Strony

sobota, 26 kwietnia 2014

*Chapter Twenty Six*

                                                                   Justin's POV
-Justin?- usłyszałem kobiecy głos co spowodowało, że się odwróciłem. Ujrzałem obok stojącą Emily. Jej oczy były załzawione, a ciało drżało. Jeszcze raz spojrzałem na ciało Paul'a. Ukucnąłem przy nim i dotknąłem palcami jego szyi aby wyczuć puls. Nie było go. Teraz mogłem być pewny, że chłopak nie żyje. Zdjąłem swoją marynarkę i rzuciłem pod drzewo.
-Idź po Mark'a.-Powiedziałem spoglądając na Emily. Ta jednak stała w miejscu uważnie skanując martwego Paul'a.-Powiedziałem kurwa idź po Mark'a!- Krzyknąłem co wyrwało ją z 'transu'. Spojrzała na mnie, a po jej twarzy spłynęły strumienie łez.
-Co mu jest?- Zapytała powoli się wycofując.
-Nie żyje.. a teraz z łaski swojej zapierdalaj po Mark'a!- Krzyknąłem zirytowany. Tym razem się udało. Dziewczyna zawróciła i szybko pobiegła w stronę domu. Ja natomiast splunąłem obok ciała i poszedłem do garażu po łopatę. W sumie potrzebne mi były dwie. Jedna dla mnie druga dla Mark'a. Gdy tylko je wziąłem odwróciłem się do wyjścia.
-Kurwa!- Krzyknąłem gdy zauważyłem stojącą w drzwiach postać.- Mark nie skradaj się tak...- Powiedziałem opierając się o ścianę i uspokajając oddech zmierzyłem go wzrokiem.
-Dobrze Panie Bieber.- Skinął głową biorąc ode mnie jedną łopatę.- A mogę wiedzieć co się stało?- Zapytał wychodząc razem ze mną na zewnątrz.
-Emily ci nie powiedziała?- Zmarszczyłem czoło i spojrzałem na niego.
-Niby coś tam mówiła ale było to chaotyczne.- Wytłumaczył cały czas podążając za mną. Zatrzymałem się i wyciągnąłem z kieszeni papierosy. Wziąłem jednego i podpaliłem go, po chwili zaciągając się i rozkoszując smakiem dymu w moich ustach. To było to czego mi trzeba.
-Załatwiłem Paul'a.- Powiedziałem pociągając przy tym nosem.
-Przepraszam, że wyrażę swoje zdanie ale powinien Pan załatwić go jeszcze za czasów Eleny i tego jak pokazał jej drogę ucieczki..- Wzruszył ramionami i wyciągnął z kieszeni worek.
-Widzę,że jak zawsze przygotowany..-Zaśmiałem się zaciągając jeszcze kilka razy i wyrzucając połowę papierosa na ziemię. Zdeptałem go i podszedłem do Paul'a, a raczej jego martwego ciała.
-To jak robimy?- Zapytał Mark przechylając głowę na bok.
-Najpierw musimy go chyba wsadzić do tego wora..- Oblizałem usta i spojrzałem na mężczyznę, który rozkładał czarny worek. Złapałem nogi Paul'a i powoli zacząłem go wsuwać do worka. Gdy znalazł się w nim cały, zawiązałem worek i przerzuciłem sobie przez ramię. Nie powiem było  mi trochę ciężko ale doniosłem go do jeziora.
-To gdzie go zakopujemy?- Zapytał Mark wbijając łopatę w ziemię.
-Nigdzie. Jeżeli przyjedzie tu policja to bardzo szybko znajdą ciało. Nie mogę tak ryzykować.-Powiedzałem poprawiając worek na ramieniu.
-To co w takim razie z nim robimy?- Zapytał podchodząc do mnie.
-Może po prostu wrzućmy go do jeziora?- Zaśmiałem się pod nosem.
-To nie jest głupi pomysł..- Powiedział Mark zabierając worek z mojego ramienia i rzucając go na ziemię. Nagle coś jęknęło.
-Zabawne Mark..- Zaśmiałem się.
-Tylko, że to nie ja..- Spojrzał przerażony na mnie. Szybko rozejrzałem się ale nie było nikogo w pobliżu. Ponownie usłyszałem ten sam dźwięk, a worek się zacisnął.
-Kurwa..- Mruknąłem i złapałem nożyk, następnie rozcinając worek.
-Podobno go Pan zabił..-Powiedział Mark przeczesując swoje włosy.
-Bo zabiłem..- Warknąłem wyciągając jego ciało i sprawdzając puls. Tym razem był. Co do cholery?
-Toi widocznie słabo..-Zaśmiał się Mark.-Więc... co teraz?- Zapytał stając obok mnie.
-Zaczyna się przebudzać...- Mruknąłem. Mark na chwilę odszedł, po czym wrócił z łopatą. Chłopak zaczął przecierać twarz dłonią i podnosić się. Mark natomiast zamachnął się i uderzył go w głowę. Chłopak ponownie upadł.
-Pojebało cię? Mogłeś mu coś uszkodzić!- Warknąłem.
-Spokojnie.. Jemu już nic się nie stanie..-Zaśmiał się.-To co z nim teraz robimy? Zostawiamy go tutaj?
-Nie. Pójdzie do piwnicy..Już ja się nim zajmę..-Zaśmiałem się i chwyciłem jego ręce, a Mark nogi. Nieśliśmy go tak, aż do domu.-Mark, chciałbym aby Emily żyła w przekonaniu,ż jej kochaś jest martwy..- Oznajmiłem zrzucając ciało na materac, leżący w rogu piwnicy. Wilgoć, która była w tym pomieszczeniu nie pozwalała normalnie oddychać. Ogólnie miejsce to nie należało do najprzyjemniejszych. Myśolę, że będzie to wystarczająca kara. Gdy tylko uznam, że zapłacił za wszystkie swoje czyny wyrzucę go na ulicę skąd też go wziąłem... Brzmi znajomo, prawda? Otóż każdy mój pracownik bądź uległa zostali zabrani z ulicy. Tylko mark i Alyson są wyjątkami. Oni przyszli sami wiedząc na co się piszą. Dodatkowo mam pewność ,że pomogą mi we wszystkim, będą mnie kryć oraz, że dochowają wszelkich tajemnic. Poprawiłem ciało nieprzytomnego chłopaka i włączyłem ogrzewanie. Mimo wszystko nie chcę aby zachorował. Wtedy do niczego już mi się nie przyda, a cały mój plan legnie w gruzach.
-Mark.. Powiesz Alyson aby o 6.00 rano zaniosła mu śniadanie.. Obiad i kolację sam mu będę zanosił..- Uśmiechnąłem się lekko i wyszedłem z pomieszczenia na zewnątrz.- Tylko pamiętaj.. ma to zrobić tak, żeby Emily o niczym się nie dowiedziała...- Dodałem i okrążyłem dom aby znaleźć się przy głównym wejściu. Tupnąłem kilka raz jedną, raz drugą nogą aby pozbyć się błota z moich butów. Następnie wszedłem po cichu do domu i skierowałem do kuchni gdzie czekała kolacja. Dokładnie dwa talerze z czego oba były pełne.
-Emily nie zjadła kolacji?- Zapytałem gdy moje oczy napotkały gosposię.
-Nie.. przyleciała zapłakana powiedziała coś do Mark'a i pobiegła do swojej sypialni..- Wyjaśniła. Skinąłem tylko głową i zacząłem jeść.
-Nie przyszła na kolację, więc kolacja przyjedzie do niej..- Westchnąłem biorąc do buzi kawałek przepysznej lazanii.


❁❁❁



Gdy tylko skończyłem jeść zabrałem talerz Emily i udałem się na górę do jej sypialni. Była zamknięta, więc odstawiłem talerz na szafkę stojącą w korytarzu i wyciągnąłem z kieszeni kluczyk. Włożyłem go do zamka i przekręciłem, tym samym otwierając drzwi. Schowałem go z powrotem i zabrałem talerz wchodząc do środka. Zamknąłem za sobą drzwi i podszedłem do łóżka, uprzednio zapalając w pokoju światło.
-Co ty tutaj robisz?- Usłyszałem cichy głos wydobywający się spod kołdry i poduszek.
-Wszedłem?- Odpowiedziałem odstawiając talerz na stół.
-Przecież drzwi były zamknięte..
-Ale je otworzyłem. Mam klucze do każdego z pokoi..- Oblizałem usta i usiadłem obok niej na łóżku. W sumie każde drzwi mają identyczny zamek i wystarczy do nich jeden klucz ale ona nie musi o tym wiedzieć.
-Po co przyszedłeś?- warknęła. Lepiej niech zmieni ton bo zaczyna mnie irytować.
-Nie zjadłaś kolacji więc ci ją przyniosłem.-Odparłem przewracając oczami,a w myślach śląc wiązankę przeróżnych epitetów.
-Nie jestem głodna..- Wymamrotała podnosząc się i siadając na łóżku jak najdalej ode mnie.
-Gówno mnie to obchodzi.- Mruknąłem podtykając jej talerz pod nos.
-A co jeśli nie zjem?- Zapytała spoglądając raz to na mnie, a raz na talerz.
-Wtedy cię zerżnę.- Odparłem czując jak krew zaczyna szybciej płynąć w moich żyłach. Dziewczyna spuściła wzrok i potarła swoje ramie dłonią.
-Daj..- Powiedziała prawie niesłyszalnie wyciągając dłonie w moją stronę. Uśmiechnąłem się pod nosem i podałem jej talerz. Zaczęła powoli jeść, a ja wstałem.
-Grzeczna dziewczynka..- Szepnąłem i ruszyłem w stronę drzwi. Wiedziałem, ze czuła się niekomfortowo, a przede wszystkim bała się przebywać obok mnie. Zamknąłem  za sobą drzwi i udałem do swojego pokoju gdzie wziąłem długi i orzeźwiający prysznic. Gotowy do snu położyłem się na łóżku i przykryłem kołdrą, uprzednio gasząc wszystkie światła. Ze zmęczenia moje powieki zaczęły same opadać.

Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było za jasno abym mógł od razu coś zobaczyć. Zamrugałem kilka razy, a obraz zaczął się wyostrzać. Złapałem głęboki oddech. Poczułem jak łapie mnie skurcz w ręce. Chciałem nią poruszyć ale jedyne co wywołałem to dźwięk metalu. Uniosłem głowę i spostrzegłem, ze moje ręce są przywiązane łańcuchami do ramy łóżka. Zacząłem się szarpać ale nic z tego. Opadłem bezwładnie na materac i wziąłem głęboki oddech. Do moich uszu zaczął docierać coraz to głośniejszy dźwięk. Jak się okazało był to odgłos kroków...w obcasach. Napiąłem mięśnie i skupiłem swój wzrok na wejściu do sypialni. Po chwili ukazała się w nim kobieta. Zgrabna, szczupła z długimi brązowymi włosami. Na głowie miała chustkę dlatego nie mogłem jej rozpoznać. Podeszła do mnie i mogłem wyczuć jak się uśmiecha. Skuliłem się, ale spowodowało to zaciśnięcie łańcuchów. Szybko powróciłem do poprzedniej pozycji. 
-Ał!- Krzyknąłem czując jak pulsujący ból w moim policzku. Odwróciłem głowę na bok aby uchronić się przed następnym uderzeniem. Otworzyłem oczy i jeszcze raz spojrzałem na dziewczynę. Miała w ręku jeden z moich biczy. Otworzyłem szerzej oczy skanując jej ciało i ręce, które unosiły się do zamachu.
-Nie!- Krzyknąłem w momencie kiedy bicz uderzył o mój brzuch. Jęknąłem z bólu i rzuciłem się na łóżku. Poczułem jak ono się ugina. Otworzyłem oczy i ujrzałem ją nad sobą. nasze twarze były na przeciwko siebie. Uniosła lekko materiał i wpiła się w moje usta. Oczywiście oddałem ten pocałunek. Po chwili jednak oderwała się ode mnie i docisnęła swoje krocze do mojego. Cicho jęknąłem i wbiłem swoją głowę w poduszki.
-Ciągle tak samo wrażliwy..- Wyszeptała przesuwając swoje krocze po moim co wywołało u mnie kolejny jęk. Znałem skądś ten głos. Kobieta zaśmiała się i zerwała z głowy chustę.
-Isabell?!- Krzyknąłem.
-Tęskniłeś kocie?
-Nie! 
-JUSTIN?
-Zostaw mnie!
-Justin Obudź się! 
Poczułem mocne szarpnięcie co spowodowało, że zerwałem się na równe nogi. Dysząc i trzęsąc się rozejrzałem się po pokoju. Ujrzałem przerażoną Emily, która siedziała na brzegu łóżka i wbijała we mnie swoje spojrzenie.
-Co się stało?- Zapytała, na co wróciłem do łóżka.
-sen..- Oblizałem usta i oparłem się o zagłówek.
-Co takiego ci się śniło?- Zapytała, na co przewróciłem oczami.
-Nie twoja sprawa..- Mruknąłem nadal czując adrenalinę.
-Zostać z tobą?- Zapytała, a w mojej głowie nastąpiła pustka... spokój? Nigdy dotąd nie doznałem takiego uczucia. Delikatnie skinąłem głową , a dziewczyna wślizgnęła się pod kołdrę i spojrzała mi w oczy.- Jak chcesz możesz się przytulić..- Wyszeptała, a moje ramiona owinęły się wokół jej drobnego ciała i zacisnęły je tak, jakbym bał się , że zaraz ucieknie.

Od Autora: Przepraszam ,ze tyle czekaliście (typowe lmao). Dziękuje za tyle wejść i komentarzy ♥♥ Jak myślicie kim była Isabell? Bieber mięknie he he he A z Paulem was pewnie zrobiłam w chuja XD przepraszam ale jestem straszna i lubię mieszać wam w głowach XD 
ZMIENIŁAM NAZWĘ NA TT Z @Breath_Of_JB NA @h0rnybiebah .
 To chyba tyle. Zapisujcie się do informowanych i powiedzcie innym o HTL (skrót bloga jak ktoś nie czai xd). Im jest was więcej tym lepiej XD KOCHAM WAS ♥♥♥
Ps: Na asku ktoś mnie poprosił abym zareklamowała bloga soł :

http://tattooed-life.blogspot.com

WBIJAJCIE LUDZISKA KOMENTUJCIE I W OGÓLE ♥♥


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

wow

Chciałabym was zaprosić na nowego bloga którego prowadzę z koleżanką :D
  ff z Justinem i Niallem Rytualne mordy przestępstwa i na pozór "normalny" związek kryminalisty z nauczycielem. Czy z tego może wyniknąć coś dobrego?
Byłoby nam niezmiernie miło gdybyście zostawili tam swoją opinię, tak więc.. Zapraszamy i mamy nadzieję,że wam się spodoba !

 www.shadedff.blogspot.com

Ps: Rozdział 26 postaram się dodać jeszcze dziś... wiecie MATEMATYKA -.-

wtorek, 8 kwietnia 2014

*Chapter Twenty Five*

Strach przynosi myśli.
Tysiące myśli.
Jak i gdzie?
Czemu i kiedy?

Zasiewa niepewność
I podejrzenia.
Zabiera marzenia
I radość.

Oddaje pustkę...
Dumnie patrząc na swoje dzieło-
Człowieka, który niszczy siebie.
Przez - samego siebie.

Dziewczyna siedziała przy stole, beznamiętnie wpatrując się w pusty talerz. Na przeciwko niej siedział Justin, jak co dzień przeglądając lokalną gazetę. W lewej dłoni natomiast trzymał kubek z kawą, którą co chwilę popijał.
-Jak się czujesz?- Zapytał odrywając wzrok od gazety i spoglądając na dziewczynę.
-Jest ok.. - Odpowiedziała, biorąc łyka herbaty.
-Może wolałabyś zostać dziś w domu?- Odłożył gazetę na bok.
-Nie Justin, jest ok. Obiecałam ,że ci pomogę w firmie i to zrobię. Poza tym nie uśmiecha mi się siedzieć bezczynnie w domu i słuchać jak bardzo wszystkim jest przykro z mojego powodu..- Westchnęła, odsuwając się od stołu i zanosząc naczynia do zmywarki.
-Porozmawiam z nimi... Nie chcę żebyś czoła się źle, szczególnie w domu..- Oblizał usta i wyciągnął z kieszeni telefon.
-Nie potrzeba...- Pokręciła głową.- Poza tym.. tobie to chyba na rękę..- Uśmiechnęła się do niego fałszywie.
-Nie zaczynaj Emily..- Przewrócił oczami.
-Dobra, przepraszam...- Skrzyżowała ręce na piersiach.
-Czas na nas...- Oznajmił Bieber podnosząc się i zabierając swoją teczkę.
To już trzy dni. Trzy dni od kiedy Emily straciła dziecko. Justin nadal udawał ,że nic się nie stało. Za każdym razem gdy dziewczyna zaczynała temat albo go zmieniał albo po prostu udawał ,że jej nie słyszy. Miał już dość gadania o tym samym. Zapewne nie jeden już raz uderzyłby ją ale zdawał sobie sprawę, że wtedy całkowicie straci jej zaufanie o ile jeszcze je ma. Stanął przed lustrem i poprawił krawat, po czym wziął kluczyki od auta i wyszedł na zewnątrz. Skierował się prosto do swojego Porshe, po czym wsiadł do niego, czekając na Emily. Dziewczyna zabrała swoją torebkę i wybiegła z domu, kierując się do auta Justina. Bała się konsekwencji wynikających z długiego czekania na nią. Szybko wsiadła i zapięła pasy.
-Wszystko w porządku? - Zaśmiał się cicho Bieber, wjeżdżając na ulicę.
-Tak? Czemu pytasz?- Zapytała zdyszana Emily.
-Biegłaś jakby ktoś cię gonił..- Wyszczerzył się, kręcąc przy tym głową. Dziewczyna spuściła głowę, czując jak jej poliki oblewa rumieniec.
-Ojoj czyżby Panna Wood się rumieniła?- Ponownie się zaśmiał i zmienił biegi.
-Zamknij się Justin!- Krzyknęła po chwili sama chichocząc. Chłopak zignorował to jak się do niego zwróciła, po czym wybrał na kierownicy opcję odbieranie telefonu.
-Bieber.- Powiedział czekając aż osoba po drugiej stronie się odezwie.
-Witam, tu Channel.- Odezwała się jego sekretarka na co przewrócił oczami.
-Stało się coś aż tak ważnego aby do mnie dzwonić?- Zapytał po czym westchnął.
-W sumie to tak... Klient przełożył spotkanie z godziny 14.00 na 15.00, więc skoro zwolniła się ta jedna godzina to przesunęłam jutrzejsze spotkanie z Panem Haggins'em na dziś.- Powiedziała sekretarka, na co Justin zacisnął dłonie na kierownicy.
-Dlaczego zrobiłaś to bez mojej pieprzonej zgody ?!- Krzyknął, a Emily skuliła się na siedzeniu.
-Myślałam ,ze lepiej jak to przełożę..- Powiedziała cicho dziewczyna.
-To teraz wszystko odwołasz. od 14.00 do 15.00 mam czas wolny i wychodzę na obiad. Lepiej żebyś to załatwiła, bo inaczej wypierdolę cie na zbity pysk!!- Krzyknął i rozłączył się.
-Nie musiałeś być dla niej taki niemiły..- Powiedziała cicho Emily.
-Wiem ale inaczej dalej robiłaby co chce bez uprzedniego skonsultowania ze mną. To jest biznes Emily nie salon kosmetyczny.- Oznajmił przecierając twarz dłonią.
-Rozumiem... -Pokiwała głową i poprawiła się na siedzeniu.
***
Reszta drogi przebiegła raczej w ciszy. Dopiero gdy Justin zaparkował rozmowa nawiązała się między nimi ponownie.
-Więc... Co mam dzisiaj robić?- Dziewczyna zapytała, wysiadając z auta.
-Będziesz przynosiła mi różne papiery, kawę i czasami pomagała mi szukać czegoś w internecie..- Oblizał usta zabierając teczkę i zamykając auto.
-Ok..- Skinęła głową i uśmiechnęła się.
-No i oczywiście ochraniała mnie przed Channel...-Zaśmiał się na co Emily zmroziła go wzrokiem.
-Mówię serio jesteś jak jakaś tarcza. Gdy jesteś przy mnie ona nie podchodzi..- Wyszczerzył się wchodząc do budynku gdzie każdy przywitał go skinieniem głowy albo zwykłym 'Dzień Dobry!". Skierowali się prosto do windy po czym wsiedli do niej i wjechali na ostatnie piętro, gdzie też znajdował się gabinet Justina.
-Dzień Dobry Panie Bieber..- Uśmiechnęła się do niego Brunetka siedząca za biurkiem obok drzwi do jego gabinetu.
-Witaj Megan..- Justin odwzajemnił uśmiech.
-Kawę, Herbatę?- Zapytała podnosząc się.
-Ummm Mam dziś dla ciebie inne zadanie. Oprowadź Emily po firmie.. Powiedz jej co i jak... Dzisiaj spędzisz ze mną cały dzień w konferencyjnej, a ona zajmie twoje miejsce na ten czas..- Powiedział oblizując usta.
-Rozumiem..- Uśmiechnęła się.- Cały dzień w konferencyjnej? Co my tam tyle będziemy robić?- Przygryzła język szeroko się uśmiechając.
-To co zawsze Megan. Robić sobie dobrze.- Zaśmiał się wchodząc do gabinetu.
-No tak!- Krzyknęła za nim śmiejąc się. Emily poszła za Justinem.
-Z każdą kobietą masz takie układy?- Uniosła jedną brew. Justin pokręcił rozbawiony głowa i nachylił się nad nią.
-Napewno nie z Megan..- Oznajmił patrząc jej w oczy.
-Wyglądało to inaczej..- Prychnęła.
-Chyba ty powinnaś się jej bardziej obawiać..- Westchnął wyciągając dokumenty z teczki.
-Niby czemu?- Zaśmiała się.
-Megan jest lesbijką..- Zaśmiał się i podszedł do niej.- Miłej pracy kochanie..- Pocałował jej czoło i zostawił zszokowaną w swoim gabinecie. Podczas gdy Justin przechadzał się po firmie sprawdzając swoich pracowników Emily poszła do Megan aby dowiedzieć się co ma robić.
-To bardzo proste. Gdy Justin zadzwoni i poprosi cię o jakiś dokument po prostu wysyłasz go na ten fax.-Wskazała na zapisaną kartkę papieru.- No i kawa, herbata.. o to także dzwonią. Pokazałam ci już co gdzie się znajduje, więc myślę, ze sobie poradzisz...-Dziewczyna uśmiechnęła się do niej i wstała.- Czas na mnie. Powodzenia!- Puściła jej oczko i odeszła. Emily usiadła na krześle i położyła głowę, która od nadmiaru informacji zaczęła ją boleć, na biurko. Cicho ziewnęła gdy w tym samym momencie zadzwonił telefon.
-Emily wyślij mi rapotr dotyczący obrotów firmy w ostatnim miesiącu.- Zażądał Justin.
-Robi się.- Odpowiedziała Emily szukając pliku na pulpicie.
-A tak z innej beczki seksownie wyglądasz za tym biurkiem..- Wyszeptał. Dziewczyna rozejrzała się i zauważyła go przez szybę, stojącego przy stole zapełnionym papierami i ludźmi wokół niego.
-Pracuj Justin.- Zaśmiała się i rozłączyła po czym wysłała mu dokumenty. Telefon dzwonił jeszcze wiele razy. Raz po kawę, raz po herbatę, a czasem po różne dokumenty.Zmęczona weszła do gabinetu Justina i położyła się na kanapie. Przymknęła oczy i starała się zrelaksować.
-To jak... dobrze się spisałam?- Usłyszała głos Channel za drzwiami.
-Bardzo dobrze.-tym razem usłyszała Justina.
-Nie uważasz, że należy mi się jakaś nagroda?
-To zależy jaka...
-No nie wiem... Ostatnia przygoda na biurku była całkiem fajna...- Usłyszała śmiech Justina.
-Cicho bo ktoś usłyszy!- Warknął Bieber.
-To jak?
-Emily jest dzisiaj ze mną.. nic z tego...
-Nie widzę jej nigdzie..- Rozejrzała się.
-Może przyjść w każdej chwili więc dziękuję za pomoc i na tym zakończmy..- Powiedział, po czym drzwi się otworzyły, a Justin wszedł do gabinetu.
-O.. tu jesteś? Szukałem cię..- Powiedział siadając za biurkiem.
-Jasne..- Emily zaśmiała się gorzko.
-O co chodzi?- Westchnął Bieber spoglądając na nią. Dziewczyna wstała i podeszła do niego, siadając na biurku.
-Zastanawia mnie jedna rzecz...-Zaczęła dziewczyna.
-Mianowicie?- Chłopak zeskanował wzrokiem jej ciało.
-Po co ci ja, skoro masz Channel?
-O czym ty mówisz?
-Nie udawaj idioty.. słyszałam waszą rozmowę!
-I co kurwa z tego? To ty jesteś moją uległa nie ona!- Krzyknął, jednocześnie podnosząc się.
-Dlaczego nie ona?! Dlaczego kurwa nie ona?! Da ci wszystko co będziesz chciał jest napalona jak dziwka stojąca cały dzień pod latarnią bez żadnego klienta!
-Nie podnoś na mnie kurwa głosu!
-Bo co mi zrobisz?! Znowu uderzysz?! Oryginalności człowieku!
-Myślisz ,że wszystko ci wolno?- Wysyczał w jej twarz.
-Po tym co zrobiłeś ty mam chyba prawo brzydzić się tobą, prawda?
-O czym ty znowu kurwa mówisz?!- Odwrócił się.
-Wiem o wszystkim...
-Mianowicie?- Zaśmiał się i pokręcił rozbawiony głową.
-Wiem,że to ty spowodowałeś ,że poroniłam.-Powiedziała stając z nim twarzą w twarz. Dotychczasowy uśmiech zszedł z twarzy Justina.
-Skąd? Kto ci to kurwa powiedział?!
-Nie ważne.-Zaśmiała się- Ważne, że wiem. Spokojnie nie zamierzam robić ci problemów. Nie chciałam dziecka... W sumie miałam je urodzić tylko dlatego żeby zrobić ci na złość..- Przewróciła oczami.
-Paul ci powiedział, tak?- Oblizał usta. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła i odwróciła.
-Zabiję go.- Powiedział, a jego tęczówki pociemniały ze złości. W takim stanie Justin Bieber był nieobliczalny i nie panował nad swoimi emocjami. Był zdolny dosłownie do wszystkiego i nie wahał się nawet zabić.
-Nie! Justin pomyśl zanim zrobisz coś głupiego..- Powiedziała łapiąc do za rękę. Wyrwał jej się jednak.
-Zbieraj się. Jedziemy do domu.- Oznajmił i wyszedł. Emily zabrała swoją torebkę i pobiegła za nim. Bała się ,ze chłopak zrobi coś głupiego..mało tego. Ona była pewna ,ze on coś zrobi. Wyszła z budynku i podbiegła do auta, w ostatnim momencie do niego wsiadając.
-Justin zatrzymaj się. ochłoń.- Mówiła ale na darmo. Chłopak tylko przyśpieszył. Emily zapięła pasy i zamknęła oczy czekając aż będą na miejscu. Modliła się aby tylko nie stało się nic złego.
***
Justin dojechał do domu szybciej niż przypuszczała Emily. Zaparkował przed domem i wysiadł. Szybkim krokiem skierował się do ogrodu.
-Gdzie kurwa jesteś huh?!- Krzyknął idąc ścieżką. Nagle zauważył idącego w jego stronę Paul'a.
-Mnie pan szuka?- Zapytał, ale nie zdążył powiedzieć nic więcej, ponieważ Justin złapał go za szyję i przycisnął do drzewa.
-Ostrzegałem cię, co się stanie gdy jej powiesz!!- Wrzasnął uderzając jego głową.Chłopakowi jednak udało się wyrwać i tym razem on rzucił się na Justina.
-Myślałeś, że pozwolę ci zniszczyć kolejną dziewczynę? Nie tym razem... Bieber..-Warknął.
-Licz się ze słowami!- Wrzasnął i przygniótł go swoim ciałem, okładając pięściami po twarzy.
Paul nie był mu dłużny. Zaczęli wzajemnie się okładać. Justin zadał jeden mocny cios w jego nos przez co został on złamany. Chłopak jęknął zasłaniając twarz. Bieber skorzystał z okazji i złapał leżący obok kamień uderzając go z całej siły w głowę. Ciało chłopaka opadło bezwładnie, a on przestał się ruszać. Justin stanął nad jego ciałem i kopnął go w żebra. Ten jednak ani drgnął. Bieber splunął i otarł twarz z krwi.
-Justin?- odwrócił się i ujrzał stojącą Emily. Jego oczy wróciły do normalności,a oddech uspokoił. Dotarło do niego, że znowu to zrobił. Znowu zabił człowieka.

Od Autora: WOW 40 KOMENTARZY JESTEŚCIE NIESAMOWICI. ale leniwi. NO ALE NAPRAWDE DZIĘKUJĘ!!
A teraz wyjaśnienia co do komentarzy.
1. Po raz 4368456384665 piszę ,ze to nie tłumaczenie. Opowiadanie w pełni jest moje.
2.Wyjaśniłam dokładnie w rozdziale, że dziewczyna poroniła więc idk XD
3. Nie piszcie adresów blogów pod notkami bo nie będę brała ich pod uwagę. Stworzyłam do tego specjalną zakładkę i tam macie je podawać.

I UWAGA POWSTAŁA ZAKŁADKA ZWIASTUN XD JEST TAM ZWIASTUN (LOGICZNE WIEM) ALE JEŚLI CHCECIE TO ŚMIAŁO MOŻECIE WYSYŁAĆ MI ZWIASTUNY KTÓRE WYKONALIŚCIE NP DO JAKEIGOŚ ROZDZIAŁU KTÓRY BYŁ :) JAK CHCECIE.

MAM NADZIEJĘ, ŻE TERAZ RÓWNIEŻ ZBIERZECIE TYLE KOMENTARZY. CHCE WIEDZIEĆ ILE WAS JEST XD TAK WIĘC.. KOMENTUJEMY!

jak myślicie? co zrobi Emily? 

piątek, 4 kwietnia 2014

xx

Zanim zaczniecie wysylac mi pytania na asku albo pytac na twitterze w zwiazku z data dodania nastepnego rozdzialu to od razu odpowiem. ROZDZIAL NIE POJAWI SIE DOPOKI NIE BEDE WIDZIALA ODPOWIEDNIEJ ILOSCI KOMENTARZY. Wiem ze mozecie zebrac ich ogromna ilosc bo wiele razy juz to pokazaliscie. tym czasem z 47 spadlo na 20 pozniej ponizej 20 i 8. Ja wiem ze nie zawsze chce wam sie dodac komentarz. Tez jestem czlowiekiem i tez czytam rozne ff. Ale wiem jak wiele pracy trzeba wlozyc w napisanie rozdzialu. Poza tym trzeba poswiecisc swoj czas. I naprawde cholernie milo mi czytac wszystkie wasze opinie. Wiem wtedy, ze interesuje was to co pisze . Wiec dopoki nie pojawia sie komentarze pod rodzialem to po prostu nie dodam 25. Jezeli jednak ich nie bedzie to zawiesze HTL, bo rozumiem to tak, ze was juz ta historia nie ciekawi... Lov ya ♡♡