..- Oblizałem usta i spojrzałem na mężczyznę, który rozkładał czarny worek. Złapałem nogi Paul'a i powoli zacząłem go wsuwać do worka. Gdy znalazł się w nim cały, zawiązałem worek i przerzuciłem sobie przez ramię. Nie powiem było  mi trochę ciężko ale doniosłem go do jeziora.
-To gdzie go zakopujemy?- Zapytał Mark wbijając łopatę w ziemię.
-Nigdzie. Jeżeli przyjedzie tu policja to bardzo szybko znajdą ciało. Nie mogę tak ryzykować.-Powiedzałem poprawiając worek na ramieniu.
-To co w takim razie z nim robimy?- Zapytał podchodząc do mnie.
-Może po prostu wrzućmy go do jeziora?- Zaśmiałem się pod nosem.
-To nie jest głupi pomysł..- Powiedział Mark zabierając worek z mojego ramienia i rzucając go na ziemię. Nagle coś jęknęło.
-Zabawne Mark..- Zaśmiałem się.
-Tylko, że to nie ja..- Spojrzał przerażony na mnie. Szybko rozejrzałem się ale nie było nikogo w pobliżu. Ponownie usłyszałem ten sam dźwięk, a worek się zacisnął.
-Kurwa..- Mruknąłem i złapałem nożyk, następnie rozcinając worek.
-Podobno go Pan zabił..-Powiedział Mark przeczesując swoje włosy.
-Bo zabiłem..- Warknąłem wyciągając jego ciało i sprawdzając puls. Tym razem był. Co do cholery?
-Toi widocznie słabo..-Zaśmiał się Mark.-Więc... co teraz?- Zapytał stając obok mnie.
-Zaczyna się przebudzać...- Mruknąłem. Mark na chwilę odszedł, po czym wrócił z łopatą. Chłopak zaczął przecierać twarz dłonią i podnosić się. Mark natomiast zamachnął się i uderzył go w głowę. Chłopak ponownie upadł.
-Pojebało cię? Mogłeś mu coś uszkodzić!- Warknąłem.
-Spokojnie.. Jemu już nic się nie stanie..-Zaśmiał się.-To co z nim teraz robimy? Zostawiamy go tutaj?
-Nie. Pójdzie do piwnicy..Już ja się nim zajmę..-Zaśmiałem się i chwyciłem jego ręce, a Mark nogi. Nieśliśmy go tak, aż do domu.-Mark, chciałbym aby Emily żyła w przekonaniu,ż jej kochaś jest martwy..- Oznajmiłem zrzucając ciało na materac, leżący w rogu piwnicy. Wilgoć, która była w tym pomieszczeniu nie pozwalała normalnie oddychać. Ogólnie miejsce to nie należało do najprzyjemniejszych. Myśolę, że będzie to wystarczająca kara. Gdy tylko uznam, że zapłacił za wszystkie swoje czyny wyrzucę go na ulicę skąd też go wziąłem... Brzmi znajomo, prawda? Otóż każdy mój pracownik bądź uległa zostali zabrani z ulicy. Tylko mark i Alyson są wyjątkami. Oni przyszli sami wiedząc na co się piszą. Dodatkowo mam pewność ,że pomogą mi we wszystkim, będą mnie kryć oraz, że dochowają wszelkich tajemnic. Poprawiłem ciało nieprzytomnego chłopaka i włączyłem ogrzewanie. Mimo wszystko nie chcę aby zachorował. Wtedy do niczego już mi się nie przyda, a cały mój plan legnie w gruzach.
-Mark.. Powiesz Alyson aby o 6.00 rano zaniosła mu śniadanie.. Obiad i kolację sam mu będę zanosił..- Uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z pomieszczenia na zewnątrz.- Tylko pamiętaj.. ma to zrobić tak, żeby Emily o niczym się nie dowiedziała...- Dodałem i okrążyłem dom aby znaleźć się przy głównym wejściu. Tupnąłem kilka raz jedną, raz drugą nogą aby pozbyć się błota z moich butów. Następnie wszedłem po cichu do domu i skierowałem do kuchni gdzie czekała kolacja. Dokładnie dwa talerze z czego oba były pełne.
-Emily nie zjadła kolacji?- Zapytałem gdy moje oczy napotkały gosposię.
-Nie.. przyleciała zapłakana powiedziała coś do Mark'a i pobiegła do swojej sypialni..- Wyjaśniła. Skinąłem tylko głową i zacząłem jeść.
-Nie przyszła na kolację, więc kolacja przyjedzie do niej..- Westchnąłem biorąc do buzi kawałek przepysznej lazanii.


❁❁❁



Gdy tylko skończyłem jeść zabrałem talerz Emily i udałem się na górę do jej sypialni. Była zamknięta, więc odstawiłem talerz na szafkę stojącą w korytarzu i wyciągnąłem z kieszeni kluczyk. Włożyłem go do zamka i przekręciłem, tym samym otwierając drzwi. Schowałem go z powrotem i zabrałem talerz wchodząc do środka. Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do łóżka, uprzednio zapalając w pokoju światło.
-Co ty tutaj robisz?- Usłyszałem cichy głos wydobywający się spod kołdry i poduszek.
-Wszedłem?- Odpowiedziałem odstawiając talerz na stół.
-Przecież drzwi były zamknięte..
-Ale je otworzyłem. Mam klucze do każdego z pokoi..- Oblizałem usta i usiadłem obok niej na łóżku. W sumie każde drzwi mają identyczny zamek i wystarczy do nich jeden klucz ale ona nie musi o tym wiedzieć.
-Po co przyszedłeś?- warknęła. Lepiej niech zmieni ton bo zaczyna mnie irytować.
-Nie zjadłaś kolacji więc ci ją przyniosłem.-Odparłem przewracając oczami,a w myślach śląc wiązankę przeróżnych epitetów.
-Nie jestem głodna..- Wymamrotała podnosząc się i siadając na łóżku jak najdalej ode mnie.
-Gówno mnie to obchodzi.- Mruknąłem podtykając jej talerz pod nos.
-A co jeśli nie zjem?- Zapytała spoglądając raz to na mnie, a raz na talerz.
-Wtedy cię zerżnę.- Odparłem czując jak krew zaczyna szybciej płynąć w moich żyłach. Dziewczyna spuściła wzrok i potarła swoje ramie dłonią.
-Daj..- Powiedziała prawie niesłyszalnie wyciągając dłonie w moją stronę. Uśmiechnąłem się pod nosem i podałem jej talerz. Zaczęła powoli jeść, a ja wstałem.
-Grzeczna dziewczynka..- Szepnąłem i ruszyłem w stronę drzwi. Wiedziałem, ze czuła się niekomfortowo, a przede wszystkim bała się przebywać obok mnie. Zamknąłem  za sobą drzwi i udałem do swojego pokoju gdzie wziąłem długi i orzeźwiający prysznic. Gotowy do snu położyłem się na łóżku i przykryłem kołdrą, uprzednio gasząc wszystkie światła. Ze zmęczenia moje powieki zaczęły same opadać.

Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było za jasno abym mógł od razu coś zobaczyć. Zamrugałem kilka razy, a obraz zaczął się wyostrzać. Złapałem głęboki oddech. Poczułem jak łapie mnie skurcz w ręce. Chciałem nią poruszyć ale jedyne co wywołałem to dźwięk metalu. Uniosłem głowę i spostrzegłem, ze moje ręce są przywiązane łańcuchami do ramy łóżka. Zacząłem się szarpać ale nic z tego. Opadłem bezwładnie na materac i wziąłem głęboki oddech. Do moich uszu zaczął docierać coraz to głośniejszy dźwięk. Jak się okazało był to odgłos kroków...w obcasach. Napiąłem mięśnie i skupiłem swój wzrok na wejściu do sypialni. Po chwili ukazała się w nim kobieta. Zgrabna, szczupła z długimi brązowymi włosami. Na głowie miała chustkę dlatego nie mogłem jej rozpoznać. Podeszła do mnie i mogłem wyczuć jak się uśmiecha. Skuliłem się, ale spowodowało to zaciśnięcie łańcuchów. Szybko powróciłem do poprzedniej pozycji. 
-Ał!- Krzyknąłem czując jak pulsujący ból w moim policzku. Odwróciłem głowę na bok aby uchronić się przed następnym uderzeniem. Otworzyłem oczy i jeszcze raz spojrzałem na dziewczynę. Miała w ręku jeden z moich biczy. Otworzyłem szerzej oczy skanując jej ciało i ręce, które unosiły się do zamachu.
-Nie!- Krzyknąłem w momencie kiedy bicz uderzył o mój brzuch. Jęknąłem z bólu i rzuciłem się na łóżku. Poczułem jak ono się ugina. Otworzyłem oczy i ujrzałem ją nad sobą. nasze twarze były na przeciwko siebie. Uniosła lekko materiał i wpiła się w moje usta. Oczywiście oddałem ten pocałunek. Po chwili jednak oderwała się ode mnie i docisnęła swoje krocze do mojego. Cicho jęknąłem i wbiłem swoją głowę w poduszki.
-Ciągle tak samo wrażliwy..- Wyszeptała przesuwając swoje krocze po moim co wywołało u mnie kolejny jęk. Znałem skądś ten głos. Kobieta zaśmiała się i zerwała z głowy chustę.
-Isabell?!- Krzyknąłem.
-Tęskniłeś kocie?
-Nie! 
-JUSTIN?
-Zostaw mnie!
-Justin Obudź się! 
Poczułem mocne szarpnięcie co spowodowało, że zerwałem się na równe nogi. Dysząc i trzęsąc się rozejrzałem się po pokoju. Ujrzałem przerażoną Emily, która siedziała na brzegu łóżka i wbijała we mnie swoje spojrzenie.
-Co się stało?- Zapytała, na co wróciłem do łóżka.
-sen..- Oblizałem usta i oparłem się o zagłówek.
-Co takiego ci się śniło?- Zapytała, na co przewróciłem oczami.
-Nie twoja sprawa..- Mruknąłem nadal czując adrenalinę.
-Zostać z tobą?- Zapytała, a w mojej głowie nastąpiła pustka... spokój? Nigdy dotąd nie doznałem takiego uczucia. Delikatnie skinąłem głową , a dziewczyna wślizgnęła się pod kołdrę i spojrzała mi w oczy.- Jak chcesz możesz się przytulić..- Wyszeptała, a moje ramiona owinęły się wokół jej drobnego ciała i zacisnęły je tak, jakbym bał się , że zaraz ucieknie.

Od Autora: Przepraszam ,ze tyle czekaliście (typowe lmao). Dziękuje za tyle wejść i komentarzy ♥♥ Jak myślicie kim była Isabell? Bieber mięknie he he he A z Paulem was pewnie zrobiłam w chuja XD przepraszam ale jestem straszna i lubię mieszać wam w głowach XD 
ZMIENIŁAM NAZWĘ NA TT Z @Breath_Of_JB NA @h0rnybiebah .
 To chyba tyle. Zapisujcie się do informowanych i powiedzcie innym o HTL (skrót bloga jak ktoś nie czai xd). Im jest was więcej tym lepiej XD KOCHAM WAS ♥♥♥
Ps: Na asku ktoś mnie poprosił abym zareklamowała bloga soł :

http://tattooed-life.blogspot.com

WBIJAJCIE LUDZISKA KOMENTUJCIE I W OGÓLE ♥♥


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

wow

Chciałabym was zaprosić na nowego bloga którego prowadzę z koleżanką :D
  ff z Justinem i Niallem Rytualne mordy przestępstwa i na pozór "normalny" związek kryminalisty z nauczycielem. Czy z tego może wyniknąć coś dobrego?
Byłoby nam niezmiernie miło gdybyście zostawili tam swoją opinię, tak więc.. Zapraszamy i mamy nadzieję,że wam się spodoba !

 www.shadedff.blogspot.com

Ps: Rozdział 26 postaram się dodać jeszcze dziś... wiecie MATEMATYKA -.-

wtorek, 8 kwietnia 2014

*Chapter Twenty Five*

Strach przynosi myśli.
Tysiące myśli.
Jak i gdzie?
Czemu i kiedy?

Zasiewa niepewność
I podejrzenia.
Zabiera marzenia
I radość.

Oddaje pustkę...
Dumnie patrząc na swoje dzieło-
Człowieka, który niszczy siebie.
Przez - samego siebie.

Dziewczyna siedziała przy stole, beznamiętnie wpatrując się w pusty talerz. Na przeciwko niej siedział Justin, jak co dzień przeglądając lokalną gazetę. W lewej dłoni natomiast trzymał kubek z kawą, którą co chwilę popijał.
-Jak się czujesz?- Zapytał odrywając wzrok od gazety i spoglądając na dziewczynę.
-Jest ok.. - Odpowiedziała, biorąc łyka herbaty.
-Może wolałabyś zostać dziś w domu?- Odłożył gazetę na bok.
-Nie Justin, jest ok. Obiecałam ,że ci pomogę w firmie i to zrobię. Poza tym nie uśmiecha mi się siedzieć bezczynnie w domu i słuchać jak bardzo wszystkim jest przykro z mojego powodu..- Westchnęła, odsuwając się od stołu i zanosząc naczynia do zmywarki.
-Porozmawiam z nimi... Nie chcę żebyś czoła się źle, szczególnie w domu..- Oblizał usta i wyciągnął z kieszeni telefon.
-Nie potrzeba...- Pokręciła głową.- Poza tym.. tobie to chyba na rękę..- Uśmiechnęła się do niego fałszywie.
-Nie zaczynaj Emily..- Przewrócił oczami.
-Dobra, przepraszam...- Skrzyżowała ręce na piersiach.
-Czas na nas...- Oznajmił Bieber podnosząc się i zabierając swoją teczkę.
To już trzy dni. Trzy dni od kiedy Emily straciła dziecko. Justin nadal udawał ,że nic się nie stało. Za każdym razem gdy dziewczyna zaczynała temat albo go zmieniał albo po prostu udawał ,że jej nie słyszy. Miał już dość gadania o tym samym. Zapewne nie jeden już raz uderzyłby ją ale zdawał sobie sprawę, że wtedy całkowicie straci jej zaufanie o ile jeszcze je ma. Stanął przed lustrem i poprawił krawat, po czym wziął kluczyki od auta i wyszedł na zewnątrz. Skierował się prosto do swojego Porshe, po czym wsiadł do niego, czekając na Emily. Dziewczyna zabrała swoją torebkę i wybiegła z domu, kierując się do auta Justina. Bała się konsekwencji wynikających z długiego czekania na nią. Szybko wsiadła i zapięła pasy.
-Wszystko w porządku? - Zaśmiał się cicho Bieber, wjeżdżając na ulicę.
-Tak? Czemu pytasz?- Zapytała zdyszana Emily.
-Biegłaś jakby ktoś cię gonił..- Wyszczerzył się, kręcąc przy tym głową. Dziewczyna spuściła głowę, czując jak jej poliki oblewa rumieniec.
-Ojoj czyżby Panna Wood się rumieniła?- Ponownie się zaśmiał i zmienił biegi.
-Zamknij się Justin!- Krzyknęła po chwili sama chichocząc. Chłopak zignorował to jak się do niego zwróciła, po czym wybrał na kierownicy opcję odbieranie telefonu.
-Bieber.- Powiedział czekając aż osoba po drugiej stronie się odezwie.
-Witam, tu Channel.- Odezwała się jego sekretarka na co przewrócił oczami.
-Stało się coś aż tak ważnego aby do mnie dzwonić?- Zapytał po czym westchnął.
-W sumie to tak... Klient przełożył spotkanie z godziny 14.00 na 15.00, więc skoro zwolniła się ta jedna godzina to przesunęłam jutrzejsze spotkanie z Panem Haggins'em na dziś.- Powiedziała sekretarka, na co Justin zacisnął dłonie na kierownicy.
-Dlaczego zrobiłaś to bez mojej pieprzonej zgody ?!- Krzyknął, a Emily skuliła się na siedzeniu.
-Myślałam ,ze lepiej jak to przełożę..- Powiedziała cicho dziewczyna.
-To teraz wszystko odwołasz. od 14.00 do 15.00 mam czas wolny i wychodzę na obiad. Lepiej żebyś to załatwiła, bo inaczej wypierdolę cie na zbity pysk!!- Krzyknął i rozłączył się.
-Nie musiałeś być dla niej taki niemiły..- Powiedziała cicho Emily.
-Wiem ale inaczej dalej robiłaby co chce bez uprzedniego skonsultowania ze mną. To jest biznes Emily nie salon kosmetyczny.- Oznajmił przecierając twarz dłonią.
-Rozumiem... -Pokiwała głową i poprawiła się na siedzeniu.
***
Reszta drogi przebiegła raczej w ciszy. Dopiero gdy Justin zaparkował rozmowa nawiązała się między nimi ponownie.
-Więc... Co mam dzisiaj robić?- Dziewczyna zapytała, wysiadając z auta.
-Będziesz przynosiła mi różne papiery, kawę i czasami pomagała mi szukać czegoś w internecie..- Oblizał usta zabierając teczkę i zamykając auto.
-Ok..- Skinęła głową i uśmiechnęła się.
-No i oczywiście ochraniała mnie przed Channel...-Zaśmiał się na co Emily zmroziła go wzrokiem.
-Mówię serio jesteś jak jakaś tarcza. Gdy jesteś przy mnie ona nie podchodzi..- Wyszczerzył się wchodząc do budynku gdzie każdy przywitał go skinieniem głowy albo zwykłym 'Dzień Dobry!". Skierowali się prosto do windy po czym wsiedli do niej i wjechali na ostatnie piętro, gdzie też znajdował się gabinet Justina.
-Dzień Dobry Panie Bieber..- Uśmiechnęła się do niego Brunetka siedząca za biurkiem obok drzwi do jego gabinetu.
-Witaj Megan..- Justin odwzajemnił uśmiech.
-Kawę, Herbatę?- Zapytała podnosząc się.
-Ummm Mam dziś dla ciebie inne zadanie. Oprowadź Emily po firmie.. Powiedz jej co i jak... Dzisiaj spędzisz ze mną cały dzień w konferencyjnej, a ona zajmie twoje miejsce na ten czas..- Powiedział oblizując usta.
-Rozumiem..- Uśmiechnęła się.- Cały dzień w konferencyjnej? Co my tam tyle będziemy robić?- Przygryzła język szeroko się uśmiechając.
-To co zawsze Megan. Robić sobie dobrze.- Zaśmiał się wchodząc do gabinetu.
-No tak!- Krzyknęła za nim śmiejąc się. Emily poszła za Justinem.
-Z każdą kobietą masz takie układy?- Uniosła jedną brew. Justin pokręcił rozbawiony głowa i nachylił się nad nią.
-Napewno nie z Megan..- Oznajmił patrząc jej w oczy.
-Wyglądało to inaczej..- Prychnęła.
-Chyba ty powinnaś się jej bardziej obawiać..- Westchnął wyciągając dokumenty z teczki.
-Niby czemu?- Zaśmiała się.
-Megan jest lesbijką..- Zaśmiał się i podszedł do niej.- Miłej pracy kochanie..- Pocałował jej czoło i zostawił zszokowaną w swoim gabinecie. Podczas gdy Justin przechadzał się po firmie sprawdzając swoich pracowników Emily poszła do Megan aby dowiedzieć się co ma robić.
-To bardzo proste. Gdy Justin zadzwoni i poprosi cię o jakiś dokument po prostu wysyłasz go na ten fax.-Wskazała na zapisaną kartkę papieru.- No i kawa, herbata.. o to także dzwonią. Pokazałam ci już co gdzie się znajduje, więc myślę, ze sobie poradzisz...-Dziewczyna uśmiechnęła się do niej i wstała.- Czas na mnie. Powodzenia!- Puściła jej oczko i odeszła. Emily usiadła na krześle i położyła głowę, która od nadmiaru informacji zaczęła ją boleć, na biurko. Cicho ziewnęła gdy w tym samym momencie zadzwonił telefon.
-Emily wyślij mi rapotr dotyczący obrotów firmy w ostatnim miesiącu.- Zażądał Justin.
-Robi się.- Odpowiedziała Emily szukając pliku na pulpicie.
-A tak z innej beczki seksownie wyglądasz za tym biurkiem..- Wyszeptał. Dziewczyna rozejrzała się i zauważyła go przez szybę, stojącego przy stole zapełnionym papierami i ludźmi wokół niego.
-Pracuj Justin.- Zaśmiała się i rozłączyła po czym wysłała mu dokumenty. Telefon dzwonił jeszcze wiele razy. Raz po kawę, raz po herbatę, a czasem po różne dokumenty.Zmęczona weszła do gabinetu Justina i położyła się na kanapie. Przymknęła oczy i starała się zrelaksować.
-To jak... dobrze się spisałam?- Usłyszała głos Channel za drzwiami.
-Bardzo dobrze.-tym razem usłyszała Justina.
-Nie uważasz, że należy mi się jakaś nagroda?
-To zależy jaka...
-No nie wiem... Ostatnia przygoda na biurku była całkiem fajna...- Usłyszała śmiech Justina.
-Cicho bo ktoś usłyszy!- Warknął Bieber.
-To jak?
-Emily jest dzisiaj ze mną.. nic z tego...
-Nie widzę jej nigdzie..- Rozejrzała się.
-Może przyjść w każdej chwili więc dziękuję za pomoc i na tym zakończmy..- Powiedział, po czym drzwi się otworzyły, a Justin wszedł do gabinetu.
-O.. tu jesteś? Szukałem cię..- Powiedział siadając za biurkiem.
-Jasne..- Emily zaśmiała się gorzko.
-O co chodzi?- Westchnął Bieber spoglądając na nią. Dziewczyna wstała i podeszła do niego, siadając na biurku.
-Zastanawia mnie jedna rzecz...-Zaczęła dziewczyna.
-Mianowicie?- Chłopak zeskanował wzrokiem jej ciało.
-Po co ci ja, skoro masz Channel?
-O czym ty mówisz?
-Nie udawaj idioty.. słyszałam waszą rozmowę!
-I co kurwa z tego? To ty jesteś moją uległa nie ona!- Krzyknął, jednocześnie podnosząc się.
-Dlaczego nie ona?! Dlaczego kurwa nie ona?! Da ci wszystko co będziesz chciał jest napalona jak dziwka stojąca cały dzień pod latarnią bez żadnego klienta!
-Nie podnoś na mnie kurwa głosu!
-Bo co mi zrobisz?! Znowu uderzysz?! Oryginalności człowieku!
-Myślisz ,że wszystko ci wolno?- Wysyczał w jej twarz.
-Po tym co zrobiłeś ty mam chyba prawo brzydzić się tobą, prawda?
-O czym ty znowu kurwa mówisz?!- Odwrócił się.
-Wiem o wszystkim...
-Mianowicie?- Zaśmiał się i pokręcił rozbawiony głową.
-Wiem,że to ty spowodowałeś ,że poroniłam.-Powiedziała stając z nim twarzą w twarz. Dotychczasowy uśmiech zszedł z twarzy Justina.
-Skąd? Kto ci to kurwa powiedział?!
-Nie ważne.-Zaśmiała się- Ważne, że wiem. Spokojnie nie zamierzam robić ci problemów. Nie chciałam dziecka... W sumie miałam je urodzić tylko dlatego żeby zrobić ci na złość..- Przewróciła oczami.
-Paul ci powiedział, tak?- Oblizał usta. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła i odwróciła.
-Zabiję go.- Powiedział, a jego tęczówki pociemniały ze złości. W takim stanie Justin Bieber był nieobliczalny i nie panował nad swoimi emocjami. Był zdolny dosłownie do wszystkiego i nie wahał się nawet zabić.
-Nie! Justin pomyśl zanim zrobisz coś głupiego..- Powiedziała łapiąc do za rękę. Wyrwał jej się jednak.
-Zbieraj się. Jedziemy do domu.- Oznajmił i wyszedł. Emily zabrała swoją torebkę i pobiegła za nim. Bała się ,ze chłopak zrobi coś głupiego..mało tego. Ona była pewna ,ze on coś zrobi. Wyszła z budynku i podbiegła do auta, w ostatnim momencie do niego wsiadając.
-Justin zatrzymaj się. ochłoń.- Mówiła ale na darmo. Chłopak tylko przyśpieszył. Emily zapięła pasy i zamknęła oczy czekając aż będą na miejscu. Modliła się aby tylko nie stało się nic złego.
***
Justin dojechał do domu szybciej niż przypuszczała Emily. Zaparkował przed domem i wysiadł. Szybkim krokiem skierował się do ogrodu.
-Gdzie kurwa jesteś huh?!- Krzyknął idąc ścieżką. Nagle zauważył idącego w jego stronę Paul'a.
-Mnie pan szuka?- Zapytał, ale nie zdążył powiedzieć nic więcej, ponieważ Justin złapał go za szyję i przycisnął do drzewa.
-Ostrzegałem cię, co się stanie gdy jej powiesz!!- Wrzasnął uderzając jego głową.Chłopakowi jednak udało się wyrwać i tym razem on rzucił się na Justina.
-Myślałeś, że pozwolę ci zniszczyć kolejną dziewczynę? Nie tym razem... Bieber..-Warknął.
-Licz się ze słowami!- Wrzasnął i przygniótł go swoim ciałem, okładając pięściami po twarzy.
Paul nie był mu dłużny. Zaczęli wzajemnie się okładać. Justin zadał jeden mocny cios w jego nos przez co został on złamany. Chłopak jęknął zasłaniając twarz. Bieber skorzystał z okazji i złapał leżący obok kamień uderzając go z całej siły w głowę. Ciało chłopaka opadło bezwładnie, a on przestał się ruszać. Justin stanął nad jego ciałem i kopnął go w żebra. Ten jednak ani drgnął. Bieber splunął i otarł twarz z krwi.
-Justin?- odwrócił się i ujrzał stojącą Emily. Jego oczy wróciły do normalności,a oddech uspokoił. Dotarło do niego, że znowu to zrobił. Znowu zabił człowieka.

Od Autora: WOW 40 KOMENTARZY JESTEŚCIE NIESAMOWICI. ale leniwi. NO ALE NAPRAWDE DZIĘKUJĘ!!
A teraz wyjaśnienia co do komentarzy.
1. Po raz 4368456384665 piszę ,ze to nie tłumaczenie. Opowiadanie w pełni jest moje.
2.Wyjaśniłam dokładnie w rozdziale, że dziewczyna poroniła więc idk XD
3. Nie piszcie adresów blogów pod notkami bo nie będę brała ich pod uwagę. Stworzyłam do tego specjalną zakładkę i tam macie je podawać.

I UWAGA POWSTAŁA ZAKŁADKA ZWIASTUN XD JEST TAM ZWIASTUN (LOGICZNE WIEM) ALE JEŚLI CHCECIE TO ŚMIAŁO MOŻECIE WYSYŁAĆ MI ZWIASTUNY KTÓRE WYKONALIŚCIE NP DO JAKEIGOŚ ROZDZIAŁU KTÓRY BYŁ :) JAK CHCECIE.

MAM NADZIEJĘ, ŻE TERAZ RÓWNIEŻ ZBIERZECIE TYLE KOMENTARZY. CHCE WIEDZIEĆ ILE WAS JEST XD TAK WIĘC.. KOMENTUJEMY!

jak myślicie? co zrobi Emily?